Rozdział 13

79 7 2
                                    

*Louis *

   Siedzę nerwowo na kanapie i staram się nie patrzeć na Toma, który nie spuszcza ze mnie wzroku. Boże, gościu przestań się tak na mnie gapić. To zaczyna się robić coraz dziwniejsze.
- No więc, Louis - zaczyna i pochyla się w moją stronę, zmieniając głos, niemal do szeptu. - Nie znam cię, ale wiem, że Eleanor pojawiła się u nas z twojego powodu. Nie wiem, co dokładnie się stało między wami, ale zraniłeś ją.
  Biorę głęboki oddech. Już wiem do czego zmierza ta rozmowa.
- Jeśli zranisz ją w jakikolwiek sposób to obiecuję ci, że będziemy inaczej rozmawiać. I napewno nie będę taki miły. Ostrzegam cię, masz ją dobrze traktować.
  Chcę powiedzieć, że jak nikomu innemu zależy mi na jej szczęściu, ale ledwo oddycham. Od kiedy boję się jakiegoś gościa?
-Rozumiemy się?
-Tak.
   Tom nadal mierzy mnie wzrokiem dopóki nie wraca Eleanor. Oboje uśmiechamy się na jej widok, a ja oddycham z ulgą.

*Eleanor*

   Mama ciągnie mnie w stronę kuchni i zatrzymuje się w części, której nie widać z salonu. Patrzy na mnie i posyła spojrzenie typu "lepiej miej dobre usprawiedliwienie".
- Zanim się wkurzysz...
-Nie jestem zła. Martwiłam się. Nie wróciłaś na noc.
-Wiem, wiem. Przepraszam. Poprostu... Mieliśmy dużo do omówienia. - wzdycha ciężko ale wygląda na spokojniejszą niż minutę temu.
-W porządku. Ale następnym razem zadzwoń, że nie wracasz.
  Uśmiecham się. Nie mogę uwierzyć, że jest taka wyrozumiała. Boję się jednak, jak zareaguje na wiadomość o wyjeździe.
- Mamo, jest jeszcze jedna sprawa.- kobieta patrzy na mnie z niepokojem.-Jutro Louis i jego znajomi jadą na wakacje.
-Domyślam się, że też chcesz jechać. - uśmiecham się niewinnie- Jesteś dorosła. Nie mogę ci tego zabronić. Ale jesteś pewna, że możesz mu ufać?
-Oczywiście. I jest jeszcze coś. Tata dzwonił.
  Mama patrzy na mnie zdziwiona. Wygląda na przejętą. Nie sądziłam, że to taka wielka sprawa.
-Rozmawiałaś z nim?
-Nie. - kiwa głową i oddycha z ulgą.
- To dobrze.
Kobieta idzie do salonu a ja robię to samo. Jednak zastanawia mnie dlaczego tak szybko zakończyła ten temat. Coś mi tu nie gra.
    Wchodzimy do pokoju a ja uśmiecham się.
-Muszę iść na górę się spakować. - wskazuję na schody i daje znać Louisowi żeby poszedł ze mną.
-Jak to spakować? - pyta Tom wyraźnie zaskoczony. Chyba nie spodoba mu się to co powiem.
-Jadę na wakacje. Z Louisem.
Mężczyzna patrzy na naszą trójkę i zatrzymuje spojrzenie na mamie.
-Pozwalasz jej na to?
-Tom. Daj spokój. - mężczyzna nie próbuje walczyć i poprawia się w fotelu, pijąc kawę. Mama posyła mi uśmiech i każe iść na górę.
   Wchodzimy po schodach po czym kierujemy się do mojego pokoju. Kiedy jesteśmy w środku zamykam drzwi. Louis rozgląda się po sypialni.
  - Chyba jest jakiś między narodowy dzień poznawania rodziców swojej drugiej połówki.- mówię na co Lou wybucha śmiechem.
-Definitywnie najlepsze święto w roku. - żartuje i kładzie się na łóżku.
-Więc Tom to trochę twój ochroniarz? - pyta, śmiejąc się.
-Błagam przestań. - odpowiadam i wyciągam walizkę na środek pokoju. - O czym gadaliście?
-Takie tam męskie sprawy.
-Czyżby zrobił ci ojcowski wykład? - zerkam na niego a on unika kontaktu wzrokowego. - Serio? O rany...
-Taaaa.
  Śmieję się cicho. To miłe uczucie wiedzieć, że tyle dla niego znaczę chociaż tak krótko się znamy. Zachowuje się, w stosunku do mnie, bardziej jak tata niż mój prawdziwy ojciec. To takie dziwne.
  Zaczynam pakować swoje ubrania a brunet siedzi i przygląda coś w telefonie.
-Może byś pomógł? - odrywa wzrok od ekranu tylko na chwilę i potem znów przewija ekran.
-Świetnie sobie radzisz.
-To co tam takiego ciekawego masz? - pytam i rzucam się na miejscu obok chłopaka. Kładę głowę na jego torsie i patrzę co ogląda. Siedzi na Facebooku. Same wyniki meczy i jakieś sportowe informacje. Nuuuudaaa. Aż nagle jedno zdjęcie przykuwa moją uwagę.
  - Czekaj, czekaj. - zatrzymuję go i cofam do kilku poprzednich postów, które zdążył pominąć - A kto to? - pytam i pokazuję na śliczną brunetkę.
-Jakaś moja koleżanka. Nikt ważny.
-To czemu polubiłeś jej zdjęcie? - macham telefonem i czekam na wyjaśnienie. Oczywiście chcę go trochę nabrać. Tak naprawdę nie przeszkadza mi to. Ufam mu, a reakcja na czyjeś zdjęcie nic nie oznacza.
   Louis sięga po urządzenie i mi je zabiera. Wyłącza telefon i chowa go do kieszeni.
  Kładzie rękę na mojej talii i obraca mnie tak, że leżymy twarzą do siebie.
- To koleżanka. Przysięgam. Mogę przestać lubić to zdjęcie.
  Patrzę na niego z poważną miną i ledwo powstrzymuję śmiech.
-Chyba nie obrazisz się za coś takiego?
-Nie wiem. Może. - odpowiadam i wybucham śmiechem. -No weź. Nie przeszkadza mi coś takiego. Bez przesady. Chciałam zobaczyć twoją reakcje.
-He he he. Bardzo śmieszne. - Louis udaje obrażonego i odwraca się do ściany.
-Oj nie obrażaj się. - mówię i przytulam się do jego pleców.
-Miałaś być zazdrosna. - kręcę głową ale uśmiecham się.
-Przecież jestem.
  Lou przekręca się i mocno mnie obejmuje. Wtulam się w niego i cieszę jego bliskością.
   Dopasowuję ostatnie rzeczy i sprawdzam czy niczego nie zapomniałam. Chłopak bierze walizkę i zanosi ją na dół do holu.
- Wszystko wzięłaś?
-Tak. Sprawdziłam dwa razy.
-W porządku. A gdzie wy wogóle się wybieracie?
-Mamy lecieć do Tajlandii. - moją mamę chyba zamurowało. W sumie nie dziwię się, no bo heloł to TAJLANDIA.
-Niesamowite. Ale wrócisz żeby pomóc nam przy ślubie?
- Oczywiście, że tak. Kto lepiej pomoże ci dobrać suknię?
   Mama ściska Louisa i słyszę jak mówi mu, że ma się mną opiekować.
Puszcza brunet i obejmuje mnie.
-Myślę, że powinnaś skontaktować się z Jasonem.- szepcze mi na ucho. Przytul mnie mocno i kiedy stoimy naprzeciwko kiwam głową.
  Tom ściska rękę Louisa i wymienia ze mną uścisk. Po fali czułości wreszcie wychodzimy na zewnątrz. Wsiadamy do samochodu i jedziemy do hotelu.
-Jeszcze tylko kolacja z moimi rodzicami i witaj Tajlandio.

  

Tough Love (Salvation II cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz