18

3.3K 179 6
                                    


Obudziłam się łapiąc oddech, jakbym właśnie wyrwała się z jakiegoś koszmaru. Otworzyłam oczy i pierwsze, co zobaczyłam, to szczęśliwe twarze rodziców. Mama miała łzy w oczach i zasłaniała usta rękami. Byliśmy prawdopodobnie w skrzydle szpitalnym Instytutu. Rozpoznałam go po śnieżnobiałych, sterylnych kolorach, które były niemal wszędzie. Na widok moich rodziców, mnie także zebrało się na płacz. Nagle uświadomiłam sobie jak długo ich nie widziałam. Myśleli, że nie żyję...Przypomniała mi się walka z Goldenmayerem. Ile so\pałam? Dzień? Dwa? Tydzień? Miesiąc.

– Obudziłaś się, nareszcie! – powiedziała mama ściskając mnie mocno. Momentalnie dołączył do nas tata. – Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę, córeczko...– chlipała, a mnie robiło się coraz bardziej przykro.

– Żyję mamo, wszystko dobrze – próbowałam ją pocieszyć. Gdy mnie puścili obydwoje mieli na twarzach dumne Jestem z ciebie taki dumny...- powiedział tata gładząc mnie po włosach.

– Ile spałam? – spytałam w końcu.

– Jakieś... Trzy dni – powiedziała mama, spoglądając na tatę.

– A gdzie...Alec? – spytałam przerażona tym, że nie ma go tutaj. Może coś mu się stało...Może...

– Rozmawia z konsulem. Dzięki temu, że go uratowałaś Penhallow pozwolił zatrzymać Lightwoodom Instytut

– To wspaniale! – krzyknęłam. – Tak, bardzo się za wami stęskniłam...– powiedziała, ciesząc się, że wszystko co złe już minęło.

– My za tobą też córeńko. Dlatego postanowiliśmy, że wrócisz z nami na trochę do domu – zatkało mnie. Jak to do domu?! – Oczywiście potem wrócisz na dalsze szkolenie, ale rozumiesz... Chcemy, żebyś odpoczęła.

– Jasne – kiwnęłam głową uspokajając się.

– Są do ciebie goście...– zaczął tata, a wtedy, jak na zawołanie, drzwi do sali się otworzyły. Przez nie wpadła zapłakana Vicky, a zaraz za nią Leo. Obydwoje rzucili się na moje łóżko i zaczęli mnie ściskać.

– Boże... Tak nas nastraszyłaś wariatko! – krzyknęła blondynka niemal mnie dusząc.

– Przez jakiś czas myśleliśmy, że nie żyjesz! – dodał Leo.

– Wiem, to wszystko sprawka Goldenmayera, to... Naprawdę dużo do opowiadania – zaśmiałam się. Rany, byłam taka szczęśliwa, że już wszystko jest w porządku.

– Mamy czas – powiedziała mama wzruszając ramionami. Posłałam jej spojrzenie spode łba.- No, co? Jeśli myślisz, że pozwolę ci zaraz lecieć do Alec'a to grubo się mylisz, moja panno! Musisz odpoczywać. Wyczerpałaś z siebie naprawdę dużo energii. – wywróciłam oczami.

– No więc wszystko zaczęło się od tego podrobionego listu...– zaczęłam opowiadać, choć było to dla mnie ciężkie. Pomyślałam, że chyba lepiej to z siebie wyrzucić niż zgrywać twardziela, prawda? Tym bardziej, że zwierzałam się moim bliskim, którzy na pewno pomogą mi wrócić do normalności. O ile normalne może być życie Nocnej Łowczyni...

***

Wieczorem pozwolili mi w końcu wstać z łóżka, żeby obejrzeć fajerwerki, wypuszczane na moją cześć. Przebrałam się więc i odświeżyłam, żeby nie odstraszać wszystkich swoim zapachem, po czym wraz z Vicky poszłyśmy na dach. Tam zebrało się mnóstwo ważnych gości, a wśród nich sam Konsul. Wszyscy powitali mnie ciepłymi uśmiechami. Kelner wręczył mi kieliszek z szampanem, jak w sylwestra i wtedy podszedł do mnie Penhallow. Ogromnie długo i przynudzająco mi dziękował, a rodziców znowu rozpierała duma. W końcu stanęłam na skraju dachu, trochę bardziej w odosobnieniu, żeby nacieszyć się spokojem. Cudownie było wiedzieć, że już nic nam nie grozi... Za chwilę miały wystrzelić pierwsze petardy, ale mnie wystarczył ten widok. Nowy York nocą był niesamowity. Te wszystkie budynki i światła... Chciałam zostać tam na zawsze. Wtedy ktoś stanął obok mnie i również zaczął wpatrywać się w przestrzeń. I na tym skończyła się moja zaduma.

– Pięknie, prawda? – dopiero po głosie poznałam, że to Alec. Było ciemno, a ja nawet nie odwróciłam się, żeby spojrzeć, kto to.

– Tak – odparłam rozmarzonym tonem.

– Wiesz, kiedy myślałem, że...– jego głos się załamał. – Że nie żyjesz. Chciałem, ze sobą skończyć. Bałem się, że to moja wina...Ja załamałem się i...

– Alec...– przytuliłam się do niego. On objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.

– Kocham Cię – szepnął już spokojniejszy. Wtedy wystrzeliła pierwsza petarda i rozbryznęła się, tworząc kolorowe plamy na niebie.

– Ja ciebie też – i staliśmy tak przytuleni do siebie cały wieczór, czując się pierwszy raz od dłuższego czasu po prostu dobrze.

_____________________________________________________________________

No hej!

Tak oto dotarliśmy do ostatniego rozdziału tego opowiadania. Dziękuję, że byliście ze mną tak długo, bo prawie rok...Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze i gwiazdki. To najlepszy sposób, żeby zmusić mnie do pracy! Zapraszam wszystkich na inne moje opowiadania i do obserwowania mojego profilu, gdyż będą się na nim pojawiały wszystkie rzeczy dotyczące książki. Zapraszam fanów Percy'ego na opowiadanie „córka pana wód" i nie tylko! Jesteście cudowni, uwielbiam was, a pod pierwszą częścią jest już 20K wyświetleń!

Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej lub równie dobrze z innymi!

No więc... Ugh! Nie lubię pożegnań. Może kiedyś zrobię jakiś epilog? Ale wątpię bo mam już serdecznie dość pisania o Alecu i Skyler xd Co chyba da się zauważyć

No to, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie czekać na premierę książki, która jest... Proszę o fanfary... 3 sierpnia!

Nie zostało mi już nic innego do powiedzenia, jak...

Do następnego

Lociak <3

Shadow World 2 //Alec Lightwood//Where stories live. Discover now