19. Brudne łapy

970 101 35
                                    

Czerwonooki ninja szedł spokojnie przez leśną dróżkę, podziwiając, jak odmienna jest tutejsza fauna i flora, a było co oglądać. Niestety piękno przyrody mijało jego myśli szerokim łukiem, ciesząc jedynie oczy, które postanowiły nie przeszkadzać umysłowi.

Ten był z kolei daleko od niego. Podczas gdy on sam był fizycznie w drodze do domu, jego myśli pozostały w Oni no Kuni. Ciągle powtarzał sobie przebieg misji, tak jakby szukał jakiegoś błędu, lecz wszystko wyglądało na jak najbardziej poprawne.

Kradzież notki była banalnie prosta. Wystarczyło poczekać, aż przeliczą cały asortyment, a później poszło z górki. Kilka niekonwencjonalnych rodowych technik, a cel już wpadł w jego ręce. Co prawda nie obyło się bez "dziwnego zjawiska", ale ludzie w tym mieście są do tego przyzwyczajeni tak mocno, iż nawet nie zwracają na to większej uwagi.

Zwalił karton z pułki i pokierował jeden papierek pod regał. To pozwoliło mu zachować go przed jednym z wartujących shinobi. Potem już tylko skierował notkę do siebie, by na spokojnie móc dołączyć do walki w Leżu. I musiał to przyznać: nie spodziewał się tam zastać tego typu starcia.

Był pod wrażeniem umiejętności tamtych ninja, którzy zaprawdę są tak silni, jak mówią legendy. Jeszcze nigdy nie słyszał, a tym bardziej nie widział, alby tak małoliczny oddział zniszczył tyle wampirów. To nie mieściło się w głowie. Nawet oni nie przeprowadzili takiej akcji od lat. I zostaje jeszcze najważniejszy aspekt - Naruto. Dziedzic zapchlonego tronu.

Kiedy tylko zobaczył, w jaki sposób patrzył na przyzwanego yookai, jak walczył, jak się poświęcił... Stwierdził, iż może wychowanie go wśród ludzi nie było jednak złym pomysłem.

Początkowo chcieli to zagłodzić, a co za tym idzie, zabić. Jednak nie mogli tego zrobić. Niebezpieczeństwo z tym związane było za duże. Dzieci wampiry są niemożliwe same w sobie. Co dopiero głodne. Ich chakra mogłaby rozsadzić miasto i rozerwać ludzi w pobliżu na strzępy. Wszystko to w poszukiwaniu jedzenia. Poza tym nie wiadomo, czy śmierć z głodu w przypadku pijawek jest możliwa. Na szczęście Uzumaki teraz udowodnił, że warto było go zostawić przy życiu.

Tylko... Jakim cudem uratował tamtego człowieka? Czyżby każdy wampir posiadał jakieś antidotum?

Ohydne, wyrachowane istoty - pomyślał, patrząc na tarczę księżyca.

---W Fundamencie---

Była ciemna noc. Niebo już dawno pogrążyło się w ciemności, zapominając, czym jest światło. Zupełnie tak samo, jak zimne, grube i kamienne korytarze Fundamentu. Podczas gdy Naku na Shi było rozgrzane niemal do czerwoności w panującej wszędzie temperaturze. Biedni ANBU okrywali się szczelniej kołdrą w nadziei na zachowanie zdrowia. Przynajmniej teraz było widać jak na dłoni, dlaczego do każdego posiłku dawano im coś na odporność. W tych warunkach wyruszenie na kilkudniową misję było zbawieniem.

Pomimo dziwnie niskiej temperatury nikt jednak nie winił zarządców. Strasznie trudno rozgrzać podziemia, więc powoli się do tego przyzwyczajali. Inni z kolei tego nie odczuwali. Kimś takim był Naruto Uzumaki, który właśnie budził się z trwającej już dobre kilka godzin, popołudniowej drzemki. Zawsze był odporny na niskie temperatury, to pomagało mu przeżyć na ulicy, kiedy pozostawiano go pobitego na skostniałej zimą ziemi. Na szczęście teraz był na miękkim materacu, starszy i bardziej doświadczony niż wtedy.

Czternastolatek dziwnie pobudzony obrócił się po raz setny na drugi bok, aż w końcu pełen frustracji kopnął kołdrę, wyładowując na niej całą złość. Miał dość jej i tego głupiego, wygodnego, szpitalnego łóżka. Akurat teraz nie mógł zasnąć! Ale jak wstawał na zajęcia do Akademii to przychodziło mu to łatwiej niż zjedzenie miski ramen! Życiu się chyba coś potentegowało.

Vampire Story || Naruto [PL]Where stories live. Discover now