10. Herbatka z wrogami, czemu nie?

729 86 4
                                    

      Spróbowałam wygodniej usiąść na twardej, betonowej, wyłożonej sianem ziemi chociaż wiedziałam, że moje działania są płonne. Widziałam to również po minie Niny, która ze skrzywioną zniechęceniem twarzą, siedziała naprzeciwko mnie opata o ścianę. Wyglądała jakby miała zaraz wyzionąć ducha. Dosłownie. Była przerażona... w sumie ja tak samo, tym bardziej że oddzielono nas od Emila, który wpakował nas w to wszystko swoimi krnąbrnymi działaniami. Był winny, a jednak nas wszystkich chcą zabić. Och, gdyby nie podrywał tamtej dziewczyny!

     Niestety Emila Ratero nie da się zmienić. Jest po prostu... tą okropną wersją siebie, ale przynajmniej przestał podrywać mnie. A to już plus. Kto, by pomyślał, że wystarczy zamknąć nas w osobnych celach? Kiedy oddziela nas ściana albo więcej od razu przechodzi mu chęć podrywania kogoś, kto nie pragnie być przez niego adorowany.

- Umrzemy tu, prawda?

- Zapewne - ostrożnie dobierałam słowa - albo po prostu uciekniemy. Jeśli to nie pomoże zawsze możemy same zabić twojego brata. Przecież to przez niego tu siedzimy!

- Sama się podłożyła! - dobiegły nas pretensje Emila.

- Mam w to uwierzyć?! - krzyknęłam w przestrzeń ze wzrokiem wbitym w przeciwległą ścianę - Gdybyś nie był takim kobieciarzem dalej szlibyśmy w stronę... w stronę mojego domu! Ale ty musiałeś ją podrywać, bo inaczej raczej byś nie umiał...

- Jesteś zwyczajnie zazdrosna, przyznaj - rzucił urażony.

- Prędzej nadzieję się na drąg niż przyznam, że jestem zazdrosna o ciebie.

- Czyli jesteś - powiedział radośnie.

- Wypuście mnie! Sama go zamorduję! - krzyknęłam, błyskawicznie wstając i szarpiąc kraty. - Normalnie cię zabiję, Emilu Ratero za wszystko coś zrobił od początku naszej wyprawy! Ty...!

     Nina skoczyła na równe nogi, dopadając mnie w trzy sekundy nim zdołałam nadziać dłoń na wystający gwóźdź z kraty. Odsunęła mnie na bezpieczną odległość, próbując uspokoić albo pozbawić wściekłości. Niestety na nic jej starania. Miałam dość tego bezmyślnego, egoistycznego durnia, który na domiar złego próbuje żartować w takim momencie.

- Nic sobie nie zrób, kochanie - rzucił beztrosko - nie chciałbym, aby moja kochana żona zginęła próbując mnie dopaść. Wiem, że tęsknisz za moim towarzystwem, ale będziesz musiała jeszcze trochę wytrzymać beze mnie!

- Jak stąd wyjdę to daję ci słowo, że uduszę cię własnoręcznie!

     Nastolatka uderzyła się płaską dłonią w czoło, komentując w ten sposób nasze dziecinne zachowanie. W zupełności ją rozumiem, sama zrobiłabym podobnie, gdybym widziała taką sytuację, lecz byłoby to raczej tylko wtedy kiedy Emila już zamordowała pewna rozwścieczona kobieta. Kobieta, która obecnie znajduje się w celi i tym samym pozbyłaby się największego problemu na tym świecie. Och, jakże wszyscy byliby szczęśliwi, gdyby Ratero zabrakło!

     A może sam się na coś nadzieje - rozmarzyłam się. - Najlepiej, gdyby siadł na czymś ostrym albo... och! Cudownie byłoby, gdyby zupełnie przypadkiem ktoś wpuścił mu do celi jakiegoś dzikiego, agresywnego zwierza, a on by go pożarł żywcem.

- Wybacz, ale on sprawia, że mam ochotę go... - zacisnęłam dłonie, demonstrując jej o co mi chodzi. - Czemu on musi być taki?

- A czego chciałabyś się spodziewać po synu tropiciela? Słyszałam, że oni najczęściej doprowadzali kobiety do szału - powiedziała usłużnie Nina. Co wcale mnie nie uspokoiło.

     Wolałam tego nie komentować. I tak zapewne miała racje, ale co mi po tym? Jedyne czego się właśnie dowiedziałam to to, żeby nie ufać tropicielom. Tyle, że nikt do końca nie wie gdzie się oni podziali i czy kiedykolwiek powrócą. Przynajmniej miałam wgląd jacy potrafią być. Wystarczy spojrzeć na takiego jednego...

Odważysz się?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz