4.1 Inicjacja

1K 94 10
                                    

Wszyscy wiemy już, że podejście do kwestii inicjacji do religii czarownic jest główną różnicą pomiędzy wicca tradycyjnym a eklektycznym. W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że eklektycy w pełni akceptują samotną praktykę, w przeciwieństwie do gardnerian i aleksandrian, którzy całkowicie odrzucają to rozwiązanie. W ich rozumieniu, aby móc nazwać się wiccaninem, trzeba być inicjowanym do kowenu przez jego pełnoprawnego członka. Tyle wiecie już z poprzednich rozdziałów.

Ale teraz czas na nowość. Bo widzicie, nawet pomiędzy wiccanami tradycyjnymi są różnice w postrzeganiu inicjacji. A konkretniej – w ilości stopni.

Gardnerianie udzielają inicjacji trzy razy: na stopień pierwszy (który chyba nie ma swojej nazwy), na drugi – "kapłański" (od tej chwili można nazywać się kapłanem lub kapłanką) i wreszcie na trzeci – arcykapłański. Po ostatnim stopniu zyskuje się prawo do odłączenia się od macierzystego kowenu i założenia własnego.

Jeśli chodzi o sam przebieg inicjacji, to za wiele nie mogę wam powiedzieć. Informacje na temat tego rytuału są dosyć skąpe. Udało mi się dowiedzieć, że jednym z elementów jest zasłonięcie inicjowanemu oczu. Niektóre strony internetowe wspominają też coś o skrepowaniu go sznurem w odpowiedni sposób. Znalazłam nawet instruktaż, jak powinno się to zrobić. Zobaczcie sami:

Z moich informacji wynika jednak, że jeżeli rzeczywiście krępuje się kogoś sznurami, to raczej nie jest to element obowiązkowy i zalecany

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Z moich informacji wynika jednak, że jeżeli rzeczywiście krępuje się kogoś sznurami, to raczej nie jest to element obowiązkowy i zalecany. Niemniej jednak warto zauważyć, że Gerald Gardner wspominając swoją inicjację, napomknął o tym że czarownice z New Forest rozebrały go do naga i związały.

Ze stopnia na stopień czarownica odkrywa coraz więcej tajemnic, przyjmuje też coraz większą odpowiedzialność i coraz więcej się uczy. Po ostatnim stopniu zostaje niejako puszczona samopas, że się tak (brzydko) wyrażę. Już nie ma nikogo, na kim mogłaby się oprzeć – uczy się sama od siebie i, co ważniejsze, sama siebie.

Vivianne Crowley, wiccanka tradycji gardneriańskiej i jedna najbardziej znanych współczesnych czarownic, twierdzi, że każdy stopień ma swoje głębokie znaczenie. Interpretując wicca z punktu widzenia psychologii jungowskiej, stwierdza ona, że przy pierwszej inicjacji wyznawca spotyka Boginię, przy drugiej swój Cień, a podczas trzeciej łączy w sobie pierwiastek męski i żeński.

Kolejne inicjacje to bardzo ważny moment w życiu czarownicy i do każdej z nich trzeba się mocno i odpowiedzialnie przygotowywać. Co więcej, po każdej z nich w życiu inicjowanego mogą wydarzyć się różne niespodziewane rzeczy, będące niejako "prezentami" od bogów. Mogą... ale wcale nie muszą. Wszystko zależy od konkretnego człowieka i jego kondycji psychicznej. Enenna ujmuje to w następujący sposób:

Inicjacja nie jest jednym standardowym przeżyciem dla wszystkich. W warstwie energetycznej to dostrojenie do pewnego poziomu, który potrzebujemy osiągnąć, żeby korzystać w pełni z mocy czarownic. Ponieważ każdy jest inny, dla każdego będzie to inna zmiana i inne odczucie. Dlatego należy odnosić się z dystansem do twierdzeń, że po inicjacji stanie się to i to. Bogowie rzeźbią swoich wyznawców, zsyłają im lekcje i doświadczenia, aby stworzyć czarownicę, ale dla każdego owe lekcje będą inne. Powiada się, że po inicjacji można spodziewać się daleko idących zmian: zmiany pracy, przyjaciół, partnera, miejsca zamieszkania i czego tylko się da. To jednak nie jest regułą. Jeżeli do inicjacji przystępuje osoba, która ma już życie ułożone w harmonii z sobą i Bogami, to zmiany nie muszą zajść. Taka osoba już pasuje do wicca i nie trzeba jej dodatkowo zmieniać za pomocą ciosów zadawanych przez los.Jednocześnie nie należy uważać, że inicjacja, czy szerzej, wicca rozwiąże nasze kłopoty. Kłopoty musimy rozwiązać sami. Inicjacja może tylko je pogorszyć, aż do punktu, kiedy zabierzemy się za siebie.

Tyle o gardnerianach. Jak jest u aleksandrian? Bardzo podobnie, z tą różnicą, że w tej tradycji dwóch ostatnich stopni (to znaczy na kapłana i arcykapłana) najczęściej udziela się za jednym zamachem. Pamiętacie biografię Alexa Sandersa? Więc już wiecie, skąd prawdopodobnie wziął się ten pomysł. Sanders twierdził, że jego babka inicjowała go do kunsztu tylko dwa razy – na pierwszy stopień i potem od razu na drugi i trzeci razem. Prowadząc własny kowen z Maxine, konsekwentnie trzymał się tej praktyki twierdząc, że jeżeli ktoś może zostać kapłanem, to jest gotowy również na bycie arcykapłanem.

Zdjęcie przedstawia Alexa Sandersa inicjującego Janet Farrar – jedną z najbardziej znanych współczesnych czarownic, autorkę licznych publikacji i albumów o neopogaństwie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zdjęcie przedstawia Alexa Sandersa inicjującego Janet Farrar – jedną z najbardziej znanych współczesnych czarownic, autorkę licznych publikacji i albumów o neopogaństwie. W tym o wicca.


Pewnie zastanawiacie się, jak w ogóle dochodzi do pierwszej inicjacji. Czy wcześniej ma miejsce jakieś szkolenie przygotowujące? Chodzi się na lekcje, wykłady?

Nie jestem pewna, jak to przebiega i czy są jakieś ogólne wskazówki, ale dotarłam do informacji, że istnieje taki etap przygotowawczy, przez niektórych zwany "gajem" (ang. grove). Ten etap stanowi przygotowanie do pierwszej inicjacji, podczas której neofita uczy się, na czym właściwie polega wicca, bierze gościnne udziały w niektórych sabatach, poznaje społeczność i podejmuje decyzję, czy rzeczywiście chce należeć do kultu. Według tradycji wywodzącej się jeszcze od Geralda Gardnera, ten przygotowawczy etap ma trwać rok i jeden dzień. Długo? No długo, ale z drugiej strony dojrzenie do takiej zmieniającej życie decyzji wymaga czasu. Zresztą, każdy arcykapłan chce mieć pewność, że nowa osoba naprawdę jest zainteresowana kultem (a nie tylko samymi czarami) i że to dojrzała decyzja, a nie efekt chwilowej "zajawki". Prawdopodobnie właśnie dla tego z reguły nie inicjuje się osób poniżej osiemnastego roku życia. Podobno dopuszczalne są pewne wyjątki, jednak na ogół ta reguła jest ściśle przestrzegana.

Czytałam też, że nieodzownym wymogiem inicjacji jest w miarę ułożone życie osobiste i stabilny stan psychiczny. Jeżeli do kowenu zgłosi się osoba niepewna, czego właściwie potrzebuje i co chce znaleźć, nieprzekonana, pogruchotana emocjonalnie albo wyraźnie zagubiona, to możliwe, że zostanie po prostu poproszona o przyjście bardziej stabilnym czasie. Nikt z wyznawców nie będzie też szczególnie naciskał na przystąpienie do Kunsztu. Każda nowa osoba musi wyraźnie tego chcieć. Sama, bez pomocy z zewnątrz.

Dlaczego?

Ano dlatego, że wicca całkowicie odrzuca tak zwany prozelityzm, a więc "naganianie" nowych osób. Czarownice wychodzą z założenia, że jeżeli ktoś jest zainteresowany tą ścieżką duchową i że jeżeli pisane mu jest do nich dołączyć, to Bogini sama poprowadzi go do odpowiedniego kowenu. A może to zrobić... na przykład przez internet. W tym momencie w sieci jest pełno stron internetowych, for czy blogów na temat wicca, można też zawsze napisać do ich autorów z prośbą o wyjaśnienie pewnych kwestii. Czarownice z reguły chętnie udzielają informacji, chociaż oczywiście nie wszystkich. Zależy im na jak najdokładniejszym i rzetelnym przedstawieniu swojej religii i odsianiu wszystkich plotek. No i na inicjowaniu tylko najbardziej zdecydowanych osób.

Czarownice naszych czasów ✔Where stories live. Discover now