Rozdział 37

1.6K 177 55
                                    


Chwyciłam jego bezwładną, zabandażowaną dłoń starając się nie sprawiać mu bólu. Wciąż nieprzytomny, bezbronny.

Baekhyun leżał tak od trzech dni. Ani na chwilę się nie ocknął, jego twarz wykrzywiona w bólu mówiąca jak bardzo cierpi. Ja jednak wiedziałam to doskonale.

- Przepraszam.- zapłakałam. Czule odgarnęłam włosy z jego czoła. Całe jego ciało pokryte było białymi bandażami, które starałam się regularnie zmieniać. Nie chciałam aby znów robiła to Haneul. To było moje zadanie, mój obowiązek. Baekhyun był mój.

Może moje myślenie było niepoprawne. W końcu wiedziałam, że Haneul robi to dlatego, że się o niego martwi i troszczy. Jednak nie chciałam aby ktokolwiek go dotykał. Nie kiedy leży niczego nieświadomy.

- Tak bardzo cie przepraszam...

Druga wataha zniknęła, byliśmy zupełnie sami.

Ostatniej nocy słyszałam rozmowę Suho i Krisa. Chciałam nalać świeżej wody do miski aby zrobić nowe okłady dla Baekhyuna. Byli w salonie, mówili szeptem. Wiedziałam więc, że nie powinnam tego słyszeć.

- To się nie skończy dobrze...- mruknął alfa.- Jest nas za mało, Baekhyun jest nieprzytomny... Nie damy rady się już dłużej bronić.

- Następny atak wyklętych może być ostatnim. Jak tak dalej pójdzie... wszyscy zginiemy.

Nie mogłam do tego dopuścić.

Wataha była dla mnie wszystkim. To pierwsze istoty, które w jakiś sposób mnie zaakceptowały. Nie obchodziło mnie czy to przez przeznaczenie, przez to że byłam Jangmi czy po prostu połączyła na przyjaźń. Nigdy wcześniej nie miałam kogoś kogo kochałabym tak bardzo jak ich. Nigdy nie kochałam nikogo tak jak Baekhyuna.

Patrząc na twarz Baekhyuna wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to aby stała im się jeszcze większa krzywda.

W mojej głowie zrodził się plan, który postanowiłam za wszelką cenę wykonać.

Wyklęci chcieli mojego życia?

Dostaną je. Jednak już nigdy nie zrobią krzywdy moim ukochanym przyjaciołom. Nikt już nie będzie cierpiał.

Wszyscy staną się zwierzętami tak jak to było przed pojawieniem się Jangmi. Nie będą mieli ludzkich uczuć, nie będą mieli wspomnień. Nie zapamiętają mnie, ale to nie było ważne.

Siedziałam na brzegu łóżka wciąż trzymając dłoń Baekhyuna. Jego twarz skrzywiła się w grymasie w tym samym momencie, w którym dokonałam wyboru.

Jeśli moja śmierć ma przynieść spokój, jestem na nią gotowa.

- Zrobię wszystko abyś był bezpieczny.- szepnęłam przeczesując delikatnie jego włosy.- Teraz moja kolej aby chociaż raz cie uratować.

Uśmiechnęłam się mimo łez spływających po moich policzkach. To był nasz ostatni dzień.

Nasze pożegnanie.

Byłam gotowa umrzeć dla jego bezpieczeństwa. Nie bałam się.

Jedyne co tak bardzo mnie bolało, to że już nigdy się nie zobaczymy. Nigdy więcej nie zobaczę jego uśmiechu,  pięknych złotych oczu. Nigdy nie usłyszę już czułych słów wychodzących z jego ust.

W mojej głowie wciąż były słowa, które Baekhyun kiedyś do mnie powiedział. To jakim pięknym uczuciem jest być pod postacią wilka. Czuł się wtedy wolny, niczym nieograniczony.

The second half of my soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz