- Jungkook..- jęknął cicho, jednak bardziej z zażenowania niż podniecenia. Mając nadzieję że Bóg magicznie sprawi, że to go podnieci.

Chłopak zostawiał mokre ślady na jego szyi, powoli schodząc do obojczyków które kusząco wystawały, dodatkowo mieniąc się, zroszone potem.

Jednak to nie przeszkadzało mu w zagryzieniu się na jednym z nich, przez co młodszy sapnął cicho, zaciskając mocniej swoje uda.

Nigdy nie przypuszczał, że podczas seksu będzie się czuł jak na prywatnej mszy.

Jednak żadne z nich póki co nie protestowało. Obydwoje oddawali sie cudownemu uczuciu dotyku ukochanej osoby. Ciche westchnięcia wydobywające się z ich ust, świadczyły tylko o tym, jak bardzo pragną siebie w każdym tego słowa znaczeniu.

Żaden z nich nie wiedział, kiedy zbędny materiał sutanny opadł na podłogę. A oni oddali się wzajemnym pieszczeniu swoich rozpalonych ciał.

- O Jezusie..- wyjęczał mniejszy, kiedy zęby Jeona wgryzły się w jego delikatne udo.

- Jezusa nam do zabawy nie potrzeba, myszko.

Z pasją muskał opuszkami palców podbrzusze chłopaka, chcąc dać mu wszystko co najlepsze. Ustami tworzył ścieżkę od łydki, prowadzącą aż do uda. Pozostawił po sobie kilka śladów, które zostaną z Taehyungiem dłuższą chwile, dla Jeona było to piękne. Dla Taehyunga podobny efekt zrobiłaby pijawka.

Doświadczenie seksusalne Taehyunga mimo wcześniejszych stosunków z Jungkookiem dalej było żałośnie niskie.

Wiedział że się wkłada.

Jednak ich pierwszy seks to była porażka, Jungkook nie mógł dojść z zestresowania, wręcz mu oklapł. A Taehyung popłakał się z bólu, kiedy na drugi dzień klękał do komunii.

Po tym incydencie o stosunkach mogliby napisać "rzadko i niechętnie"

Dlatego teraz chcieli, aby naprawę  wszystko się udało, chociaż jeden raz.

Nie miał jednak możliwości dłużej się nad tym rozwodzić, gdy gorący mięsień ukochanego przesunął się po jego pachwinie, w górę i w dół, na zmianę. Jednym tchem wyśpiewał początek psalmu z niedzielnej Eucharystii. Coś o chwaleniu Pana.

- Boże, Jungkook! - krzyknął, nienaturalnie wyginając swoje ciało. Czuł, jak srebrny krzyżyk na łańcuszku wbija mu się w grdykę.

Po prostu nie był przyzwyczajony do czucia czyjegoś języka właśnie tam. Tak blisko pobudzonego członka. O losie, on tak rzadko miał okazję widywać go w takim stanie. Pulsującego, mokrego i przygotowanego na porządne wypieszczenie.

A podobno błogosławieni ci, co nie widzieli, a uwierzyli.

- Zdecyduj się - warknął, próbując trafić.

Boże, zawsze z laskami wychodziło łatwiej. Gdzie zaaplikował, było w porządku. Niewiasta piszczała i krzyczała na zmianę, zdzierając sobie gardło jego imieniem. Z Taehyungiem było dwa razy gorzej. Być może dlatego, iż uważał ich pierwsze "zwieńczenie miłości" za przełom. Chciał zrobić to dokładnie i finezyjnie. By ten zagorzały katolik niczego nie żałował.

Nawilżył penisa rozgrzewającym żelem, którego data ważności kończyła się jutro. Palcem rozprowadził resztę mazidła między pośladami Kima, zaczynając subtelnie w niego wchodzić.

Nagle w głowie słuchał chóry aniołów. Było to tak zajebiste..

Zacisnął spocone dłonie na biodrach starszego, podmuchując czarną grzywkę przyklejoną mu do czoła.

- Widzisz jakiś ty niegrzeczny, Taehyung - sapnął, wykonując pierwsze ruchy. Wspomniany bluzgał na głos, budząc pewnie sąsiadów, ograniczając się do wulgaryzmów na poziomie "kurczaczków" i przywołując świętego Barnabę. - Jeszcze przepustki do nieba nie dostaniesz.

- Skończysz tyle gadać, metalowa wersji dla ubogich?! Rozrywasz mnie!

Ten pochylił się, cmokając starszego kilka razy w zroszoną potem klatkę piersiową. Mówił, żeby odnalazł we wszystkim pierwiastek przyjemności, zapominając o bólu. Dodatkowo pieścił jego penisa dłonią, kciukiem skubiąc główkę. 

- No to teraz zaczniemy świntuszenie. 

Jungkook zagryzł dolną wargę i oparł  się na dłoniach, przez przypadek pociągając końcówki Kima. Wypychał biodrami w odpowiednim tempie, robiąc między nimi krótkie przerwy. Wciąż był pod wrażeniem ciasnoty, która go obezwładniała. 

Głos Taehyunga był słodki. Próbował hamować niekomfortowe dźwięki, zaciskając mocno powieki, jak i palce u stóp. 

Obaj niebyli długodystansowi. Po kolejnych pchnięciach, stękach  i paru wyzwiskach osiągnęli spełnienie, a Kim mógł zobaczyć światłość, a w niej wyłaniającą się postać.

Zdecydowanie lepszym widokiem był dla niego śmierdzący potem i zdyszany Jungkook.  

- Jak było? - szepnął zdyszany już Jeon.

- Dalej twierdzę, że ksiądz Wang zrobiłby to lepiej.

K O N I E C

Dear G̶o̶d̶, Satan » TaekookWhere stories live. Discover now