XXXIII.Taylor

2.5K 147 6
                                    

Od mojej kłótni z Rozalią minęły trzy dni. Już jest wszystko w porządku pomiędzy nami. Jeszcze kilkukrotnie musiałem jej obiecać, że pomysł skreślenia cichego gangu wyrzucę do kosza i spalę go, a następnie prochy rozsypię, stojąc przy krawędzi kamieniołomu, po czym mam wziąć gumowy młotek i wybić sobie z głowy jakiekolwiek wspomnienie tego pomysłu. To wszystko to słowa mojej kochanej Rozalii. Oczywiście kolejnym jej zwycięstwem jest to, że powrót do Krakowa został przeniesiony i na czas bliżej nieokreślony zostajemy w rezydencji.

Ale sam nie wiem, dlaczego tak naprawdę to rozważałem. Przecież dobrze wiedziałem, jakie mogą być konsekwencje jeszcze przed tym, jak wykrzyczała mi je moja kobieta. Moim usprawiedliwieniem jest to, że mam serdecznie dość uciekania przed tym wszystkim i szukam sposobu, aby zakończyć ukrywanie się. Jestem prawie dwudziestopięcioletnim mężczyzną, który chce wreszcie wsunąć obrączkę na palec kobiety, którą kocham. Nie mówię, że teraz, ale za dwa lub trzy lata chciałbym dumnie kroczyć u jej boku, głaszcząc od czasu do czasu jej zaokrąglony brzuch, w którym dojrzewałby owoc naszej miłości. Chciałbym spędzać niektóre dni z naszymi przyjaciółmi. Pracować w swoim gabinecie ze świadomością, że ona jest w tym samym budynku, szczęśliwa i – przede wszystkim – bezpieczna.

Tego wszystkiego nie będzie dopóki wisi nad nami przeszłość tej dziewczyny. Mimo że Dariusz nie wykazuje oznak, że wie, gdzie znajduje się Rozalia niewykluczone jest, że się nie dowie. A może już wie, tylko chce uśpić naszą czujność?

Pewnego dnia moja narzeczona napomknęła o tym i stwierdziła, że nie pojmuje, dlaczego Dariusz nie chce jej dać spokoju. Twierdzi, że nigdy nie obiecywała mu zbyt wiele, a mimo to on stał się w jej stosunku napastliwy i zaborczy, a z czasem także agresywny.

Jeśli chodzi o to, że nie chce dać jej spokoju, nie dziwię mu się aż tak bardzo. Naprawdę. Sam zastanawiałbym się na jego miejscu, jak ją zdobyć. Jednak nie próbowałbym zabić jej narzeczonego. Ani nie cieszyłoby mnie, jeśli byłaby u mojego boku nieszczęśliwa.

Ale też nie jestem święty: przecież na początku ją porwałem. Przetrzymywałem wbrew jej woli. Ukrywałem przed światem. Jednak w chwili, gdyby chciała targnąć się na swoje życie lub zrobiła coś równie drastycznego, wolałbym ją wypuścić i po prostu spróbować ponownie ją zaprosić na kawę. Albo na kolację. Na cokolwiek. I starałbym się ją zdobyć, bez przemocy i szantażu.

Idę powoli przez hall i wychodzę przed budynek. Dzisiaj przyjeżdża Dorian, aby oficjalnie złożyć sprawozdanie. Nie rozmawiałem z nim odkąd powiedział, że przebywająca u Dariusza Rozalia zniknęła. Trochę więc czasu minęło. Mam jednak nadzieję, że nie przywiezie mi zbyt wielu wiadomości. Mówiąc wprost: wolałbym, aby mojemu zaufanemu szpiegowi nie obiło się o uszy nic, ci związane byłoby z moją Rozalią.

W mojej kieszeni wibruje telefon, informując mnie o nowym połączeniu. To Rozalia. Na szczęście, ponieważ dzwoniłem do niej parę minut temu, jednak nie odebrała.

- Kochanie przepraszam, że od razu nie odebrałam – zaczyna, nim zdążę się odezwać – mam wyciszony telefon, jak zwykle, a miałam go w torebce.

- Włącz dźwięk – proszę ją.

- Jak tylko skończymy rozmawiać – zgadza się. – Czy coś się stało, że dzwoniłeś?

- Po prostu chciałem usłyszeć twój głos.

- Tylko to? – pyta z powątpiewaniem.

- No i oczywiście zapytać, za ile będziesz w domu?

- Tak też myślałam. – Wzdycha. – Miałam iść na trening, ale został odwołany, więc...

- Trening? – powtarzam. – Nie mówiłaś mi nic o żadnym treningu.

Jesteś moja, kochanie II || T.L. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz