"To ja tu jestem od zadawania pytań"

47K 2.1K 855
                                    

Jake:

- Jake, błagam cię. Spokojnie. - westchnął po raz kolejny Zack. Zmierzyłem go surowym spojrzeniem, ale jednak zaraz spuściłem głowę i jęknąłem głośno w poduszkę. 

- Jak mam być spokojny, skoro moja dziewczyna od czterech dni, jest przetrzymywana przez jakiegoś wariata, do jasnej cholery! - wrzasnął. Chłopak opuścił bezradnie ręce i przysiadł na łóżku, obok mnie. - Ja nawet nie wiem, czy ona jeszcze żyję. - jęknąłem smutno i przetarłem twarz dłońmi. 

- Nie. waż. się. tak. mówić. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, a ja westchnąłem bezradnie. Podciągnąłem się do siadu i posłałem mu smutne spojrzenie. - Jane do nas wróci. Wróci do ciebie. - mruknął.

- Musi. - szepnąłem sam do siebie. 

Taka jest prawda. Ona musi do mnie wrócić. Choćby nie wiem co się działo. Przecież ja tu umrę bez niej. Brakuję mi tego jej cholernego marudzenia co chwilę. Wcześniej na pewno wychodziłbym od niej z domu wkurzony, nie mogąc jej dłużej słuchać. A teraz? Teraz mi tego, kurwa, brakuję. Oddałbym wszystko, żeby tylko móc to usłyszeć. 

- Chłopcy. - usłyszałem głos babci, więc szybko odwróciłem głowę w stronę drzwi. Uśmiechała się do naszej dwójki szeroko, co lekko odwzajemniłem. - Możecie zostać z Alice? - zapytała z nadzieją w głosie. 

- Ale my...

- Możemy. - przerwał mi Zack i posłał mi mordercze spojrzenie. Przewróciłem oczami i przytaknąłem głową. 

- Och to świetnie! - klasnęła w dłonie kobieta, uśmiechnięta od ucha do ucha. Co ona ma taki dobry humor? - Wrócę za około godzinę. - dodała i zniknęła na korytarzu. 

Odwróciłem się w stronę przyjaciela i uderzyłem go z otwartej dłoni, w tył głowy. Spojrzałem na niego jak na wariata, na co wzruszył tylko ramionami. 

Trzymajcie mnie, bo mu coś zrobię..

- Możesz mi wytłumaczyć, co ty robisz!? - warknąłem. 

- Ale o co ci znowu chodzi? 

- Przecież mieliśmy jechać do Arona, debilu! - krzyknąłem i rzuciłem w niego poduszką.

- Czego nie rozumiesz w ' Jak będę wiedział, to dam ci znać, Zack?'? - zapytał i uniósł brew.

- Spieprzaj. - westchnąłem. W tym samym momencie do pokoju weszła moja siostra. 

Wolnym krokiem podeszła do łóżka, szczerząc się do mnie. Wybuchłem śmiechem, gdy zobaczyłem jej twarz, całą brudną od czekolady. 

- Ćy ty sie źe mnie śmiejeś? - zapytała i skrzyżowała swoje krótkie rączki na klatce piersiowej. 

- Ja? - zapytałem i złapałem się za serce. - Nigdy w życiu. - pokręciłem głową, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Mała zachichotała i wdrapała się na łóżko obok mnie. 

- Zackiii - zwróciła się do mojego przyjaciela. Przewrócił oczami i jęknął cicho. 

- Chciałeś to masz. - wzruszyłem ramionami i posłałem mu rozbawione spojrzenie. 

- Pierdol się. - syknął. 

Miałem ochotę wybuchnąć po raz kolejny, głośnym śmiechem. Bawi mnie naburmuszona mina przyjaciela. A, przecież Alice użyła tylko zdrobnienia, którego on po prostu nienawidzi. 

- Ćo to znaćy pieldol sie? - zapytała Alice, a mnie zamurowało. Zack spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. 

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz