"To był cios prosto w serce"

43.7K 1.9K 1.1K
                                    

Wolnym krokiem przemierzałam kolejne alejki parku. Drzewa kołysały się, tworząc przy tym cholernie zimny wiatr. Na niebie, gromadziły się po raz kolejny czarne chmury. Jednak nadal mi to nie przeszkadzało. Teraz już nie przeszkadzało mi nic. Przyzwyczaiłam się do szarości, której doświadczam każdego dnia. 

Już nie płaczę. Zrozumiałam, że to, co mieliśmy nie wróci. Jednak to nadal boli. I gówno prawda, że czas leczy rany. Nie leczy, on tylko sprawia, że potrafimy żyć bez osoby, która była, albo raczej nadal jest całym światem. Ból, jest teraz moją przyjaciółką. On chyba jako jedyny pokazuję mi, że nadal żyję. 

I każdy dzień, jest po prostu zwykłym dniem, po którym przychodzi noc i czas na rozmyślania siedząc na parapecie. I żyję z dnia na dzień tak samo. I już nie oczekuję czegoś niewyobrażalnego. Nie oczekuję już nie wiadomo jakiego szczęścia. Ja sobie tylko trwam sama, po cichutku w swoim świecie bez barw. 

Minął miesiąc, a ja nie widziałam go ani razu. Kilka razy, pisał do mnie sms'y, jednak nie miałam odwagi odpisać. Dzwonił też, jednak nie odebrałam. Dziwi mnie jednak to, że ani razu nie pojawił się pod drzwiami mojego domu. Czy też, nie wszedł po prostu przez okno, jak to miał w zwyczaju. 

Ale kurwa, czego ja oczekuję? Że będzie latał, za pieprzoną księżniczką? Jestem głupia, łudząc się ciągle. 

Jednak najgorsza jest myśl, że on może nie tęskni za mną. Nie ma nic gorszego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet chyba gorsze niż nieodwzajemniona miłość. 

Przysiadłam na jednej z wolnych ławek i wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon wraz ze słuchawkami. Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam moją stałą piosenkę, na gorsze dni (które ostatnio zdarzają mi się codziennie) i odchyliłam głowę do tyłu, wypuszczając powietrze świstem. 

Poczułam na skórze pierwsze krople zimnego deszczu, jednak nie miało to teraz znaczenia. Wiatr stawał się coraz silniejszy, jednak to też nie miało znaczenia. Teraz liczyło się tylko jedno pytanie. Dlaczego? Chciałam podejść do zupełnie obcego człowieka, i po prostu zapytać, dlaczego to wszystko spotyka właśnie mnie? 

Kurwa, jestem taka słaba...

Poczułam ból w klatce piersiowej. Chwilę później, spod powiek zaczęły wypływać pierwsze łzy. Dlaczego znowu płaczę? Miałam być silna. Miałam pokazać, że dam sobie radę z tęsknotą za nim, że dam radę sobie z bólem, który mi ciągle towarzyszy. Jak zwykle, zawiodłam nawet samą siebie. 

- Jane? - usłyszałam znajomy głos. Miałam ochotę wstać i uciec, jednak nie mogę ciągle przed tym uciekać. W końcu musiało dojść do konfrontacji. Prędzej czy później. Zacisnęłam dłonie w pięści, udając, że nie słyszałam nawoływania. Mam szczęście, że akurat teraz zaczęło padać, inaczej zobaczyłby moje łzy. A tego akurat nie chcę. - Jane! 

Poczułam jak żołądek zawiązuję mi się w supeł. W gardle poczułam niesamowicie dużą gulę, która utrudniała mi oddychanie. 

Całe moje ubrania, już były mokre. Wolę nawet nie wiedzieć, jak wygląda moja twarz. Poczułam dotyk na ramieniu, przez co szybko otrząsnęłam się z zamyślenia i odsunęłam się jak poparzona ogniem. 

- Boże, jak ty wyglądasz. - wyszeptał, a ja posłałam mu smutne, a zarazem mordercze spojrzenie. 

- Teraz cię to interesuję? - warknęłam, jednak mój głos załamał się. Podniosłam się z ławki, podchodząc do Luke'a. 

- Jane. - zaczął, a ja podparłam się po bokach, ciągle patrząc mu w oczy. - Płakałaś? - zmarszczył brwi. 

- Nie. - burknęłam cicho i od razu spuściłam głowę. 

Mój brat już śpi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz