Rozdział 17

1.4K 134 53
                                    

Skończyło się tak, że Kiba spał razem ze mną na podwórku. Całą noc mocno mnie obejmował, nie przejmując się moimi protestami. Rano wstał pierwszy, zmienił opatrunek Akamaru, który dzisiaj już czuł się o wiele lepiej, bo nawet miał siłę pójść na mały spacer. Szatyn nie chciał, żeby jego przyjaciel zbytnio się męczył więc nakazał mu siedzenie w pokoju. Dał mu porządne śniadanie i dużo wody.

Kobo znów piszczał niemiłosiernie więc dostał miskę z ciepłą wodą, w której pływał leniwie. Nic się nie liczyło tylko woda, bo nawet na śniadanie nie chciał z miski wyjść. Odłożyłam mu duży kawałek sera na parapecie by troszeczkę pokombinował jak go zdobyć. 

Kiba od rana patrzył na mnie ale się nie odzywał więc było więcej niż pewne, że on coś kombinuje. Zjadł w milczeniu i znów zamknął się w sypialni z Akamaru. Dochodziły stamtąd jakieś dziwne powarkiwania, skamlenia i piski więc można było wywnioskować, że rozmawiają. 

Wybrałam się do wioski, sprawdzić okolice. Jadnak nic nowego się nie działo. Nie było też żadnych nowych plotek. Zrezygnowana kupiłam składniki na obiad. Skoro nic się nie działo to trzeba było chociaż porządnie zjeść. Kroiłam warzywa w równiutkie paski, powoli nie spiesząc się. Nuciłam sobie jakąś piosenkę chociaż nie mogłam przypomnieć sobie za bardzo tekstu. Kobo teraz biegał po pomieszczeniu co chwila wskakując do miski z zimną wodą i rozchlapując. 

Poczułam jak ktoś przytula mi się do pleców, serce podjechało mi do gardła. Chciałam zamachnąć się nożem ale osobnik złapał mnie za rękę. Zobaczyłam obrączkę na palcu, zrobiłam oddech, mało nie dostałam zawalu.

- Chcesz mnie zabić? - zapytałam a serce waliło mi jak młotem. 

- Nie chciałem Cie przestraszyć - szepnął mi do ucha.

- Czego chcesz? - próbowałam odepchnąć go łokciem ale przykleił się jak rzep. 

Czułam jak składa małe pocałunki na moim karku. 

- Kiba - powiedziałam ostrzegawczo. 

- Pozwól mi - prosił władając rękę pod moją bluzkę i łapiąc mnie za pierś. - Proszę pozwól. 

Jego już całkiem pogięło! Odwróciłam się do niego gwałtownie ale zamknął  mi usta pocałunkiem. Nie przejmował się całkowicie moim protestem.

- Pozwól mi - szeptał miedzy pocałunkami. 

Osaczał mnie tak, że nie wiedziałam co mam robić. Pozwoliłam mu posadzić mnie na szafce kuchennej. Całował mnie cały czas co chwila schodząc na moją szyje. 

- Kiba czego ty ode mnie chcesz? - prawie szepnęłam.

- Ciebie chce... Ciebie - pocałował mnie tym razem tak, że straciłam zdolność myślenia. 

Ja nie wiem co we mnie wstąpiło, zrzuciłam z siebie koszulkę i przywarłam do szatyna. Włożyłam mu dłonie we włosy, ciągnęłam go za nie. Obudziło się we mnie pragnienie nad którym nie mogłam zapanować. Kiba zachichotał, złapał mnie w pasie jedną ręką i przeniósł na mały stół. Położył mnie na nim i nakrył swoim ciałem. Całował moją szyję powoli schodząc niżej, tworzył na moim ciele mokre ścieżki. 

Zniecierpliwiona usiadłam i zdjęłam jego bluzkę, rzucając gdzieś za siebie. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione. Przejechałam dłonią po twardych mięśniach zachwycając się ciepłem jego skóry. Kiba warknął niczym dzikie zwierze i rzucił się na mnie już nad sobą nie panując.      

Kiba: Akamaru To Pies Czy Kot?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz