Rozdział 11

386 56 13
                                    

Wiadomość przychodziła jedna po drugiej, Jurij jednak nie zamierzał ich otwierać. Chciał się odciąć. Siedział na fotelu przy swoim biurku leżąc głową na blacie, a raczej na zeszycie do fizyki, z której zadanie dawno już odrobił. Nie miał ochoty wstawać, nie miał ochoty się ruszać. Nie miał ochoty istnieć.

Jednym ruchem dłoni strącił telefon z biurka. Ten z hukiem upadł na podłogę, jednak bez stłuczeń. Żałował, że zainwestował w nowy. I że Otabek jakimś cudem zdobył jego numer. Telefon nie przestawał wibrować wprawiając właściciela urządzenia w furię. Chłopak wyłączył komórkę i spowrotem rzucił ją na podłogę. Znów bez uszkodzeń.

Zgarnął wszystkie książki z biurka do plecaka i rzucił go w kąt pokoju. Sam nie wiedział czego najbardziej potrzebuje. Miał dość bycia samym sobą. Nie chciał brać wszystkiego co się wydarzyło jako problemy, wystarczyłoby by puścił to w niepamięć i pozwolił sobie funkcjonować normalnie.

Nie potrafił tego zrobić. Łatwiej było mu płakać i użalać się nad samym sobą. Przede wszystkim dla tego, że musiał wyżalać się do siebie, bo nie miał znajomych, którzy mogliby go wysłuchać i wesprzeć w tak trudnym czasie. Gdyby komuś powiedział o tym co czuje zostałby wyśmiany, zmiażdżony i odrzucony. Już kiedyś to sprawdził.

Chłopak ciężko wstał od biurka i skierował się w kierunku wyjścia z pokoju. Przez całe wydarzenie zapomniał sprawdzić ile jeszcze pieniędzy ma na koncie i na ile mu to wystarczy. W zależności od wyniku musiałby znów podjąć się jakiegoś zajęcia, najpewniej- wrócić na portal.

W salonie znalazł swój laptop, otworzył go, włączył i połączył się z przeglądarką. Zalogował się na stronie swojego banku i nacisnął opcje "sprawdź konto". Odczekał chwilę, aż strona się załadowała i ująwszy ekran wzrokiem szybko zakrył usta dłonią.

Suma przelana na jego konto trzy dni wcześniej przez jedną osobę była równa wartości conajmniej pięciu klientów. A przecież z nikim się nie umawiał. Odpowiedź była więc tylko jedna. Pomyłka. W głębi serca jednak, Jurij wiedział, że nie przez przypadek ta kwota znalazła się na jego koncie. Otabek.

~~

   — Mówiłeś, że odłożyłeś już większość sumy — powiedziała pani Altin spoglądając na swojego syna zaniepokojonym wzrokiem. Nie spodziewała się, że nastolatek tak nagle zrezygnuje z motora. Męczył ją o niego przecież już od dziecka.

   — Kupiłem już co chciałem, motor mi nie potrzebny — odpowiedział spokojnie Otabek zakładając ręce za głowę. Nie kłamał. W prawdzie upragniony pojazd nadal nie stał na podjeździe to jego zdaniem kupił już to czego potrzebował. Kupił strosunek ze swoją księżniczką, choć osoba, która tak nazywał wcale o tym nie wiedziała. Lub domyśliła się zaglądając na stan konta.

   — Co takiego? — ciemnowłosa kobieta podparła się rękami po bokach i zmierzyła wzrokiem swoje dziecko.

   — To nie ważne — mruknął tylko ciemnooki i wstał. — Muszę już iść bo się spóźnie. Ty też.

Obojętnie opuścił pomieszczenie zostawiając za sobą swoją rodzicielke i otwarte drzwi. Wyszedł z domu i skierował się w kierunku pobliskiego parku. Nie miał gdzie się spóźnić, jednak wolał zniknąć nim kobieta zrobiłaby mu awanturę.

————————————————

Zdaję sobie sprawę, że długo mnie nie było (wiem, że krótko w stosunku do innych książek) ale na to opowiadanie również nie miałam weny ~
Nie obiecuję kiedy pojawi się następny rozdział, ale jak odpowiednio mnie zachęcicie to może pojawi się w przyszłym tygodniu :3 ale musicie napisać więcej komentarzy i dać więcej gwiazdek niż jest za jednym razem w którymkolwiek rozdziale z tej książki ;-) miłego dnia!

Godzina UkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz