Rozdział 12

159 8 1
                                    

      

            Przyglądam się dzwoniącemu urządzeniu i głośno przełykam ślinę.

-Nie odbierzesz?- kręcę głową i odrzucam połączenie, po czym wracam do śniadania. Próbuję cieszyć się tym porankiem, ale to nie jest łatwe. Brunet przygląda mi się z zaciekawieniem. Telefon znów dzwoni. Zanim zdążę zareagować Louis sięga ręką przez stół i zabiera komórkę.

   Przygląda jej się wyraźnie zaskoczony. Potem jest już tylko wściekły.

-Po co do ciebie dzwoni?- pyta gniewnie. Wymieniamy spojrzenia. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Jest to ostatnia osoba jaka powinna do mnie dzwonić. Ostatnia osoba, którą w ogóle powinno obchodzić, gdzie jestem, co robię i czy żyję. - Odbiorę.

-Nie! - wyrywam mu telefon z ręki.
-Pozwól mi z nim pogadać. - prosi delikatnie - Musi zrozumieć, że...
-Nie. Jest wkurzony, a to nie wróży nic dobrego.
-Przecież nie wie gdzie jesteś.
-To mój ojciec, Louis. Może się domyślić.
   Chłopak wzdycha ciężko i kręci głową. Wiem, że chce mnie chronić, ale nie pozwolę mu porozmawiać z moim tatą. Mój ojciec wie gdzie mieszka mama. Rozmowa z Louisem mogłaby doprowadzić do tragedii. Jedyną osobą, która może z nim pogadać to ja. Być może powinnam odebrać, ale nie jestem w stanie tego zrobić. Gdy widzę napis :"tata" na moim telefonie, mam wrażenie, że nie mogę oddychać.
  - Pezepraszam, nie chcę się z tobą kłócić. - mówię i łapię go za rękę i ściskam ją. Odwzajemnia uścisk i uśmiecha się delikatnie.
   I nagle jego twarz się zmienia. Patrzy na drzwi i bierze głęboki oddech.
-O co chodzi?- pytam i odwracam się aby zobaczyć na co patrzył.
   Moim oczom ukazuje się małżeństwo. Kobieta jest mniej więcej w wieku mojej mamy. Ma na sobie białą, dopasowaną sukienkę i złote buty. Jej ciemnoblond włosy opadają falami na plecy. Wygląda na dość surową i pewną siebie. Mężczyzna natomiast, wydaje mi się miły. Ubrany jest w błękitną koszulę, która pasuje do jego oczu. Ma na sobie także ciemnoszarą marynarkę i tego samego koloru spodnie.
   I nagle do mnie dociera, kim są.
-Czy to...
-Moi rodzice? Tak. - chłopak nie wygląda na zachwyconego. Zastanawiam się dlaczego tak reaguje na ich widok.
  Mama Louisa idzie w stronę wolnego stolika, trzymając swojego męża pod ramię i rozglądając się po sali. Nagle jej wzrok zatrzymuje się na moim chłopaku. Otwiera usta zaskoczona i kieruje swoje spojrzenie na mnie. Od razu odwraca się do męża i szepcze mu coś na ucho. Kobieta bierze go za rękę i idzie w naszą stronę.
  - No nie. - mówi cicho Lou. Nie wiem, o co chodzi. Przecież to tylko jego rodzice. Czyżby się mnie wstydził i nie chciał mnie im przedstawić?- Cześć mamo. Cześć tato. -mówi, kiedy małżeństwo staje przy naszym stoliku. Chłopak ściska rękę ojca i wymienia z nim uśmiech. Swoją mamę całuje w policzek.
-Cześć synku. - odpowiada kobieta - Nie spodziewaliśmy się ciebie tutaj.
-Mamo, tato to jest Eleanor, moja dziewczyna. Eleanor to moi rodzice. - chłopak przedstawia nas a my wymieniamy uściski dłoni. Blondynka cały czas mi się przygląda, co trochę mnie krępuje.
-Co tu robicie? - już mam odpowiedzieć ale Louis jest szybszy.
-Eleanor odwiedza mamę a ja przyjechałem z nią.
-Może macie ochotę na wspólne śniadanie? - pyta tata chłopaka.
-Właśnie zjedliśmy. - odpowiadam niepewnie.
-Rozumiem. To może zjemy razem kolację?- brunet patrzy na mnie i posyła pytające spojrzenie. Wzruszam ramionami.
-Możemy iść. Czemu nie. - małżeństwo uśmiecha się.
-W takim razie do zobaczenia o ósmej. - odpowiada pani Tomlinson i razem z mężem idą na śniadanie.
  Siedzimy w samochodzie i jedziemy do domu mojej mamy.
-Dlaczego tak się stresowałeś, gdy zobaczyłeś swoich rodziców?
-Moja mama potrafi być strasznie wkurzająca. Wiem, nie powinienem tak mówić, ale taka jest prawda. Czasem potrafi być nie do zniesienia a nasz poranek i tak był burzliwy.
  Słyszę sygnał przychodzącej wiadomości. Zerkam na telefon. Mama. O nie. Nie napisałam jej nawet, że nie wracam do domu na noc, pewnie jest strasznie zła.
"Domyślam się, że zostałaś na noc u Louisa ale czy szystko w porządku? Kiedy będziesz w domu?"
  Oddycham z ulgą. Nie brzmi jakby chciala mnie udusić, za to że nic jej nie powiedziałam. Mam nadzieję, że to samo tyczy się bruneta.
  Odpisuję, że wszystko okey i że zaraz będę.
  Chłopak parkuje samochód na jednym z niewielu wolnych miejsc. Kiedy wysiadam z auta, odrazu biorę go za rękę.
-Musisz poznać moją mamę.
-Jesteś pewna? Nie jest zła? No wiesz, nie wróciłaś na noc do domu.
-Napisała do mnie przed chwilą. Wszystko gra. - posyłam mu uśmiech. Też próbuje się uśmiechnąć ale jest chyba zbyt zestresowany. - Muszę spakować swoje rzeczy na wyjazd. To zajmie tylko chwilę. Jakieś 20 minut. - Lou kiwa głową.
-Jasne. Wiesz co można zrobić w 20 minut? - posyłam mu pytające spojrzenie, nie rozumiejąc co ma na myśli. - Można udusić chłopaka, który...
-Ej. Uspokój się - delikatnie całuję jego usta. Czuję jak się odpręża. - Polubi cię.
  Idziemy do drzwi i zauważam, że Louis znów jest pewny siebie, a przynajmniej bardziej niż kilka minut wcześniej.
  - Jestem! - krzyczę, a potem zamykam za nami drzwi. Ściskam rękę Louisa i prowadzę go do salonu.
   Tom siedzi w salonie w fotelu i czyta jakąś gazetę. Gdy wchodzimy do pokoju patrzy na Louisa podejrzliwie. Mama, która jest w kuchni, z której ma widok na salon, kończy zmywanie.
Jest sobota więc oboje są w domu.
   Ciągnę chłopaka za rękę i prowadzę głębiej do pokoju. Mama i jej narzeczony stoją przed nami.
-Mamo, Tom. To jest Louis. - podają sobie ręce i uśmiechają się. Naprawdę się uśmiechają.
  Bałam się tego spotkania. Moja mama wie przecież, że przyleciałam tutaj właśnie z powodu brunet i obawiałam się, że może być nieco zła.
-Macie ochotę na coś do picia? Herbata? Kawa? - pyta kobieta.
- Woda wystarczy - odpowiada Lou.
  Tom prosi o kawę i mama stwierdza, że też ma na nią ochotę.
-Eleanor pomożesz mi?
-Jasne. - posyłam Louisowi uśmiech, żeby się nie denerwował.
  Zostawiam chłopaka z Tomem na kanapie i mam nadzieję, że to nie skończy się źle.
  
 

Tough Love (Salvation II cz.)Where stories live. Discover now