Rozdział 4

141 11 2
                                    

      Gdy wstaję rano, czuję zapach smażonego bekonu i czegoś jeszcze. Nie jestem pewna co to ale szybko wybiegam z łóżka. Wchodzę do kuchni i zauważam Toma, czytającego gazetę i pijącego kawę. Przy kuchence stoi moja mama i smaży naleśniki.

-Dzień dobry.- witam się wesoło.

-Cześć Eleanor.- odpowiada mi Tom z uśmiechem- Jak się spało?- Zawsze zadawał mi to pytanie gdy tylko rano mnie widział. Było to bardzo miłe i to jego ciągłe pytanie ani trochę mnie nie denerwowało.

-Naprawdę dobrze.- jak zawsze z resztą. Było cicho i spokojnie, nie tak jak kiedy mieszkałam z ojcem.- Ale pięknie pachnie.-mówię siadając na stołku.

-Zeszłaś w samą porę.-mama odwraca się do mnie i podaje mi talerz z jedzeniem.- W przeciwnym razie ten pan zjadłby wszystko.

-Nic nie poradzę na to, że tak wspaniale gotujesz.- odpowiada w swojej obronie Tom.

-Co to  za zapach?- do kuchni wchodzi Jason. Ma na sobie krótkie czarne spodenki i szarą koszulkę. Przeciąga się po czym zajmuje miejsce obok mnie.

      Zajadamy się śniadaniem i opowiadamy o planach na dzisiejszy dzień. Mama i Tom mają dziś wolne więc zamierzają wybrać się na jakieś zakupy. Proponują abyśmy pojechali z nimi. Wymieniam spojrzenie z blondynem i wspólnie decydujemy się na wyjazd.

      Przebieram się, robię makijaż i poprawiam włosy. Biorę torebkę, do której wrzucam telefon, słuchawki i portfel. Wsiadamy do samochodu Toma. Podobno jedzie się tam niecałą godzinę ale dla mnie to i tak bardzo długo. Nie wyobrażam sobie przetrwać tej drogi bez moich piosenek. Wkładam jedną słuchawkę do ucha a drugą puszczam luźno na ramię.

      Mama i Tom zawzięcie o czymś dyskutują. Temat mnie nie dotyczy a ja nie chcę być wścipska więc wkładam drugą słuchawkę i rozkoszuję się muzyką. Po chwili czuję jak Jason wyciąga jedną z nich i wkłada ją do swojego ucha.

-Podoba mi się.

-Niedawno zaczęłam ich słuchać.

-The 1975 mają chyba grać tu jakiś koncert.

-Serio? Świetnie byłoby pójść na ich koncert.

      Reszta drogi mija nam na rozmowie o muzyce, piosenkach i zespołach. Dowiedziałam się, że blondyn grał kiedyś w szkolnej kapeli. A nawet śpiewał.

      Dojeżdżamy do centrum handlowego i cudem znajdujemy wolne miejsce gdzie można zaparkować samochód. Wchodzimy do H&M. Tom i Jason idą do męskiej części a ja i mama do damskiej. Ostatni raz byłam z nią na zakupach trzy lata temu. Mam jednak wrażenie jakby to było całą wieczność temu. Chodzę pomiędzy wieszakami i wybieram kilka rzeczy, które wpadły mi w oko. Idę z nimi do przymierzalni a mama doradza mi czy powinnam je wziąć czy nie.

     Kilkanaście sklepów dale obie jesteśmy w zakupowym szale i nie czujemy zmęczenia. Tom i Jason wyglądają jakby przebiegli maraton. Chodzą obładowani siatkami i siadają kiedy tylko mają okazję. Wielokrotnie próbowałam zapłacić za swoje ubrania na co nikt mi nie pozwolił. Kiedy nie ma już żądnego sklepu do którego chciałybyśmy kończymy nasze zakupy .

-Nareszcie.-wzdycha Tom i pogania nas do auta, jakby bał się, że zmienimy zdanie. Zanim wsiadamy do auta, mocno ściskam Toma i mamę, dziękując im za zakupy.- Nie ma za co.- odpowiada mi z uśmiechem. W drodze powrotnej jestem ledwo żywa. Opieram głowę o szybę i zasypiam.

       Budzę się i czuję coś miękkiego a nie twardego jak szkło. Zerkam w lewo. Jason obejmuje mnie jedną ręką  a ja śpię na jego ramieniu. No przynajmniej spałam. Próbuję się poruszyć ale chłopak opiera swoją głowę na mojej a ja nie chcę go budzić.

     Nie wiem co zrobić. To dość niezręczna sytuacja. Co ja gadam ! To cholernie niezręczna sytuacja. Może i spędziliśmy kilka tygodni w swoim towarzystwie ale takie przytulanie się jest... inne? Na szczęście chwilę potem parkujemy pod domem.

-Jason.-szturcham go delikatnie żeby się obudził. Chłopak nie reaguje więc próbuję jeszcze raz.

-Ja to zrobię.- Tom wciska klakson a blondyn podnosi się jak oparzony.

-Co do cho...-urywa szybko gdy orientuje się gdzie jest.

   Tom wybucha śmiechem a mama uderza go w ramię.

-To nie było zabawne.-mówi i wysiada z samochodu.

-Oj daj spokój.- wszyscy opuszczamy auto a ja również nie mogę powstrzymać śmiechu.

-Taka jesteś?-Jason wygląda na trochę wkurzonego. Podchodzi do mnie i łapie mnie za nogi, rzucając moim ciałem na swoje plecy.

-Puść mnie!- ta sytuacja tak bardzo przypominała mi o Louisie. Tęskniłam za nim.

-A przeprosisz?

-Nie mam za co, ale niech będzie.- chłopak stawia mnie na ziemi a potem wchodzimy do domu.

     Od razu kieruję się ze swoimi zakupami do mojego pokoju. Kładę liczne torby na łóżku po czym zabieram się za ich rozpakowywanie. Gdy kończę układanie ubrań w szafie, słyszę jak ktoś wchodzi do pokoju. Jason zamyka drzwi i patrzy na mnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Co?-pytam ze śmiechem spowodowanym jego postawą.

-Nadal nie przeprosiłaś za nabijanie się ze mnie.- przewracam oczami po czym odwracam się aby podłączyć telefon do ładowarki. Kiedy się prostuję chłopak stoi tuż za mną.- No więc?

-Przepraszam?- mówię a on wskazuje na swój policzek.- No bez przesady.- śmieję się ale blondyn nadal jest poważny. Podchodzę do niego i gdy mam go cmoknąć, on odwraca głowę przez co dotykam jego ust. Odskakuję przestraszona.

-Przepraszam.- mówimy równocześnie zakłopotani.

   Patrzę w bok byle tylko nie w jego oczy.

-Lepiej już pójdę.- Jason szybko wypowiada te słowa i jeszcze szybciej wychodzi.

Tough Love (Salvation II cz.)Место, где живут истории. Откройте их для себя