Rozdział 30

1.1K 114 8
                                    

Kiba ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił w kąt. Był rozwścieczony i patrzył na mnie z tak, że miałam  ochotę uciekać przez okno. Akamaru zawarczał ostrzegawcze na swojego pana, co wprawiło mnie w zaskoczenie. Odkąd z nimi jestem nie widziałam nigdy by warczał na szatyna. Zaczęłam się bać tego co Kiba mógłby mi zrobić.
Akamaru znów zawarczał.
- Wyjdź - warknął szatyn takim tomem, ze przeszły mnie ciarki. Głośno przełknęłam ślinę i drżacymi dłońmi próbowałam złożyć znaki by się bronić ale widząc to unieruchomił mi ręce nad głową.
Akamaru zaczął tym razem szpetnie warczeć.
- Kiba puść mnie - zaczęłam się wyrywać a serce waliło mi jak oszalałe.
- Akamaru wyjdź natychmiast! - pies z ociaganiem ale spełnił żądanie pana zabierając Kobo ze sobą. Złapał go za luźną skórę na karku i niósł jak szczeniaka.
Szatyn spojrzał na mnie ale ani się nie  uśmiechnął ani nie wykonał żadnego ruchu. Patrzył. Oddychał coraz bardziej spokojnie jakby próbował zapanować nad sobą.
Znów podjęłam próbę uwolnienia się ale tylko go tym rozdraznilam na nowo. Mocniej zacisnął dłonie na moich rękach, ale nie sprawiał mi tym bólu.
- Powiedz mi Mei co takiego zrobiłem nie tak? - zapytał na pozór spokojnym tonem.
- Jeszcze pytasz? Ożeniłeś się ze mną z litości i to jeszcze zmusiłeś mnie do ślubu - wysyczałam czując narastający gniew.
- Dałem Ci to czego Cię pozbawiono i to na być taka wielka zbrodnia? Powód do wyprowadziki? -  jego spojrzenie paliło.
- Nikt Cię o to nie prosił! Lepiej nam będzie jak wrócimy do dawnego życia! - wrzasnęłam.
- Ja nie chce dawnego życia, w którym nie ma Ciebie - warknął.
- Dlaczego liczy się tylko to co ty chcesz?
Kiba nic mi na to nie odpowiedział, sposcil wzrok i nie patrzył na mnie.
- Hana mówiła mi żebym odpuścił - zamilkł na chwilę po czym podniósł głowę - a ja wiem, że jak teraz odpuszczę to Cię stracę. Nie wrócisz do mnie.
Zachciało mi się płakać a do głowy przedostały się wyrzuty sumienia. Czy ja dobrze zrobiłam? Co mogłam zrobić inaczej?
Nagle szatyn objął mnie mocno, kładąc się na mnie. Próbowałam się ruszyć ale tylko wzmocnił uścisk. Powoli i z dużym wahaniem odwzajemniłam uścisk. Nie sciskałam go moco a delikatnie. Kiba zaczął pokrywać moją twarz szybkimi pocalinkami aż w końcu trafił w usta. Przylgnął do mnie mocniej i pocałował delikatnie, czule.
Nie miałam siły walczyć z nim i w zasadzie nawet nie miałam na to ochoty. Pozwoliłam mu robić ze mną co chciał.
- Jesteś moja - powiedział między pocałunkami. -  Moja!
Żądał ode mnie potwierdzenia ale zamiast mu odpowiedzieć pocalowalam go wkładając mu język do ust. Chciałam go rozproszyc by zapomniał o tym, nie chciałam na to odpowiadać.
Później leżałam przytulona do jego nagiego torsu. On gladził mnie po ramieniu.
- Wiem skąd masz blizne na nodze - powiedział gdy już miałam zasnąć.
- Jak się dowiedziałeś?
- Poprosiłem Kuromaru żeby opowiedział mi co stało się tamtego dnia. Jeżeli masz ochotę i będziesz czuła się na siłach możemy jutro spotkać się z nim - pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobrze - mruknęłam - dziękuję.
Zapadła cisza. Wsłuchiwałam się w otoczenie i skupiłam się na ruchach jego klatki piersiowej. To było jak oderwanie od rzeczywistości, tak jakbym niczego się nie dowiedziała i nic się nie wydarzyło. Spokój ... mój azyl.
- Mei... kocham Cię -  moje serce stanęło a zaraz ruszyło galopem. Słyszałam to już nie raz ale tym razem chyba mu uwierzyłam. Jak tchórz udawałam, że śpię.

Kiba: Akamaru To Pies Czy Kot?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz