Prolog

272 20 34
                                    

Stoję przy jednym z nowocześniejszych lotnisk w Australii. Mój bagaż liczy sobie zaledwie dwie walizki, mimo iż wyjeżdżam z tego miejsca na zawsze albo chociaż na pięć lat. Mój kierunek to Wielka Brytania. Nowe życie bez koszmarów z przeszłości. Zostawiam tu nie tylko część moich rzeczy, ale również rodzinę i przyjaciół. Choć nie mogę chyba ich uznać za przyjaciół, kiedy Tylko jeden z nich przyjechał się, że mną pożegnać. Chociaż To może nawet lepiej.
,,Złamania proste goją się szybko i bez komplikacji '' jak to było napisane w mojej ulubionej książce. Mam nadzieję, że w tym przypadku też to tak zadziała.
- Nie musisz tego robić. Zawsze mogę zrezygnować z pracy u niego i nie będziesz musiała go widzieć. - Jimmy po raz setny tego dnia próbuje mnie odwieść od mojego może nie przemyślanego do końca pomysłu.
- Przestań Jimmy nie będziesz odchodził z pracy z mojego powodu. Potraktuj to jakbym jechała właśnie na wycieczkę. Prawdopodobnie przyjadę tu na święta w końcu tu mieszkają moi rodzice. Może się zobaczymy. - Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, jednak ten czyn zamiast niego miał uspokoić mnie. Głęboko w czeluściach mojego umysłu powoli rozprzestrzeniała się myśl o tym co zamierzam właśnie zrobić. W końcu - Hello Wyjeżdżam przecież na inny kontynent z dala od rodziny bez pewności, że znajdę jakiekolwiek lokum czy pracę. Ale właśnie taka jestem. Działam chwilą. Nie myślę o przyszłości. Interesuję mnie tylko to co jest teraz. A tak się złożyło, że miałam dość miejsca, w którym się urodziłam i bez pomysłu na życie zamierzam wyjechać.
Mężczyzna prawdopodobnie przeczytał to z mojej twarzy, bo przytulił mnie mocno do siebie i nie chciał puścić.
- Jimmy... Dusisz- Szepnęłam ledwo słyszalnie. Chłopak odsunął się lekko dając mi możliwość złamania powietrza, ale jednocześnie nie wypuszczając mnie z objęć.
- Pasażerowie Samolotu do Wielkiej Brytanii proszeni są o podejście do Gate'u numer cztery. Pasażerowie Samolotu do Wielkiej Brytanii proszeni są o podejście do Gate'u numer cztery. - Damski głos wydobywający się z głośników dobitnie przekazał, że to koniec. Koniec męki. Koniec bólu.
Nowy Świat. Nowy początek. Nowe życie.
- Amy... Cholera proszę cię zostań. - Słowa Jimmy'ego strasznie mnie bolały. A jego łamiący się głos był jak kolejny cios w już leżącego.
- Przepraszam. - Tylko na tyle mnie było stać. Na zwykle przepraszam które dla niego nie miało żadnego znaczenia. Było pustym słowem. Czymś co nie zwróci mu siostry. Nie zwróci przyjaciółki.
Na lotnisku stały wtedy dwie osoby. Mimo że podobne w dużym stopniu to ich zachowanie i myśli były kompletnie inne. Ja - z optymistyczną wizją, on- z przerażeniem i złością. Czułam jego spojrzenie na mnie.
Mimo to śmiało i bez jakiegokolwiek stresu poszłam w kierunku wejścia na pokład samolotu.
Idąc jak śmierć, która zostawia za sobą ból, łzy i złość.
Witaj Wielka Brytanio.
Witaj nowe życie.
Witaj spokoju.

Kto mógł się spodziewać, że zamiast pięciu lat zostanę tam aż na dziesięć.
Kto mógł się spodziewać, że ten który jako jedyny chciał mnie zatrzymać zabije się niecałe trzy miesiące później.
Kto mógł się spodziewać, że przez smutek popadnę w nałóg.
Kto mógł się spodziewać, że spotkam tam ludzi, którzy wypełnili pustkę.
Kto mógł się spodziewać, że to właśnie tam odnajdę osobę, która wywróci mój świat do góry nogami.

Wystarczyły dwa miesiące, żeby zrozumieć kim byłeś, kim jesteś i kim będziesz.
Zwykły Człowiek potrafi się zmienić, potrafi okazywać uczucia inne od agresji i wszechogarniającej nienawiści.
Ty zdecydowanie do tej grupy nie należysz.
Twój charakter jest tak samo czarny jak sport, który uprawiasz. Mimo twoich starań nie zmienisz tego kim jesteś.
W bajkach zawsze jest dobry i zły charakter. I zdecydowanie w naszej bajce Czarny charakter odgrywasz ty.

Czarny Charakter | Jason Doyle Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora