Rozdział 28

2.9K 193 21
                                    




Libby

Siadam na trybunach na boisku szkolnym i obserwuję trening chłopaków z drużyny. Po tym jak przyłapałam Cartera na rozmawianiu z Justinem przez telefon, chłopak mnie zbył mówiąc, że to nie ten Justin. Ale przecież nie jestem do cholery głupia. Dlaczego każdy mnie tak traktuje?

Mam już dosyć tego unikania mnie. Nie wiem co się dzieje. Nie wiem nic. Mam wrażenie, że nawet Zoe jest bardziej doinformowana niż ja. A skoro mówimy o Zoe, to nawet nie umiem opisać jak bardzo ściska mnie uczucie zazdrości, gdy pomyślę, że jest teraz na treningu MOJEJ drużyny, prowadzonym przez tą głupią zdzirę Lily. Ja nawet nie mogę tam przebywać.

Opieram ręcę o moje kolana i wzdycham cicho. Czuję się przez to wszystko jak ostatnia idiotka.

- Cześć - mówi głos po mojej prawej stronie.

Gdy odwracam głowę zauważam Charliego, który niepewnie się do mnie przysiada. Posyłam mu delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Bo tylko na taki mnie stać. Był dupkiem, a ja byłam dla niego niemiła, ale nie umiem długo chować urazy. Mimo wszystko.

- Czy to był uśmech? - pyta udając poruszenie. - Czy Libby Martin naprawdę obdarowała mnie uśmiechem?

Uderzam go łokciem w żebro i chichoczę cicho.

- Przestań - mamroczę cicho.

- Wszystko okej? - pyta patrząc się na mnie trochę z ciekawością, a trochę z troską. Jestem zaskoczona na to drugie.

- Pytasz czy wszystko u mnie okej? - powtarzam zaskoczona.

- Tak.

- Czemu?

Chłopak wzrusza ramionami i przenosi wzrok na chłopaków biegających po boisku.

- Ostatnio chodzisz jakaś przygnębiona - mówi nadal na mnie nie patrząc.

- Mam trochę problemów... - odpowiadam przenosząc wzrok na swoje dłonie.

Dawno nie były tak niezadbane jak ostatnio. Koniecznie przydałby mi się jakiś manicure. Krzywię się i ściskam palce w pięść, aby dłużej nie musieć na nie patrzeć.

- Z Justinem? - zadaje pytanie, a gdypoglądam na niego od razu się peszy. - To znaczy... ja nie... Zauważyłem, że ostatnio go nie ma i pomyślałem, że to coś związnego z nim i... - próbuje nieudolnie się tłumaczyć. - Przepraszam. To nie moja sprawa.

Mój humor i nastawienie do tego chłopaka zmieniają się w momencie, w którym wspomina o Justinie. To w żadnym stopniu nie jest jego wina, ale jestem zła, a on mi tylko o tym przypomniał.

- Tak - przytakuję. - To nie jest twoja sprawa - mówię wstając z miejsca.

Muszę stąd odejść, bo albo go pobiję, albo się przy nim rozpłaczę. Wolałabym nie robić ani jednego ani drugiego.

- Libby... - próbuje jeszcze raz, ale nie słucham go.

Schodzę schodkami w dół, macham Mattowi, który krzyczy coś do mnie z uśmiechem, gdy zauważa mnie przy boisku i bezczelnie ignoruję Cartera, który próbuje mnie zaczepić siedząc na ławce rezerwowej. Nie odzywam się do niego. Nie mam zamiaru tego robić dopóki będzie kontynuował robienie ze mnie kompletnej idiotki. Wychodzę z terenu boiska i dwie minuty póżniej jestem znowu w szkole. Przechadzam się pustymi korytarzami, bo albo ludzie mają lekcje, albo je skończyli, albo spędzają okienko gdzieś na dworze korzystając jeszcze z w miarę dobrej pogody. Wyciągam telefon żeby sprawdzić godzinę i to czy Justin raczył chociaż odpisać na moje wiadomości i w tym samym momencie wpadam na kogoś z impetem.

I RememberWhere stories live. Discover now