10

3.1K 179 8
                                    



                          "Czy wiesz w ogóle, co to znaczy być dla ko­goś najważniejszym?!"

                                                                                 -Janusz Leon Wiśniewski


SKYLER POV:


Gdy przyszedł po mnie Shaun, słyszałam odgłosy walki i uderzania o siebie ostrz. Szatyn bez słowa podniósł mnie z podłogi, ciągnąc za ramię po korytarzu. Próbowałam się szarpać i uwolnić, ale nie wiele mi to dawało. Był dużo silniejszy niż ja. Prowadził mnie jakimś ciemnym korytarzem w dół, aż moje oczy ujrzały światło dzienne.

– Co ty do cholery robisz? Dokąd mnie ciągniesz?! – warknęłam, jednak on milczał. W głębi duszy miałam nadzieję, że po prostu da mi odejść, nie mówiąc o tym ambasadorowi, jednak czułam, że byłoby to zbyt piękne. Nie przeszliśmy kilku metrów, kiedy podjechał czarny samochód z przyciemnianymi szybami, wyglądający jak wóz FBI. Jednym ruchem otworzył drzwi, a drugim wepchnął mnie do środka. Jak iż miałam z tyłu związane ręce, nie miałam jak się podeprzeć i uderzyłam całym ciałem o kanapę. – Dokąd jedziemy?! – nalegałam, jednak zarówno kierowca, jak i Shaun milczeli, co doprowadzało mnie do szału. Ruszyliśmy po gwałtownym szarpnięciu, a ja zdołałam podnieść się z leżenia i wpatrywałam się w okno, by zapamiętać okolice. Przed budynkiem była masa ludzi i... Serce podskoczyło mi do gardła, gdy zobaczyłam furgonetkę Instytutu.

– To wóz Instytutu? Znaleźli mnie! – zakręcaliśmy, a kontem oka zdążyłam zobaczyć jeszcze skuloną i zapłakaną Isabelle. Co się stało... – Wypuść mnie! Izzy! – darłam się i waliłam o zamknięte drzwi z całej siły jaka mi pozostała. – Dajcie mi święty spokój! Wywozicie mnie bo mnie znaleźli, prawda? To wszystko na marne! Alec nie przestanie mnie szukać i...

– Wyjaśnie ci wszystko w swoim czasie. Gdy dotrzemy do nowego miejsca, a teraz siedź na tyłku chyba, że wolisz obudzić się dopiero na miejscu – warknął Shaun.

– Nie będę siedzieć cicho! I możesz przekazać temu całego Goldenmayerowi, że nie uda mu się obalić Konsula chodź by miał setki ludzi z taką mocą jak ja! – pyskowałam dalej, bo nie miałam nic lepszego do roboty. Wiedziałam, że nie zdołam się uwolnić. Nie miałam też steli ani żadnej innej broni. Musiałam czekać... Około pół godziny później oprawcy wypakowali mnie z auta w ten sam bolesny sposób, co wpakowali. Staliśmy przed ogromnym budynkiem, który tym razem wyglądał na jakiś opuszczony szpital. Ciągnęli mnie do środka, po schodach w górę i o ile się nie pomyliłam dwa razy skręcaliśmy w prawo i raz w lewo. Shaun otworzył jakieś drzwi, a kierowca popchnął mnie do środka tak, że omal nie upadłam.

– Zostaw nas – rzucił do niego Shaun i zamknął za sobą drzwi. Pokój w którym byłam zawierał łóżko i mały stoliczek oraz... Okno! Mogłoby mi się przydać. Usiadł na stołku przy stoliku i westchnął głęboko. – Radziłbym ci się jeszcze raz poważnie zastanowić nad współpracą. Wtedy Goldenmayer pozwoliłby mi cię wypuścić i wróciłabyś do domu.

– Nie pomogę wam – powiedziałam kpiąco – Już mówiłam. Alec nie spocznie póki mnie nie znajdzie, a nastąpi to bardzo szybko – uśmiechnęłam się arogancko.

– Alec już nie będzie cię szukał... – ciągnął, a ja wytrzeszczyłam oczy. O co mu chodziło? Jeśli miała to być próba poruszenie we mnie zwątpienia, to nie miała ona szans powodzenia. – Bo on nie żyje Skyler – straciłam oddech i zapomniałam jak ponownie nabrać powietrze do płuc. Coś we mnie pękło. – Zginął próbując cię odbić. Nie dał rady naszym strażnikom. Przykro mi – powiedział, a ja zacisnęłam szczękę, czując jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.

– Łżesz! – warknęłam przez zęby, ale serce bolało mnie od świadomości, że to jednak może być prawda.

– Chciałbym. Dlatego lepiej podejmij współpracę. Jest szansa, że nikomu więcej z twoich bliskich się to nie przytrafi. Wstał z krzesła i ruszył w stronę wyjścia, a ja rzuciłam się mu do gardła.

– Kłamiesz! Powiedz, że kłamiesz! – krzyczałam, poddając się rozpaczy, ten jedynie odepchnął mnie od siebie i zamkną drzwi, a mi przed oczami pojawił się obraz płaczącej Isabelle. Nie, to nie mogła być prawda! Nie Alec nie mógł... Oparłam się o drzwi i osunęłam po nich na ziemię zasłaniając usta ręką. Łzy lały się strumieniami po moich policzkach, a z mojego gardła wydobywały się słabe krzyki. Mimo licznych prób nie mogłam się uspokoić. Przecież on był wszystkim co się dla mnie liczyło, nie mógł umrzeć przeze mnie! Nie mógł zostawić mnie samej...

ALEC POV:

Tego dnia pogoda przystosowała się do atmosfery. Cały dzień było pochmurnie, ale dopiero po zakończeniu pogrzebu rozpadało się. Deszcz spływał po szybie w moim pokoju, jak łzy po policzkach wszystkich żegnających Skyler. Sky... Jej imię w moich myślach sprawiało, że czułem zarazem ból jak i pustkę. Wszystko straciło dawny sens. Wszystko się zmieniło. Na dole odbywała się kolacja dla rodziny, na którą nie miałem siły zejść. Bo po co? Żeby każdy ją wspominał? Żeby każdy przypominał mi o tym, że odeszła i już nie wróci? Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy jej ojca, krzyków jej matki, smutku mojej matki, załamania Leona i Isabelle. Ja natomiast od powrotu z Miasta Kości nie wyszedłem z pokoju. Raz waliłem pięściami z wściekłość o ścianę. Kiedy indziej mimo, powstrzymywania się łzy lały się strumieniami z moich oczu, a jeszcze indziej po prostu siedziałem na parapecie i patrzyłem się w dal, czując bolesną pustkę. Popatrzyłem na paczkę tabletek, którą miałem w dłoni. Były to silne leki. Nigdy nie pomyślałbym, że się na to zdecyduję. To mało męskie i głupie, ale teraz nic już nie miało znaczenia. To czy polegnę w walce, czy umrę otruwając się... Byle by być z nią. Byłem tak głupi puszczając ją samą...

Wysypałem tabletki na dłoń. „Nocny Łowca popełnia samobójstwo" – uśmiechnąłem się pod nosem. Ludzie w Idrisie się uśmieją. Nie obchodziło mnie to. Nie mogłem żyć w ten sposób, nie chciałem zostawiać rodziny. Będą mieli wiele kłopotów z niedopilnowaniem szpiega w Instytucie. Targały mną różne myśli, ale ostatecznie połknąłem wszystkie tabletki i patrzyłem w dal, czekając, by ponownie ją zobaczyć. Zobaczyć moją Sky...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No więc, na tym skończymy, to konic nie będzie już dalej rozdziałów

Żarcik kosmonaucik xd😂

Nie no, chcę was uspokoić tylko, pomyślcie, że przecież obiecałam, że wszystko dobrze się skończy i będą razem więc nie może umrzeć xd Komentujemy i gwiazdkujemy pamiętajcie xd Bo tylko wy mnie motywujecie, żeby siąść do kompa i dalej to pisać. Taki ze mnie leń...😕

Do następnego ;)


Shadow World 2 //Alec Lightwood//Where stories live. Discover now