Rozdział X - "Krecik?"

89 15 5
                                    

— No to gdzie jedziemy? — burknęłam po trzydziestu minutach jazdy.

— Tam gdzie muszę. — rzucił obserwując to co dzieje się na jezdni.

— Czyli jednak mnie porywasz? — zapytałam.

— Czemu tak sądzisz? — powiedział tonem, którego nienawidziłam.

— Bo bez mojej zgody wepchnąłeś mnie do swojego auta, a teraz jedziesz ze mna w jakieś nieznane mi miejsce? — warknęłam.

— No to nieźle. — Zarechotał skręcając w jakąś boczną uliczkę. — Zapamiętam ten tekst jak mnie podasz do sądu i ci go przypomne. — Dalej się śmiał.

— Co za pacan — szepnęłam pod nosem.

— Malenia nie pacan, tylko n a j p r z y s t o j n i e j s z y  w szkole. No, powtórz za mną Malenia, najprzystoj... Aua! Ej! Uważaj sobie, młoda, ja kieruję — krzyknął z bólu gdy uderzyłam go w policzek.

— To było za Malenia, a to jest za to, że nie chcesz mi powiedzieć gdzie jedziemy. — Uderzyłam go ponownie, gdy zatrzymał auto. — I nie najprzystojniejszy tylko najgłupszy. — W furii zaczęłam ciągnąć klamkę od drzwi samochodu.

— Ej, bo ją wyrwiesz. Auto jest zamknięte, nie spiesz się tak. Załatwię jedną rzecz i wrócę — rzucił wysiadając z auta.

— Nie musisz wracać, wystarczy, że mnie wypuścisz — warknęłam.

— A podaj mój telefon, bo zostawię cię tu samą. — Cofnął się.

— Trzymaj to gówno i pozwól mi wrócić do domu ty gnojku! — Podałam mu smartfona.

— Przymknij się na chwilę, Malenia. — Przyłożył słuchawkę do ucha.

— Nie przymknę się człowieku! Wypuść mnie! — buntowałam się.

— Cześć, Luke. Słuchaj, pójdź na tyły, mam tu Grace, pogadajcie sobie, bo muszę coś załatwić. No Stary, nie daj się prosić. Zapłacę ci za to jakoś. — Patrzyłam w skupieniu na osiemnastolatka.

Po kilku minutach do auta podbiegł Luke. Poznałam go. Był to ten chłopak, który zarywał do mnie w szpitalu. Chłopak szybkim ruchem wsiadł do auta.

— Cześć, Grace. Co powiesz na  krótką rozmowę? — rzucił podając Nickowi klucze przez otwartą szybę.

— Nic nie powiem, bo żadnej rozmowy nie będzie. — Pokazałam mu język z bezsilności.

— Oj, mała. On musi coś załatwić. Zaraz wróci i pojedziesz do domu. — Przejechał swoją dłonią po długiej, jasnej grzywce.

— W takim razie czekam — rzuciłam spoglądając w dół.

— Nie chowaj przede mną tych swoich pięknych oczek — powiedział łagodnie.

— Wiesz co? Może byłbyś słodki gdyby nie to, że w zmowie z Nickiem mnie tu więzisz —rzuciłam nadal zwracając swój wzrok ku moim stopom.

— No dobra, wypuszczę cię, ale jak wróci Nick. Okej? — Podniósł delikatnie mój podbródek abym na niego spoglądała.

Wtedy patrząc mu w jego błękitne oczy i czując dotyk jego ciepłej ręki zrozumiałam, że Luke mi się podoba.

— Jesteś ładny, ale nie możemy być razem — powiedziałam odwracając głowę w stronę szyby.

— Czemu, Mała? Nie podobała ci się róża? — spytał.

— Róża? — cofnęłam się w wspomnieniach do tamtego dnia. — Była piękna, ale ty mnie nawet nie znasz — próbowałam unieść kącik ust.

Jeśli zapomnę. [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz