13. Czarne orchidee

629 84 5
                                    

    Przyglądałem się ciemnowłosej dziewczynie, śpiącej na moim kocu. Wolałem, żeby Dalia spała koło mnie niż Niny, która miałaby zapewne wąty o to, iż jej koleżanka pachnie alkoholem oraz co jakiś czas wydaje dziwne odgłosy, przypominające urywany chichot. Po za tym mogłaby to być moja zemsta za to, że wyświniła mi buty. Mogła przecież ostrzec! Albo przynajmniej odsunąć się gdzieś dalej, w końcu centymetry sprawiły, że jej wymiociny trafiły na moje buty.

    Westchnąłem ciężko. Ta kobieta rozbrajała mnie w dziwny sposób, niby byłem pewny tego co chcę zrobić, ale czasami mam ochotę po prostu spędzić z nią czas na zwyczajnym śmiechu. Ma taki ładną barwę chichotu... Stop! Emilu Ratero o czym ty do diaska myślisz?! Ta dziewczyna to jedynie zleceniodawca nic więcej... no może prócz łóżkowych spraw - krzyczę na siebie w myślach.

   Położyłem się w końcu koło śpiącej, która jak na zawołanie wymruczała coś pod nosem, po czym odwróciła się w moją stronę. Zwinęła dłonie tuż przy ustach i uśmiechnęła się pod nosem. Na koniec tych rewelacji - beknęła, ale nie tak zwyczajnie cicho, tylko jak mężczyzna wychodzący z baru. Mimo wszystko byłem pod wrażeniem tego beknięcia, było mocne i odpowiednio głośne.

    Kto, by pomyślał, że wielka dama, arystokratka z wysokiego szczebla, potrafi tak bekać? Tym bardziej jakoś odnaleźć się w takich warunkach?

***********

    Z zadowoleniem objęłam w pasie coś ciepłego, na wpół twardego i na wpół miękkiego. To coś ruszało się to w górę, to w dół, lecz mi to w zupełności nie przeszkadzało, bo było tak wygodnie jak jeszcze nigdy od czasu mojej podróży.

   Zerwałam się na równe nogi, kiedy to coś wydmuchało mi we włosy ciepłe powietrze. Zszokowana przyjrzałam się chichoczącemu cicho Emilowi, który przeciągnął ręką po swoich miodowych włosach, przez co stanęły mi tak jakby go poraził piorun.

- Co ty robisz na moim posłaniu?! - syknęłam zdenerwowana tym, iż obudziłam się i przytulałam - prawdopodobnie przez całą noc - Emila Ratero, mężczyzny, który denerwuje mnie swoim istnieniem.

- Cóż... zapewne pamiętasz, że wieczorkiem się upiłaś, prawda?

- O nie! Nie, nie, nie! - krzyknęłam, rwąc włosy dłońmi. Na samą myśl, że mogłabym się aż tak...

- Spokojnie, nie doszło do zbytniego zbliżenia - uspokoił mnie. Założył ręce za głowią. - Prócz tego, że mówiłaś jaki jestem przystojny, jakie ze mnie ciacho, ach było jeszcze o tym jaką wielką masz ochotę mnie całować - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Na koniec się porzygałaś na moje buty. Dlatego też musiałem cię przebrać i położyć na moje posłanie.

- Przebrałeś mnie?!

   Spojrzałam w dół i się skrzywiłam. Nie wierzę, że on się do tego posunął! Miałam na sobie granatowe, przylegające do skóry, spodnie z dwoma kieszeniami z przodu i dwoma z tyłu. Do tego turkusową bluzkę z jakimś nadrukiem pod piersiami. Tak samo jak spodnie, tak bluzka przylegała mi do ciała. Tak to się kończy kiedy to facet cię przebiera.

- Mogłeś przynajmniej zapytać czy pozwoliłabym ci na to - fuknęłam wkurzona.

- Niby jak? Przecież spałaś - zauważył. - Po za tym to nie miałoby sensu, zapewne i tak byś się zgodziła, bo jestem "taaaki przystooojny".

   Wciągnęłam powietrze w płuca i spróbowałam się uspokoić, przynajmniej odrobinę, aby go nie zabić na miejscu. A naprawdę miałam na to ochotę. Zabić, poćwiartować, wskrzesić i udusić na koniec! Och, co za ulga, by wtedy nastała... O nie! Zapomniałam o Ninie, nie mam pojęcia jak ona by na to zareagowała. Próbowałaby mnie powstrzymać czy wesprzeć w moich działaniach?

Odważysz się?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz