24

1.8K 211 5
                                    

Przed przeczytaniem upewnij się, że przeczytałeś 23, gdyż ten dodaję chwilę później!

||••••••••••••••••••••••••••••••||


Chłopak odetchnął głęboko, pocierając swoje spocone dłonie o siebie.

Od pamiętnej rozmowy w pizzerii minął miesiąc, ciągnąc za sobą mnóstwo treningów i stres, związany z zawodami. Ich dzień nadszedł właśnie dzisiaj.

Lance stał za kotarą, obserwując grupę, która rozgrzewała się do tańca przed kilkoma milionami ludzi. Allura wiedziała, że Kubańczyk denerwował się bardziej, niż sami tancerze, czy sama ona. Keith, który był z szatynem jako mentalne wsparcie, również to widział.

Próbował go przytulić, co udawało się, ale zaledwie na chwilę, gdyż Lance od razu uciekał z jego objęć i chodził w kółko, dumając nad ewentualnymi błędami, czy złym układem.

- Lance. Musisz się uspokoić, naprawdę wszystko będzie dobrze. Tyle ćwiczyliśmy, nie ma możliwości, abyśmy zrobili błąd. - Próbowała pocieszyć go jedna z tancerek, kładąc rękę na jego ramieniu. - Z tak dobrymi nauczycielami, dobrniemy do końca. I pamiętaj, żeby się do nas uśmiechać. - Puściła mu oczko i pobiegła za swoimi koleżankami, które wywołane przez jednego z informatorów, wyszły z gracją na scenę.

- Przecież nie ma się co martwić... - mruknął do siebie szatyn, obgryzając z nerwów paznokcie.

||••••••••••••••••••••||

Jakoś staram się wam wynagrodzić, okay?

Chujowe, bo chujowe, ale jest... ;-; Kto mi w ogóle dał klawiaturę.

Upadły || KlanceTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang