Ta owca już więcej nie pije

2.1K 250 22
                                    

— Panowie, już za chwile rozpocznie się być może najważniejszy mecz w tym sezonie — mówił Steve do stojącej w kółku drużyny. — To właśnie Dziś Hydra pożałuje, że z nami zadarła.

W tym momencie wyprostował się i zaczął krzyczeć:

— Słyszysz Shmit?! Polegniesz dzisiaj! Ten mecz jest nasz! Ty i twoja marna drużyna może się schować!

Bucky i Pietro siłą zmusili Kapitana do ponownego przykucnięcia i zamknięcia twarzy.
Siedzące na widowni dziewczyny ścisnęły mocno kciuki, gdy gwizdek oznajmił początek meczu. Dafne doskonale wiedziała jak jej liceum nie cierpiało Hydry. Pierwsze Starcie musiało zakończyć się zwycięsko.

Avengers grali jak wściekli. Do końca meczu zostało kilka sekund. Steve trzymał piłkę. Musiał jedynie wykonać celny i daleki rzut. Uda się. Musi. Rzucił piłkę i w tym samym momencie uderzył twardo o ziemię za sprawą Johana Shmita. Do uszu Rogersa dobiegły jedynie zniekształcone krzyki, czyjś głos wołający jego imię, a później odpłynął.

****

— Steve — Dafne potrząsała ramieniem przyjaciela. — Steve, ocknij się!

Zero reakcji

— Rogers!

Nic.

— Wstawaj patafianie!

Blondyn momentalnie otworzył oczy.

— Chyba od dziś reaguje na patafian — mruknął Stark. — Ale w pewnym sensie go rozumiem. Tyle razy wołali do mnie 'Arogancie!', że też już przywykłem.

Wanda dała mu kuksańca pod żebro.

— Co się stało? — Steve zamrugał kilka razy po czym spojrzał na Adler.

— Byłeś nieprzytomny przez 70 sekund — powiedziała dziewczyna. — Jak się czujesz?

— Dobrze. Wygraliśmy? — spytał szybko Kapitan.

— Wygraliśmy — potwierdził Clint wskazując puchar, który Pietro właśnie całował.

— Stary, ty się chyba normalnie w tym zakochałeś — skwitował Bucky.

Maximoff spojrzał na Jamesa spod byka.

— Spokojnie — Tony uśmiechnął się szeroko. — Już jutro czeka nas sława przyjacielu. Będziemy mogli całować się z kim będziemy chcieli. Założę się, że rzesze fanek czekają by móc na nas popatrzeć.

****

Tony nie pomylił się. Gdy następnego dnia Avengers wkroczyli na stołówkę od razu męska cześć drużyny została otoczona przez licealistów, którzy chcieli autografy na czołach, zdjęcia na snapa lub Q&A na yt. Chłopcom bardzo się to podobało. Ich przyjaciółkom wręcz odwrotnie.

— Niech no któraś podejdzie do Clinta bliżej niż powinna, a złamię ją jak suchy badyl — mówiła Natasha z nienawiścią w głosie.

— Widzisz jak patrzą na Buckiego? — warknęła Wanda. — Przysięgam, że jak nie przestaną wydłubię im oczy.

Dafne odsunęła się na metr od swoich przyjaciółek. Nie podobało jej się jak cała masa nastolatek podchodzi do Steve'a gratulując mu świetnej gry i podając swój numer telefonu.

Gdyby tylko te wszystkie dziewczyny wiedziały jak niebezpieczne i zazdrosne potrafią być członkinie Avengers.

Romanoff złamała w ręce plastikowy nóż. Wanda natomiast oglądała widelec jakby upewniają się, czy da radę wbić się w gałkę oczną dostatecznie mocno.

W końcu chłopcy usiedli przy stoliku. Brakowało jedynie Pietra.

Kiedy białowłosy wrócił całą twarz miał w śladach po szmince a w ręce trzymał smycz. Przy jego boku kroczyła owca. Wanda strzeliła się ręką w czoło.

— Pietro! — wrzasnęła. — Chyba rozmawialiśmy o tobie i zwierzętach?!

— Uspokój się siostra. Powiedziałaś, że nie mogę mieć Alpaki. A to jest owca. I jest maskotką drużyny.

Dafne spojrzała na chłopaka jak na idiotę.

— Dlaczego owca? — spytała. — To jakiś eufemizm od 'Jesteśmy baranami'?

— Mi tam się podoba — mruknął Thor głaszcząc zwierzę. — I jest mięciutka!

— A z jej wełny zrobimy sobie sweterki! — uśmiechnął się Tony, który przecież był mistrzem w tworzeniu genialnych pomysłów.

Owca wydała z siebie odgłos sprzeciwu.

— A jak ją nazwiemy? — spytał Bruce.

— Błagam, tylko nie nazwą innego zwierzęcia. Błagam, tylko nie nazwą innego zwierzęcia — Natasha złożyła ręce jak do modlitwy.

— Nie będziemy jej nazywać — zawyrokował Steve.

Dziewczyny odetchnęły z ulgi. Clint wydał się nieco zawiedziony ale nie protestował. Postanowił dać owcy do picia mleko. Nie pytajcie czemu. To Clint. Jego nikt nie ogarnia.

Niemniej Barton zauważył, że owca po szkolnym mleku zachowuje się jak Stark po butelce Jacka Danielsa.

Czyli bardzo nietrzeźwo.

Zaczęła chodzić slalomem i wydawać z siebie dziwne czkanie a czasami ryki.
Zaczęła również podrywać Petera Parkera.

Podeszła do niego i trącała go swoją mięciutką głową w ramię, a gdy chłopak się odwrócił mrugała do niego zalotnie.

— Co jest w tym mleku? — Adler zmarszczyła brwi.

— To było moje mleko — jęknął Tony.

— I wszystko jasne — dodał Bucky.

— Ta owca już więcej nie pije.

Clint wyrzucił wszystkie mleka ze stolika do kosza.

Następnie przez dalszą cześć lanchu, pijana owca kradła Avengersom sławę.
Teraz to od niej chciano autografy (co nie było zbyt mądre, bo kopyto na czole skutkuje guzem), teraz to z nią dodawało się selfie na story.

— Chłopaki, trzeba coś zrobić bo tracimy fanki — Pietro miał zawziętą minę.

— Jakoś mi to nie przeszkadza — mruknęła Dafne na tyle głośno, że wszyscy ją słyszeli.

— Zazdrosna? — Steve uśmiechnął się do niej zadziornie.

—Jasne, że nie — prychnęła.

Rogers wstał od stołu i nachylił się nad nią.

— Jasne — szepnął jej sarkastycznie do ucha, po czym razem z Buckim odeszli w stronę klasy.

Serce Dafne nagle stało się ciężkie. Przegryzła wnętrze policzka, by się nie uśmiechnąć. Nagle zupełnie zapomniała dlaczego nie chciała z nim być.

Natasha uderzyła ją lekko pięścią w ramię i sugestywnie poruszyła brwiami.

— Nocowanie u mnie w weekend — powiedziała Romanoff. — Musimy poważnie pogadać.

****
Witam bo baaardzo długiej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i mam dla was układ.
80 gwiazdek i jadzim z maratonem. Codziennie nowy rozdział przez tydzień odkąd wybijecie te gwiazdki.
(He he, ciekawe czy wybijecie)
A tak z drugich ogłoszeń parafialnych to serdecznie zapraszam do mojej nowej książki. Prolog już jest. Mam nadzieję, że się spodoba. Do następnego!

Avengers AcademyWhere stories live. Discover now