Pierwsze co to zdziwiłem sie niezmiernie widząc przy jednym stole w kuchni Donę, Janet i Lisę. Coś mi od razu nie spasowało. Co one robią tu razem? Przecież Janet nie może patrzeć na Lisę, a w ogóle ta cała sytuacja... Wszystkie trzy wlepiły w nas oczy aż poczułem ucisk w żołądku. Już ja dobrze wiem co pomyśli sobie o mnie teraz moja siostra. Ale co myślała Dona?Patrzyłem na nią, ale ona jak dwie pozostałe, zdziwiona wbijała oczy w Mad stojąca obok mnie. A raczej uwieszającą się na mnie tak, jakby od razu chciała zaznaczyć, że jestem jej. I wara się do mnie komukolwiek zbliżać. Jak mówiłem, pajęczyca. Dałem się w końcu złapać w jej sidła. Trudno.Twarz Dony nie wyrażała absolutnie nic... Nie ruszyło jej to wcale? Wiec chyba nie mam czego żałować, ani nad czym się więcej zastanawiać. Serce mnie bolało, bo zdałem sobie sprawę, że cokolwiek bym nie zrobił to już nie wróci. Mogę sobie przyprowadzać po kolei wszystkie gwiazdy Hollywoodu, ale to nic nie da. Przełknąłem gulę, która tworzyła mi sie w gardle i usiedliśmy po krótkim powitaniu i pochwaleniu się naszym 'związkiem'. Rzygać mi się chciało, ale... Nad czym mam się zastanawiać...Janet aż parowała. Wiedziałem, że będzie wściekła, ona zawsze się łatwo wścieka. Ale wzrok Lisy mnie niepokoił. Wyraźnie coś mi on mówił, ale... nie miałem pojęcia co. A może po prostu nie chciałem się już nad tym zastanawiać... Możliwe. W każdym bądź razie przeniosłem znów spojrzenie na Donę, która akurat teraz siedziała niedaleko Mad.Kolejnym szokiem, i to chyba nie tylko dla mnie, ale i dla Janet i Lisy było to, jak się zaczęły obie zachowywać, Dona i Mad. Zaczęły ze sobą rozmawiać jakby znały się latami. A przecież Dona nienawidziła jej... Zawsze to mówiła. Przyglądałem się temu ze ściśniętym sercem. Co to miało znaczyć? Śmiały się i chichotały jak najlepsze przyjaciółki, do tego stopnia, że w pewnym momencie Donie pociekły łzy z oczu. Nie wiedziałem co w tym wszystkim było takiego smiesznego. Może dlatego, że byłem facetem, ale tak czy owak wyczuwałem, że coś się stało, zanim się tu pojawiliśmy. Ten wzrok Lisy, parzący. Oczy zimne jak stal. Znałem ten wzrok, obdarowywała mnie nim nie raz, nie dwa podczas całej naszej znajomości i nigdy nie wróżył on nic dobrego. Coś musiało się stać.Natomiast Janet momentalnie umilkła. Nie patrzyła na nikogo, dosłownie nie reagowała na nic. Siedziała cicho jak struna wyprostowana i patrzyła tylko w jeden punkt gdzieś ponad nami. Wyczuwałem ten prąd wypływający od niej. Co sie tu dzieje, do cholery?Spojrzałem znów na Donę i Mad, rozmawiały wciąż śmiejąc się ale nie już tak bardzo. Zauważyły mój wzrok. Natychmiast pod stołem wyczułem rękę Mad na swoim udzie, przesunęła ją powoli w górę... Opanowałem chęć odsunięcia się.- Dobra, ja wracam do pracy, bo 'Pan i Władca' patrzy na mnie jakby chciał mnie zjeść. - rzuciła Dona w pewnym momencie zupełnie nie spodziewanie wstając, czym zwróciła na siebie uwagę wszystkich. Odwróciła się i po prostu sobie poszła... Nie wiedziałem co o tym wszystkim sądzić. W następnej chwili to samo zrobiła Jan... Ale bez jednego słowa. Po prostu podniosła się, zarzuciła swoją torbę na ramię i wymaszerowała z domu jak żołnierz. Popatrzyłem za nią przez moment.- Wszyscy nas opuszczają, Mike. - usłyszałem tuż przy swoim uchu, odwróciłem sie i od razu tego pożałowałem. Była bardzo blisko. Ale nic nie zrobiła... na szczęście? Po chwili odsunęła się z lekkim westchnieniem i również wstała. - Ja też musze się zbierać. Wpadłam tylko na chwilkę przy okazji... Mike był tak dobry, że zgodził się mnie zabrać ze sobą. - spojrzała na mnie z usmiechem. Nikt nic nie powiedział. - Cały tydzień będę miała zajęty, ale w przyszłym możemy się spotkać. Znasz numer. - wstałem by ją odprowadzić. - Nie kłopocz się, zostań ze swoim gościem. - znów się uśmiechnęła. - Pa, kochanie. - cmoknęła mnie i poszła. Usiadłem z powrotem wzdychając cięzko.- Co ty wyprawiasz? - usłyszałem natychmiast pytanie. Spojrzałem na kobietę, która wbijała we mnie oczy jak szpile.- O co ci chodzi? - odmruknąłem tylko odwracając od niej wzrok.- O to, że chyba oszalałeś!- Słuchaj... - wkurzyłem się trochę. - Przychodzisz tu nie wiadomo po co, z Janet jeszcze, która się do mnie nie odzywa, posiadujecie sobie tutaj z Doną... O co ty masz do mnie pretensje?!- Ja? O nic, w żadnym wypadku. - powiedziała z wciąż tym samym spojrzeniem. Westchnąłem kręcąc głową. - Rozumiem, że Dona już cię nie obchodzi. - tym stwierdzeniem rozsierdziła mnie do żywego.Zerwałem się z krzesła, omal się nie przewróciło. Spojrzałem na nią wściekły.- Jakim prawem tak do mnie mówisz?! To ja ją zostawiłem?! To ja jej powiedziałem, że mam ją gdziesz i żeby spadała?! To ona ma mnie w dupie i pokazuje to na każdym kroku! Mam chodzić za nią po kolanach?! Błagać, prosić, poniżać się?! Dość już się przed nią napłaszczyłem! I co?! Dało to coś? Sprawiło, że do mnie wróciła?! Nie będę się nikogo o nic prosił!- Zachowujesz się jak dziecko, Mike. - powiedziała niewzruszona. Zawsze to jej opanowanie. Wkurzało mnie, że mnie wszystko rozwala od środka, a ona sobie tak siedzi spokojnie. Prychnąlem.- Ja się zachowuje jak dziecko, tak? A ona? Jak ONA się zachowała w stosunku do mnie?! Rozkochała w sobie, narobiła nadziei nie wiadomo na co, pożyła sobie w luksusach, a potem... potem wyrzuciła jak zabawkę, która jej się znudziła.- Dobrze wiesz, że to nie prawda. - powiedziała znów spokojnie, ale patrząc na mnie już też trochę łagodniej. - Mówisz tak o niej tylko dlatego, bo cię zraniła, nie dlatego, że tak myślisz. - usiadłem z powrotem i schowałem twarz w dłonie.- Nie potrafię sobie... z tym poradzić. - szepnąłem spoglądając przed siebie. O dziwo... zaśmiała się. - Z czego sie śmiejesz?- Tutaj właśnie przechodzimy do sedna sprawy, Mike.- Jakiej sprawy?- Jak myślisz, po co się tu znajwiłam? I to jeszcze razem z Janet? Nie wydało ci sie to dziwne?- Wydało, owszem. Ona cię nie znosi.- Właśnie. I tak po prostu wprowadziłeś sobie tutaj Madonnę. Swoją nową dziewczynę. - parsknęła śmiechem.- O co ci chodzi znowu, Lisa? - popatrzyłem na nią podejrzliwie. Chyba nic jej znowu nie przyszło do głowy głupiego? Znów się uśmiechnęła.- Podobno jesteś inteligentny, ale w tej chwili zaczynam w to powaznie wątpić.- Przestań mówić zagadkami!- W normalnej sytuacji Dona i Janet rozdrapałyby mnie tu na miejscu, rozumiesz?! Zadzwoniłam do Janet. Mimo tego, że się do ciebie nie odzywała cały czas próbowała przemówić Donie do rozsądku. Bo też jej się nie chciało wierzyć, że masz ze mną romans. - parsknęła śmiechem.- Nic kompletnie z tego nie rozumiem... - patrzyłem na nią z lekkim strachem.- Zaraz zrozumiesz. Dogadałyśmy się, że przyjedziemy tu do niej razem i ja osobiście jej wszystko wytłumaczę. Rozumiesz? Rusz trochę głowa, Mike. To nie jest pusta laska, tylko młoda troche zagubiona dziewczyna, ale mądra dziewczyna. I udało nam się przebić przez ten jej pancerz, którym znowu się owinęla.- Jaki znowu pancerz... - zaczynałem się bać... bo chyba zaczynało do mnie docierać o czym mówi. Zaczęła się znów śmiać. - Dlaczego się śmiejesz?- Bo to jest śmieszne! To jest tak śmieszne... że aż tragiczne! - powiedziała patrząc na mnie już bez uśmiechu. - Rozmawiałyśmy tutaj zanim się nie pojawiłes z tą lampucerą. Uwierzyła w końcu, rozumiesz? UWIERZYŁA. Chciała cię na kolanach o wybaczenie błagać, a tu za chwilę wchodzi szanowny Król Popu od siedmiu boleści z pierwszą dziwką Hollywood. Brawo, Michael. - powiedziała wstając i ściągając swoją torebkę z krzesła. Nie zwracała najmniejszego uwagi na szok wymalowany na mojej twarzy.- Ale... jak... przeciez mówiła...- No co ci takiego mówiła? - spojrzała znów na mnie.- Że nic do mnie nie czuje... - znów zaczęła się śmiać.- Wiesz co? Ty nparawdę jesteś dzieckiem w skórze dorosłego faceta. Ja myślałam, że ty wiesz... - pokręciła głową.- Co wiem?- Przecież to jest młoda dziewczyna! Ledwo co wkroczyła w dorosłość, ty nie możesz jej traktowac tak jakby miała co najmniej tyle samo lat co ty! Ona uczy się własnie na błędach, narobiła głupot bo sama siebie jeszcze dobrze nie zna, nie zna świata w jakim wszyscy żyjemy, jest młoda i głupia, ja byłam pewna, że ty to dostrzegasz! To jest oczywista rzecz i tak waląca po oczach że tylko skończony idiota mógłby to przeoczyć, którym ty zresztą jesteś, i płakać bo dziewczyna powiedziała mu, że go nie kocha! Przeżyła swoje z chłopakiem w Polsce, może ci sie to wydaje teraz niczym, ale dla niej to była katastrofa, może tego na pierwszy rzut oka nie widać, ale przez cały czas bała się powtórki z rozrywki! A ty zamiast kawałek po kawałku wyważać ten mur, który sobie stworzyła przygruchałeś sobie Madonnę! Brawo, Mike! Najpierw ona narobiła sobie bigosu i teraz go zjada, a teraz ty sobie narobiłeś jeszcze lepszego, więc teraz ty będziesz zjadał swój. Mam nadzieję, że będzie ci smakował. - patrzyłem na nią z oczami wielkimi jak cebule. Najgorsze było to, że miała racje. Tylko niektórzy naprawdę nie dostrzegają oczywistych rzeczy, dopóki ktoś im ich nie pokaże palcem. Tak jak teraz zrobiła to Lisa. Pokazała wyraźnie o co chodzi, ba, nie dość że wskazała palcem dokładnie to co sam miałem zobaczyć, to dosłownie podała mi to na tacy wykazując dokładnie o co chodzi. Sam nie umiałem tego dostrzec, ani zrozumieć...Nie, to nie było najgorsze. Najgorsza była świadomość, która po chwili do mnie dotarła. Jeszcze chwilę temu chciała mnie przepraszam i błagać, a w chwilę później...Ukryłem twarz w dłoniach, ale długo na tyłku nie siedziałem. Poderwałem się w ułamku sekundy, ale zatrzymała mnie.- Dokąd się wybierasz?- Jak to dokąd?! Muszę ją znaleźć...!- Daruj sobie. - powiedziała znów się śmiejąc kręcąc głową jakby nad czyjąc jeszcze większą głupotą. Popatrzyłem na nią znów nie rozumiejąc. Przeciez musze jej powiedzieć... - Po co ty chcesz teraz do niej iść? Mike, nie masz czego u niej teraz szukać. - popatrzyłem na nią wielkimi oczami. - No co tak na mnie patrzysz? Mówiłam, że teraz będziesz jadł swój bigos. Ona swój już zjadła.- O czym ty do mnie mówisz...?- O tym, że możesz się pocałować w dupę, jeśli dosięgniesz. - zawsze była bezpośrednia aż do bólu.- Przecież musze z nią porozmawiać!- Nie masz o czym z nią rozmawiać, rozumiesz?- Dlaczego?!- Bo wyraźnie jej pokazałeś gdzie ją masz. Powiem inaczej. Pocieszyłeś się bardzo szybko. Ona nie znalazła sobie nikogo na twoje miejsce, bynajmniej ja o tym nic nie wiem. Mimo tego wszystkiego ciągle miała w głowie tylko ciebie. A ty? Jakimi słodkimi słówkami ją wcześniej karmiłeś? Za pewne teraz wypisuje je sobie wszystkie po kolei na liste i podkreśla dopisując: Kolejny stek bzdur od kolejnego kretyna. Idealnie jej teraz nakreśliłeś jak bardzo ci na niej zależało. Kazała ci spadać raz lub dwa, a ty już poleciałeś biegiem do następnej panny! Chociaż tutaj to nie jest panna tylko stara kwoka. Gdybyś chociaz wybrał lepiej. Naprawdę.- To co ja mam zrobić...- Nie wiem! Nie wiem. Tu masz wszystko czego sobie teraz na gotowałeś, to się teraz tym zajmuj. SAM. - powiedziała patrząc na mnie przez chwilę jeszcze i wyszła.Patrzyłem za nią jeszcze jakiś czas stojąc w miejscu, a potem opadłem na krzesło aż zaskrzypiało. Podparłem głowe na jednej ręce i nie wiedziałem co zrobić lepiej... Walnąć nią w ten stół... czy może zacząc rwać sobie włosy z głowy. Byłem wściekły. Wściekły na siebie, że się nie domyśliłem... Może to i jest jej wina, ale nie do końca. Powinienem był wiedzieć... W końcu nie raz mi o tylu rzeczach mówiła. Powinienem był być przy niej, kiedy mnie wyrzucała, powinienem był wracać jak bumerang. Gdy wywaliła mnie drzwiami powinienem wejsć oknem, i tak aż do skutku. Nie zrobiłem tego. Zamiast tego wolałem się wypiąc, obrazić jak mały dzieciak i pieprzyć się ze słodką idiotką, która miało pół miasta. Rzygać mi się chciało, dosłownie. Zaczynał boleć mnie żołądek.Byłem o jeden maleńki krok od odzyskania tego o czym tylko mogłem marzyć przez ostatnie tygodnie. I jak zwykle sam to wszystko zaprzepaściłem. A Sevie mówił... pokręciłem głową śmiejąc się teraz sam z własnej głupoty.


Nie płacz, kiedy odejdę... bo to będzie tylko jeden wielki żart.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant