12. Wielka pomyłka

736 87 9
                                    

      Rano wstałam o poranku pewna, że wczoraj mi totalnie odbiło. Co ja sobie myślałam całując go? A jeśli dodać do tego fakt, iż tego nie przemyślałam... Uch! Mogłam to przynajmniej racjonalnie rozważyć nim postanowiłam się na niego rzucić, bo podobały mi się jego pocałunki, jego ramiona oplatające mnie w talii. Nawet to, że on sam mi się podoba nie powinno wpływać w jakikolwiek sposób na moje decyzje.

   Potarłam czoło i ułożyłam się na plecy. Nina nadal słodko spała zwinięta w kulkę, plecami do mnie. Przynajmniej była przeświadczona, że jestem w stanie jedynie znosić towarzystwo jej brata, a nie tego, że całuje go kiedy tylko nadarzy się okazja. I lepiej niech tak zostanie. Wolałabym unikać kolejnej kompromitacji na czyichkolwiek oczach.

- Wyspana? - odezwał się głos po mojej lewej stronie. 

   Spojrzałam w stronę Emila, który uczesał swoje blond włosy tak, aby wyglądać choć w połowie jak człowiek cywilizowany. Miał na sobie ciemne spodnie oraz granatową bluzkę z krótkim rękawkiem. Kiedy w końcu spojrzałam w jego szare oczy z drobinkami błękitu, wpatrzone były we mnie z czymś na kształt próby samokontroli. Widząc coś takiego od razu kieruję wzrok w niebo, aby nie dostrzegł tego samego w moim spojrzeniu.

- Zdecydowanie - odparłam z trudem przełykając ślinę. Serce jak na zawołanie zaczęło głośno walić mi o żebra jakby domagając się mojej uwagi.

- To dobrze - mówi drętwo. - Może chciałabyś porozmawiać o wczorajszym...

- Nie! - rzucam szybko obawiając się o to, że Nina jedynie udaje sen. - Zostawmy to na kiedy indziej, dobrze? Ja... nawet nie wiem czy chciałabym rozmawiać o tym.

    Mimowolnie spoglądam w stronę Emila, który wietrzy zęby z zadowoleniem. Jego oczy skrzą się jak gwiazdy, jakby dostał właśnie szansę dowiedzenia się czegoś nowego o dziwnym, egzotycznym egzemplarzu hodowanego zwierzątka. Nie pragnęłam nawet się w to zagłębiać. Jedyne czego teraz chciałam, bardzo chciałam to jego przy mnie.... Co? Nie! Nie, nie tego wcale nie chciałam, naprawdę.

    Uznając, iż ruch dobrze mi zrobi, wstałam z posłania i założyłam szybko buty. Musiałam załatwić swoje potrzeby, a później coś zjeść. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu, lecz to nie to wywołało mój cichy pisk. Pisnęłam, ponieważ Ratero niespodziewanie objął mnie od tyłu i pocałował w szyję.

- Spokojnie to tylko ja, kochanieńka - wymruczał mi we włosy.

- Muszę iść za drzewo - wyznałam z rumieńcem na policzkach. Tak wiem teraz to na bank się skompromitowałam, ale przynajmniej byłam z nim szczera, co nie?

    A szczerość to podstawa każdego szanującego się związku mężczyzny z kobietą. Czekaj, co? Och, nie! Już myślę o NAS, a przecież nie ma żadnych nas. Co się ze mną dzieje? Nigdy, przenigdy nie zdradziłam swojego narzeczonego (który mnie olał, to fakt, ale nadal jesteśmy ze sobą), tymczasem zamiast rozmyślać o swoim narzeczonym o W... no jak mu tam było? Czyżbym miała już zaniki pamięci, tylko przez to, że taki jeden przytula się do mnie?... Wiktor! Właśnie zamiast o nim myśleć, zachowuję się jak jedna z zakochanych w Emilu dziewczyn i pragnę, aby dalej trzymał mnie kurczowo przy sobie.

    Coś zdecydowanie jest ze mną nie tak.

- Pomóc ci w jakiś sposób? - zapytał niby poważnie, lecz jednak dosłyszałam w tonie jego głosu rozbawienie. - Podtrzymać ci bluzkę i bluzę?

- Żartowniś się znalazł - mruknęłam, próbując go od siebie odsunąć.

- Ależ Dalio, mówię całkowicie poważnie - zachichotał, gdy wydałam z siebie kolejny cichy pisk, bo nagle odwrócił mnie do siebie przodem. - Czy ta przystojna twarz może żartować sobie z tak poważnego tematu rozmowy?

Odważysz się?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz