.5. New Perspective

264 48 9
                                    

   Minął tydzień. Bronek nie mógł się pozbyć Rysia ze swoich myśli, widział go w każdym przedmiocie, słyszał jego głos w nawet najcichszym dźwięku. Jakby zaczął postrzegać swojego przyjaciela w całkowicie nowej perspektywie - zwracał uwagę na każdy jego ruch, sposób, w jaki się śmiał. Wiedział nawet, w których dokładnie miejscach pojawią się zmarszczki na jego twarzy, gdy się uśmiechnie. Z jednej strony przerażało go to, ale z drugiej fascynowało. Nigdy nie był nikim aż tak oczarowany. Zastanawiał się, czy Rysiu myślał o nim w taki sam sposób, choć zdawał sobie sprawę z tego, że szanse na to były marne, gdyż Rosomak nadal spotykał się z Genowefą. Incydent z dywanem widocznie mu nie przeszkodził, co zasmuciło Bronka i podważyło jego geniusz. Jednak nie zaprzestał on w swoich fantazjach, a jego brulion każdego dnia wzbogacał się o kilka zapisanych kartek. Zmotywowany poprzednią porażką, rozpoczął plany zbliżenia się do Rysia.
   Każdego dnia rzucał dwuznacznymi tekstami oraz stał się bardziej gadatliwy niż zwykle, jednak, niestety, Ryszard nie załapał tych aluzji i o nic nie podejrzewał Bronka. Zmusiło to więc jajcarza do bardziej ryzykownych kroków. Postanowił więc zaprosić Rysia na zwyczajne oglądnie filmów na VHS-ach.

   Tymczasem Ryszard Rosomak siedział w swoim domu na podłodze wyłożonej zieloną wykładziną (rodem z typowego domku w The Sims 2) i, opierając się o stary, popękany, skórzany fotel, pisał wiersz. Lubił to robić, gdy nachodził go refleksyjny nastrój i miał w swej głowie zbyt wiele skłębionych myśli.

Dziś ujrzałem raka, papierosy i płytki oddech.
Właśnie dlatego idę w stronę oceanu. Pływam z meduzami. Mogę już nigdy nie otrzymać takiej szansy.
Właśnie dlatego powinieneś całować, gdy chcesz całować.
Powinieneś płakać, gdy chcesz płakać i
Jeśli chcesz żyć, powinieneś żyć.
Nie musisz mnie kochać. Już to zrobiłeś. Przynajmniej na tyle, bym nie przestawał się uśmiechać od Południowej Karoliny do Wirginii. To dla kochanków
(lubtylkoprzyjaciół)
Właśnie dlatego to robię.

   Rysiu spojrzał dumnie na kartkę. Poczuł wiatr we włosach, zapach morskiej soli i, z niewiadomych przyczyn, ujrzał przed oczami twarz Bronka. Otrząsnęło go to z początkowego zamyślenia i skłoniło do kolejnych rozmyślań. Spojrzał jeszcze raz na kartkę, swój schludny charakter pisma. Ciągle widział przed sobą Bronisława, choć nie do końca wiedział czemu. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że to właśnie o nim myślał, gdy pisał swoją poezję. Myślał o ich wspólnym wyjeździe do Mielna sprzed trzech lat, gdy byli niepozornymi siedemnastolatkami. Kiedy biegali na plażę o czwartej nad ranem, by zająć sobie parawanami godne miejsce; kiedy piasek wchodził wszędzie tam, gdzie nie powinien; gdy kąpali się w Bałtyku pod rozgwieżdżonym niebem w świetle księżyca. Przypomniał też sobie o czymś, o czym nikomu nigdy nie mówił. Właśnie wtedy, pamiętne trzy lata temu, zaczął patrzeć na Urynę pod trochę innym kątem.

   Byli w Mielnie tylko we dwoje. Nie wzięli ze sobą żadnych innych znajomych - stwierdzili, że chcą się zintegrować, i że będzie to męski wypad. Spali razem w namiocie (ale w osobnych śpiworach) i już wtedy było dla Rysia nie lada wyzwaniem, by nie postawić namiotu na widok śpiącego Bronka. Nie wiedział, dlaczego, ale coś sprawiało, że czuł się przy nim inaczej niż przy wszystkich innych osobnikach płci męskiej. Lubił patrzeć na włosy Bronia unoszone przez wiatr, lubił dźwięk jego śmiechu - wydawało mu się, że jego przyjaciel jest słownikowym ideałem. Ale nie czuł do niego nic więcej oprócz przyjaźni, pff... przecież nie był pedałem. Jego ojciec zawsze mu powtarzał, że jest pedałem i "żeby wypierdalał z jego domu i nie plugawił jego nazwiska". No cóż, po bliskim spotkaniu rowerowego pedała z tą częścią ciała Rysia, do której światło nie dociera, ciężko mu było nawiązać jakiekolwiek bliższe relacje. A myśl o związku z osobą tej samej płci przyprawiała go o dreszcze i przywracała bolesne wspomnienia przeszłości.

   Jednak pojawił się Bronek, a wraz z nim zniknęły lęki Ryszarda. Bronisław był pierwszą osobą, przed którą Rosomak się otworzył po ucieczce. Gdy tylko po raz pierwszy go zobaczył, wiedział, że musi go bliżej poznać. I stało się - zaprzyjaźnili się, a nawet zamieszkali koło siebie. Zawsze i wszędzie towarzyszył im niebieski van, w którym to doszło do czegoś, co utkwiło w pamięci Rysia. A mianowicie, mowa tu o pewnym drobnym geście, który zaszedł między Ryszardem a Bronisławem. Siedzieli w owym vanie. Był to sierpień 1994 roku. Jechali do Mielna, lecz zarządzili postój pośrodku niczego, by załatwić sprawy fizjologiczne i odpocząć chwilę od nieustannej jazdy. Gdy tak siedzieli na siedzeniach vana pokrytych wyblakłą i splamioną tapicerką, Bronek przypadkiem musnął swoją dłonią dłoń Rysia, kiedy sięgał po kubek kawy. Niby nic, a wzbudziło to w Ryszardzie wulkan emocji, poczuł jakby iskrę między nimi. Wmawiał sobie, że tylko mu się zdawało, ale jeśliby mu się zdawało, to czy nadal by o tym pamiętał?

*****

   - Hej, Rychu! Co byś powiedział na maraton filmowy? - spytał rozentuzjazmowany Bronek, wsuwając głowę przez otwarte okno w domu przyjaciela.
   - Błagam, tylko nie Rychu! - oburzył się. - Wiesz, jak bardzo nienawidzę tej wersji mojego imienia.
   - No, dobrze już, Ryszardziku. Więc, co sądzisz o tym, abyśmy urządzili sobie dzisiaj noc filmową?
   - Brzmi nieźle. W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty - odparł, wzruszając ramionami.
   - Nie jesteś dziś umówiony z Genowefą? - Bronek przyglądał się przyjacielowi podejrzliwie.
   - Jezus, nie. Dzwoniła do mnie jakieś pół godziny temu, ale nie mam dzisiaj ochoty się z nią widzieć.
   - Kryzys?
   - Nie wiem. W każdym razie, nie przejmujmy się nią dzisiaj. Mogę wpaść o dziewiątej po południu?
   - O dziewiątej wieczorem chyba - poprawił Rysia Bronek. - Nie mam pojęcia, dlaczego cały czas mówisz dziewiąta po południu, kiedy ewidentnie jest to wieczór.
   - Przerabialiśmy już to! Skoro mówimy czwarta po południu, to dlaczego nie możemy mówić też dziewiąta po południu? Przestań dyskryminować i być takim rasistą wobec liczb!
   Uryna tylko przewrócił teatralnie oczami.
   - W takim razie do zobaczenia o dziewiątej wieczorem! - zawołał, obracając się na pięcie i kierując w stronę swojego domu.
   - Dziewiątej po południu... - mruknął pod nosem Rysiu, kręcąc głową z dezaprobatą.


   Godzina wizyty Ryszarda Rosomaka w domostwie Bronisława Uryny zbliżała się nieubłaganie szybko. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Bronek, wbrew swojej woli, zaczynał panikować. Bronek, uspokój się. Bronek, wycisz się - powtarzał sobie w duchu. Przecież Rysiu bywał u niego już wiele razy, więc o co tyle krzyku? Mimo to, handlarz jaj włożył na siebie trochę lepszą koszulkę i czystsze skarpety. Włożył nawet spodnie (!), choć miał w zwyczaju nie nosić ich w swoim królestwie.
Gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, podbiegł do nich i otworzył naprędce. Może zareagował zbyt szybko? Zbyt radośnie? Momentalnie zganił się za to w myślach.
   - To jak, co oglądamy? - rzucił bez zbędnego pierdolenia w podniebienie Ryszard, siadając bezceremonialnie na kanapie gospodarza.
   - Myślałem nad Trainspotting. Widziałeś już to?
   - Nie, ale słyszałem, że jest całkiem niezłe. Film o ćpunach?
   - W wielkim skrócie, tak.
   - Ale jazda! Włączaj to!
   Bronek wyjął kasetę z pudełka i włożył ją do magnetowidu. Po kilku minutach "mrówek" i fruwających pasków na ekranie, rozpoczęli seans. Bronek przyniósł z kuchni ogromną miskę chipsów paprykowych (których osobiście nie znosił, ale Rysiu je uwielbiał, więc postanowił się tej jednej nocy poświęcić). Za każdym razem, gdy wspólnie sięgali po garść jedzenia, ich dłonie przypadkowo dotykały się, przy czym na twarzy Bronka za każdym razem rozkwitał mimowolny, niekontrolowany uśmieszek. Co jakiś czas zerkał na swojego przyjaciela, który siedział obok niego. Jego twarz była praktycznie nieruchoma, z oczu można było wyczytać niesamowite skupienie. Serce Bronka przyspieszyło, gdy Rysiu prawie przyłapał go na tym, że się na niego gapił. Bronek nie mógł jednak uciekać przed spojrzeniem Rosomaka w nieskończoność, więc w końcu nadeszła ta chwila, w której Urynie nie udało się w porę odwrócić wzroku, przez co dwaj przyjaciele zblokowali spojrzenia. Przeszywali się wzrokiem, nie zwracając uwagi na trwający w tle film. Po kilku minutach nieustannego patrzenia sobie w oczy, roześmiali się, choć w śmiechu Bronka można było usłyszeć nutę zdenerwowania i skrępowania. Kiedy odwrócili swoje twarze z powrotem na telewizor, Rysiu oparł głowę o ramię Bronka. Gospodarza domu przeszły dreszcze i coś go ścisnęło w środku. Tak długo czekał na tę chwilę, a gdy nadeszła, nie wiedział jak zareagować. Stwierdził więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie poddanie się chwili. Jak pomyślał, tak też zrobił - kontynuował śledzenie potyczek młodego Rentona wraz ze swoim najlepszym przyjacielem u boku.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz