11. Kolejna ucieczka pod osłoną nocy

670 90 2
                                    

     Z wielkimi oporami zgodzili się na moją propozycję za co dziękowałam wszystkim świętością świata. Razem z Niną podeszłyśmy do czajnika i wypełniłyśmy ją wodą z baniaka. Wsypując do kubków herbatę, zasłoniłyśmy sobą blat biurka. Drgającymi nerwowo dłońmi zaczęłam obdzierać liście (w czym pomogło to, że mężczyźni rozmawiali dość głośno), odpowiednią ilość wrzuciłam do każdego kubka, pomijając dwa dla mnie i Niny.

   Zalałyśmy wszystko wrzątkiem, następnie pośpiesznie wyciągnęłyśmy pozostałe listki i wyrzuciłyśmy tak, aby mężczyźni niczego nie zauważyli. Dopiero wtedy zaczęłyśmy rozdawać herbaty. Byłyśmy wręcz zaskoczone, że mężczyźni usiedli na ziemi, ale skoro oni to zrobili to poszłyśmy w ich ślady.

    Nieufni czekali aż zaczniemy pić - co za matoły! - więc spoglądając porozumiewawczo na Ninę. Jednocześnie upiłyśmy łyk herbaty. Nawet dobrej, choć przypuszczałam, że będzie raczej... fuj, ponieważ nigdy nie robiłam herbaty, jedynie przypatrywałam się jak robią to inni. Zapewne, gdyby nie to byłybyśmy w czarnej dziurze.

- Smaczna - cmoknął mężczyzna z blizną.

   Uśmiechnęłam się znad filiżanki. Już teraz widziałam jak oczy niektórych z tej bandy powoli się przymykają. Co mnie cieszyło, bardzo cieszyło. Pójdzie prędzej niż sądziłam na początku. Może chociaż jedna rzecz uda mi się bez żadnych komplikacji... chociaż może się okazać, iż Emil znów zrobi coś co zabije nas wszystkich na miejscu. To byłaby ta dobra wiadomość. Wolałabym nie umierać w męczarniach tylko, dlatego że pewien chłopak postanowił uwieść jakąś lalunię.

    Spojrzałam ukradkiem na Ninę, której trzęsły się ręce tak bardzo, że niemal wylewała swoją herbatę na nogi. Całkiem zbladła na swojej drobnej twarzy tak, że jej niebieskie oczy wydawały się ogromne. Widząc ją w takim stanie - załamania nerwowego - zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie moja wina, iż się tu znalazła. W końcu to ja przekonałam Emila, aby zabrał Ninę razem z nami, prawda? Wobec czego wina leży pośrodku nas.

   Wolałam nawet nie myśleć co się stanie jeśli... to ja wciągnęłam tę dwójkę w to wszystko, ale to Emil sprawia, że znajdują nas kłopoty różnego rodzaju. Mam nadzieję, że przynajmniej jak go dopadnę odpokutuje za wszystko.

- Dalia? - Nina przestała się trząść i wyraźnie odetchnęła z ulgą - Oni żyją?

- Oczywiście, nie jestem mordercą - powiedziałam, przyglądając się leżącym i oddychającym spokojnie mężczyzną. Wyglądali jakby spali. - Ta roślina tylko w dużych ilościach jest trująca. A teraz choć...

   Niespodziewanie ktoś wleciał do pomieszczenia. Ten ktoś był boleśnie znajomy i zasługujący na to, aby spaliły go ognie piekielne za to co zrobił. Jednak... wyglądał jakby trzymał na barkach wielki ciężar, ciężar który przygniata go do ziemi coraz bardziej. Do czasu aż zobaczył mnie oraz Ninę całe i zdrowe wśród leżących na ziemi śpiących mężczyzn. Gdy tylko doszedł do wniosku, że same zatroszczyłyśmy się o własne bezpieczeństwo, uśmiechnął się radośnie. Zaś ta radość zdenerwowała mnie bardziej niż można byłoby przypuszczać.

    Odłożyłam filiżankę na ziemię, po czym powoli wstałam. Tak samo wolno zaczęłam się zbliżać do wyprostowanego Emila, który zdawał się nie zauważać niebezpieczeństwa. Jedyne co robił to głupio się uśmiechał i przyglądał mi się od stóp do głowy jakby czegoś szukał. Może swojego rozumu? Bo jak mniemam nie posiada go tam, gdzie powinien być.

    Zatrzymałam się jakiś metr od niego, następnie zacisnęłam prawą dłoń w pięść. Lewą ręką strzeliłam mu z liścia, zaś później kiedy był przekonany, że nic już mu z mojej strony nie grozi - z rozmachem podbiłam mu oko. Chłopak poleciał na drzwi, które z trzaskiem się zamknęły, potem zsunął się po nich na kolana przyciskając dłonie do lewego oka. Drugim - tym nie podbitym - przez chwilę wpatrywał się we mnie w zdumieniu i zaszokowaniu najwyższego stopnia.

Odważysz się?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz