3.7 "Zakon" czarownic, czyli o wicca tradycyjnej

939 94 6
                                    

Wielokrotnie już podkreślałam, że pomiędzy wicca tradycyjną a eklektyczną jest sporo różnic. W gruncie rzeczy to dwa oddziele zjawiska i o każdym z nich można mówić bardzo długo.  Eklektycy mają swoje zwyczaje, czarownice tradycyjne swoje. I chociaż w niektórych punktach ich rytuały są zbieżne, to jednak różnice da się zauważyć. O tym trzeba mówić, w przeciwnym wypadku łatwo bowiem o pomieszanie pojęć, wątków i motywów, a stąd już prosta droga do zwykłego opowiadania bzdur.* A przecież w kwestii tak delikatnej jak wyznawana religia kłamstwami rozpowiadanymi bez zastanowienia można kogoś bardzo zranić. Plotka rani dotkiwiej niż miecz.

Właśnie z tego powodu do znudzenia powtarzam, które z opisywanych przeze mnie praktyk mają rodowód eklektyczny. Jak do tej pory jednak mało odnosiłam się do czarownic tradycyjnych. Powód jest prosty – do szczegółowych informacji bardzo trudno dotrzeć, zapewne przez przysięgę składaną przez czarownice podczas inicjacji do kowenu. Niemniej jednak do pewnych faktów udało mi się dotrzeć i właśnie nimi chciałabym się dzisiaj z wami podzielić.

Przede wszystkim muszę wyjaśnić, skąd to określenie "zakon czarownic" w tytule. Zanim zaczniecie na mnie krzyczeć, wyciągnę tarczę i przyznam, że nie ja to wymyśliłam. Wicca tradycyjną do zakonu porównała nieżyjąca już gardnerianka, Judy Harrow, stawiając wyraźną granicą pomiędzy tym odłamem a czarownictwem eklektyczym. Dalej Judy wspominała też, że właściwie eklektyków nie można już nazywać wiccanami, bo po drodze całkowicie zgubili przekaz. Nie oceniam tego stanowiska, aczkolwiek przyznaję, że samo porównanie bardzo mi się spodobało.

Czym zatem charakteryzują się praktyki tych, powiedzmy "zakonów" czarownic? Możemy wymienić je w siedmiu punktach:

 1. Inicjacja – o tej kwestii pisałam już chyba kilka razy, ale podkreślę jeszcze raz: dla czarownic tradycyjnych inicjacja do kultu to coś niezbywalnego. W ich rozumieniu nie ma czegoś takiego jak samotna praktyka czy autoinicjacja.

2. Kult Bogini i Boga, których imion nie wypowiada się publicznie – o bóstwach czarownic powiedziałam już właściwie wszystko, co wiem. Korzystając z okazji podkreślę tylko to, o czym już chyba wspomniałam– kult Boga i Bogini jest nieodzownym warunkiem dla określenia danej osoby jako wiccanina. Religia czarownic nie może być zatem sprowadzana na przykład tylko do świętowania w określone kołem roku dni, czy też jedynie do praktyk magicznych. To tak, jakbyście próbowali komuś wmówić, że katolikiem jest każdy, kto w Wigilię wcina karpia.

 To tak, jakbyście próbowali komuś wmówić, że katolikiem jest każdy, kto w Wigilię wcina karpia

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

W wicca to (nie) działa na podobnej zasadzie. Chcesz należeć do tej religii? Musisz wyznawać kult Boga i Bogini. Wypowiadanie zaklęć przy pełni księżyca i zapalanie kolorowych świeczek w równonoc wiosenną nie czyni z ciebie wiccanina.


3. Praktyka w maksymalnie trzynastoosobowych grupach zwanych kowenami – o tym już pisałam, więc nie będę się dodatkowo rozwodzić. Warto pamiętać, że pomysł na ilość osób wzięła się z książki Współczesne czarownictwo Geralda Gardnera. Z tego, co się orientuję, nie każdy kowen liczy sobie tyle osób.

4. Hierarchiczna struktura w obrębie tychże grup – na czele każdego kowenu stoi arcykapłan lub arcykapłanka (czasem jako para), który (lub która) przewodzi rytuałom i służy radą pozostałym członkom grupy. Prawdopodobnie właśnie to było powodem, że niektórzy księża katoliccy (niesłusznie) uważali wicca za sektę. Z jednej strony mówi się, że każdy kowen jest samodzielny, ale z drugiej podkreśla się, że właściwie wszystkie czarownice to jedna rodzina. Słyszałam też, że istnieje grupa, powiedzmy, przewodząca wszystkim innym, ale nie wiem, czy to wiarygodne informacje. Potraktujmy to jako hipotezę.

5. Celebrowanie ośmiu sabatów w ciągu roku, a także pełni księżyca (esbatów) według rytuałów zawartych w Księdze Cieni, którą przekazuje się z pokolenia na pokolenie – o ile o sabatach i esbatach powiedziałam już chyba wszystko, o tyle Księga Cieni była tylko wspomniana. Myślę, że jest to jednak na tyle ciekawa kwestia, że zasługuje na omówienie w oddzielnym rozdziale. Pozwólcie zatem, że teraz tylko rzucę temat, a wszystko (łącznie z tym, co oznacza hasło "z pokolenia na pokolenie") wyjaśnię nieco dalej.

6. Utrzymywanie w tajemnicy szczegółów rytuału oraz tożsamości członków grupy – czyli (prawdopodobny) powód, dla którego o wicca tradycyjnym nie jestem w stanie mówić inaczej, jak tylko w ogólnikach. Tego problemu nie ma przy wicca eklektycznym, bo czarownice tego nurtu są dużo bardziej wylewne.

7. Praktykowanie Kunsztu "przyobleczonym w niebo", czyli po prostu nago – i na tej (ostatniej już) kwestii zatrzymam się nieco dłużej, bo to w sumie szalenie ciekawe. No, a poza tym przy wprowadzeniu do części trzeciej obiecałam wam wyjaśnić, skąd w ogóle wziął się ten pomysł.

Rytualna nagość to jeden z najbardziej kontrowersyjnych elementów wiccańskiej praktyki – jednych on odstrasza, jednak innych może wręcz zachęcić do przystąpienia do kultu. Wiecie, żeby sobie popatrzeć. W doktrynie wicca praca bez odzienia (poetycko określana także jako praktykowanie „obleczonym w niebo") ma jednak swoją głęboką symbolikę. Na stronie internetowej wicca.pl czarownica podpisująca się jako Viannah pisała o tym w ten sposób:

W świecie, w którym fizyczne piękno ceni się ponad inne cnoty, a koncepcja piękna ograniczona jest do najwęższej możliwej definicji, odkrycie, że można postrzegać wszystkie ciała jako wyraz piękna świata naturalnego i zatem jako święte jest wyzwaniem. Pośród szalejącej debaty na temat skromnego i prowokującego ubioru i zachowania praca odzianymi w niebo wyzwala nas od dnia codziennego i przypomina nam, że ciało jest święte, oraz by sprawować kult ze szczerością wobec siebie i akceptując kim jesteśmy. To, jak zmienia się to przez pory roku naszego życia jest wyzwaniem, ale jest też radością. Dlaczego mielibyśmy wyruszać na duchowe poszukiwania albo pracować magicznie z ludźmi, którzy nie widzą i nie uznają naszego wewnętrznego i zewnętrznego piękna? **

Dalej ta sama autorka dodaje, że jednym z ważnych zadań wiccańskiej arcykapłanki jest nauczenie się przenikania spojrzeniem ciała i dostrzegania w każdym człowieku „boskiej iskry, która naznacza go jako syna Rogatego Pana". Wydobycie tego elementu jest w tym rozumieniu aktem wiary w stosunku do bóstwa, a także okazaniem głębokiego szacunku tak jemu, jak i człowiekowi.

Wydaje się, że w wiccańskim rozumieniu piękno ciała jest rzeczą względną i – przynajmniej teoretycznie – mało ważną. Ennena zaznacza, że obecnie kładzie się nacisk na to, by arcykapłanka była przede wszystkim mądra, piękne ciało (jakkolwiek by nie było definiowane) jest natomiast rzeczą drugorzędną. Z problemem rytualnej nagości wiążą się jednak kwestie nie tylko estetyczne ale i etyczne. W kontekście tego elementu bardzo często poruszana jest bowiem kwestia inicjowania osób niepełnosprawnych i homoseksualnych. Są to problemy wciąż dyskutowane, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Według Enenny obecnie coraz bardziej rozpowszechnia się pogląd, że nie powinno odmawiać się inicjacji nikomu, bez względu na jego płeć, wiek, stan zdrowia czy orientację. Można się jednak domyślać, że w różnych kowenach podejście do tych problematycznych kwestii może być skrajnie różne.


__________________________________________________

* Właśnie w ten sposób wyłożyła się doktor Renata Furman, autorka pierwszej (i jak na razie jedynej) pracy w całości poświęconej wicca. Korzystając bez zastanowienia ze starych materiałów i niesprawdzonych źródeł, pani doktor zaprezentowała czarowniczy groch z kapustą, który w środowisku wiccan od lat wzbudza śmiech albo irytację.

** Cytat dosłowny, z zachowaniem oryginalnej ortografii i interpunkcji.

Czarownice naszych czasów ✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat