Prolog

596 25 0
                                    

Dwie zakapturzone postaci wkroczyły do wielkiej sali audiencyjnej. Przybysze zdjęli płaszcze i oddali je służącemu. Starszy mężczyzna przypominający kruka pokonał odległość, która dzieliła go od kamiennych schodów i przystanął tam, oddając pokłon.

Młodszy, któremu bliżej było do chłopca, nieco się ociągał, ale wkrótce powtórzył ruch swojego kompana. Milczał i wodził spojrzeniem po sali, w której znalazł się już drugi raz w ciągu swojego życia. Problem polegał na tym, że wiele się tu nie zmieniło. Kopuła nad ich głowami wciąż była przeszklona i po części zasłonięta, co nadawało pomieszczeniu chłodny i smutny wyraz. Ciężkie kolumny i grube kamienne ściany sprawiały, że chłopak czuł się jak w więzieniu. Natomiast schodki nadal były popękane w kilku miejscach i jakoś nikomu to nie przeszkadzało, a już na pewno nie wyniosłemu mężczyźnie w długiej szacie. Zasiadał on na czymś w rodzaju tronu, który poza alabastrowym obiciem stworzono głównie ze srebra. Mebel wyglądał na ciężki, wręcz przytłaczający, ale dzięki temu pasował do otoczenia.

Chłopak nie odezwał się, w oczekiwaniu na słowa swojego towarzysza.

— Przybywamy na wezwanie Najwyższej Rady — oznajmił mężczyzna-kruk.

— Istotnie. Rada ma wobec was poważne plany. Ty i twój uczeń zostaliście wybrani do zajęcia się wiadomym obiektem. Baronowa Kleonika odnalazła obiekt, my zajmiemy się procedurami. Nie można dopuścić do sytuacji, w której ktokolwiek zainteresuje się zniknięciem obiektu. Waszym zadaniem będzie praktyczne dostarczenie obiektu w ręce Najwyższej Rady.

Brudna robota jak zwykle spada na nas, pomyślał chłopak, choć jeszcze nie wiedział, że Rada wyznaczyła mu poważną rolę w całym przedsięwzięciu.

Mentor przytaknął pokornie.

— Dostarczcie wszelkie informacje na temat obiektu do wieczora. Przekażcie je mojemu uczniowi, a ja, jeśli można, zajmę się przygotowaniami do podróży.

Mężczyzna siedzący na tronie podniósł rękę, uciszając przybysza. Jego spojrzenie ani razu nie spoczęło na młodszym z rozmówców.

— Wasze rzeczy są już gotowe do drogi. Do tego czasu radziłbym wam zająć się planowaniem wyprawy i uzgodnieniem z Radą szczegółów prawnych, których również należy dopilnować.

— Gdzie się udajemy, jeśli można wiedzieć? — zapytał nagle chłopak, starając się zabrzmieć jak najgrzeczniej. Wtrącanie się do rozmowy wyższych rangą było nietaktem, jednak on nie nauczył się jeszcze wszystkiego. Znajomość konwenansów nie należała do jego mocnych stron.

Członek Rady zamilkł na moment, ściągając usta w grymasie niezadowolenia, jednak odpowiedział.

— Do Emount, póki co.

CualiaWhere stories live. Discover now