Wprowadzenie.

407 16 11
                                    

 Niebieskie oczy patrzące na mnie z nienawiścią. Jasnobrązowe włosy lekko kręcące się na końcach. I dłonie. Małe dłonie o smukłych palcach zaciśniętych na butelce czerwonego wina. To już powoli staje się naszą codziennością, czyż nie? I te przeklęte, różowe usta, które ze złością wyszeptały:

-Pierdol się.

4 lata temu myślałem o tym inaczej. Związki wydawały mi się istną sielanką, tęcza, jednorożce i ciągłe pocałunki. Byłem naiwny. Och, jak cholernie naiwny. Chciałem znaleźć swoją „drugą połówkę", „bratnią duszę" i inne ckliwe określenia, jakimi ludzie określają miłość. Myślałem, że w końcu będę szczęśliwy i spełniony. Pieprzone wyobrażenia szesnastolatka. Jednak miłość nie jest taka łatwa, nic co ma związek z ludźmi nie jest łatwe.

-Odłóż butelkę i połóż się w końcu. Jest druga w nocy, proszę cię.

Zamierzałem powiedzieć to stanowczo, ale mój głos załamał się i zabrzmiało to błagalnie. Nie potrafię wypowiedzieć nawet głupiego zdania w taki sposób, jaki bym tego chciał. Czy ja w ogóle mogę jeszcze zrobić cokolwiek tak, jakbym tego chciał? Wygląda na to, że nie.

-Jesteś ostatnią osobą, której bym się teraz posłuchał. Zejdź mi z oczu, bo mdli mnie na twój widok. –powiedział, nerwowo wypijając resztę wina w butelce jednym tchem.

Oto właśnie miłość mojego życia. Może gdyby ktoś mnie wcześniej uprzedził, że to będzie takie trudne, to bym tego nie robił? Nienawidzę siebie za takie myślenie.

-Za to wielu innych osób słuchasz się bardzo chętnie.

Louis zamarł. Przesadziłem.

-Po prostu idź już spać, proszę. Czeka nas jutro ciężki dzień, a ty pijesz już drugą butelkę wina.

Chciałem ratować sytuację, ale to chyba nic nie pomogło. Powinienem najpierw przemyśleć to, co mam zamiar powiedzieć, ale przy tym chłopaku jest to prawie niemożliwe.

-To jest po prostu niesamowite. – zaśmiał się –Kurwa, jesteś niesamowity! Z każdym dniem coraz bardziej nie mogę uwierzyć w twoje pierdolenie! Jak możesz się tak w ogóle zachowywać, ty pieprzony egoisto?! – wykrzyczał.

-Każdego dnia widzę cię pijanego albo naćpanego, zrozum, że nie tak wyobrażałem sobie naszą przyszłość! Zresztą, nazywasz mnie egoistą, a chyba nie widzisz jak ty się zachowujesz. Skończ już, kurwa. – wybuchłem.

Atmosfera zrobiła się gęsta. Zapadła cisza. Wpatrywałem się w jego klatkę piersiową, która nerwowo podnosiła się i na zmianę opadała. Każdy jego oddech był przepełniony złością, miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci i mnie zabije. Czy on byłby do tego zdolny? Kiedyś od razu stanowczo bym zaprzeczył. Teraz sam już nie jestem pewien. Wszystko diametralnie się zmieniło.

Po chwili usłyszałem kroki na schodach hotelowego korytarza. Drzwi do naszego pokoju otworzyły się z rozmachem, do środka wszedł zdenerwowany Liam w spodniach od piżamy i jasnej koszulce. Tylko tego tu brakowało.

-Mam już dosyć! Mam dosyć waszych krzyków w środku nocy. Przysięgam, że jeśli się zaraz nie przymkniecie, to was rozszarpę. –wysyczał, po czym spojrzał na nas i wiedział.

Już wiedział, że Louis jest pijany. Znów. Po chwili za jego plecami zobaczyliśmy zaspanego Nialla, który wydawał się nieco spokojniejszy, choć i tak prawdopodobnie nie był zadowolony z naszej kłótni.

-Co się stało? – zapytał, przecierając oczy wierzchem dłoni.

-Gołąbki znów mają gorsze dni. –mruknął Liam.

For your eyes onlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz