30

1.9K 194 6
                                    

Lance był zmęczony. Tak, jak denerwował się w ćwierćfinale, tak stres nie opuszczał go nawet przed półfinałem.

Wiedział, że wszystko pójdzie dobrze. Musiało.

Przez cały czas wspierał go Keith. Był z nim na prawie każdym kroku. Wspólne wypady do baru stały się niemal codziennością. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało, a Lance jedynie przekonywał się co do dobroci ludzi.

Zaufał Kogane jak nikomu innemu. Wierzył, że młodszy nigdy go nie wykorzysta, nie zostawi na lodzie.
Chciał wiele razy powiedzieć mu, że może oczekuje dokładnie tego samego, ale nic nie przechodziło mu przez gardło.

Najdrobniejsze słowa podzięki, próby powiedzenia, jak bardzo Keith jest dla niego ważny. Nic. Nie dawał rady mówić tak bardzo ekspresyjnych słów. To było dla niego za dużo.

Bał się, że jeśli wyda się z uczuciami, nikt nie będzie chciał go znać, a już szczególnie młodszy Kogane.

Myśli przerywały mu taniec. Nie mógł się skupić, przez co przeklinał na czarnowłosego w myślach.

Musiał trenować. Jeśli miał przystąpić do finału, musiał być najlepszy.

||•••••••••••••••||

Teraz naszło mnie, że gdybym napisała to, co mam na myśli, skończylibyśmy tę książkę w... Trzy rozdziały?

Jakoś tak.

Więc... Ciągnąć tę nudę dalej, czy zakończyć?

Upadły || KlanceTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang