Rozdział 17

2.3K 196 29
                                    


Miałam złe przeczucia.

Mari faktycznie znała ten las jak nikt inny. Czuła się w nim świetnie, nigdy się nie gubiła. Jednak tym razem miałam wrażenie, że coś jest nie tak, a utwierdzała mnie w tym mina Sehuna. Nie mogłam zrozumieć tego co miał na niej wypisane. Wiercił się nerwowo w fotelu, ciągle spoglądał w stronę drzwi.

- Co mu jest?- zapytałam szeptem siedzącego obok mnie Chena zajętego swoją dziewczyną. Nikt po za mną nie zauważył dziwnego zachowania chłopaka.

- A kto go tam wie.- wzruszył ramionami.

Po chwili zobaczyłam, że Baekhyun również mu się przygląda. Nikt po za nami nie zwracał na niego większej uwagi. Chłopak zbladł, wyglądało jakby działo mu się coś bardzo bolesnego.

I wtedy do mnie dotarło, że na pewno coś jest nie tak. Sehun podskoczył po czym w zawrotnym tempie wybiegł z domu. Nim się obejrzałam wszyscy, którzy znajdowali się w domu ruszyli za nim. Pobiegłam i ja. Nie nadążałam, potykałam się o wszystko co znajdowało się na mojej drodze jak i o własne nogi, ale biegłam. Nie rozumiałam co się działo, wiedziałam jednak że coś złego.

Z wielką zadyszką dobiegłam do miejsca gdzie wszystkich zastałam.Była to niewielka polana otoczona drzewami i krzakami. W moich oczach pojawiły się łzy kiedy zobaczyłam Mari leżącą na ziemi, nieprzytomną i ubłoconą. Na jej czole znajdowało się lekkie rozcięcie, z którego płynęła krew.

Sehun znajdował się obok niej, przytulał ją delikatnie z przerażeniem oglądając. Całkowicie rozumiałam co czuł. Przez cały ten czas kiedy siedzieliśmy w salonie on wiedział, że Mari coś grozi. Gdyby nie on moglibyśmy nigdy jej nie znaleźć.

- Mari...- szepnął Sehun starając się ją obudzić. Jego głos był słaby, miałam wrażenie, że nie brakuje mu dużo do tego aby płakać równie mocno co ja. Nie panowałam nad sobą, z gardła wydobywał się głośny szloch. Moja przyjaciółka... Blada, ranna, pobita.

Kto jej to zrobił?!

Nagle poczułam jak na moim nadgarstku zaciska się dłoń. Nim zdążyłam zareagować znajdowałam się za plecami Baekhyuna, który rozglądał się nerwowo dookoła.

- Co się dzieje?- załkałam niekontrolowanie. Kai, Kyungsoo i Chen zmienili się w wilki po czym rozbiegli w różne strony w poszukiwaniu jakiś śladów.

Spojrzałam na Baekhyuna licząc na to, że może coś mi wytłumaczy. Jego wzrok jednak zatrzymał się na drzewie pod którym leżała w ramionach Sehuna, jego siostra. Na pniu, na wysokości moich oczu znajdował się duży napis.

„Oddajcie nam Jangmi"

***

- Oddajcie nam Jangmi?- powtórzył Suho zdenerwowany. Siedziałam na kanapie patrząc na alfę. Przybiegł od razu po tym jak wyczuł, że coś jest nie tak.

- To było wyryte na pniu tego drzewa.- potwierdziła Ina. Szczerze mówiąc prawie nic do mnie nie docierało. Myślami byłam w pokoju Sehuna, w którym teraz znajdowała się Mari. Wciąż była nieprzytomna, ale jej życiu nic nie zagrażało.- Co to oznacza? Kto to zrobił?

- I co ma do tego Jangmi? Przecież to postać z legendy...

W tym momencie w domu pojawili się chłopacy pod postacią wilków. Zniknęli na chwilę na piętrze po czym wrócili ubrani w jakieś rzeczy.

Suho przed dłuższy czas wahał się czy powiedzieć to co chciał. Przez co ponownie zwrócił na siebie moją uwagę. Nerwowo przeczesał dłonią włosy po czym westchnął ciężko.

- Boje się, że poprzez „Jangmi" mają na myśli Miyoung...

Zesztywniałam słysząc swoje imię.

- C-co ty mówisz?

- Od momentu, w którym dowiedziałem się, że dusza Baekhyuna jest ludzką dziewczyną wiedziałem, że coś jest nie tak. Nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca.- zaczął tłumaczyć. Usiadł przy stole, a za nim cała reszta.- Legenda, którą opowiadamy przy każdym ognisku kończy się słowami „Powiadają, że dusza Jangmi powróci. Odrodzi się w ludzkiej kobiecie i mężczyźnie z watahy, by otoczyć swoich potomków opieką. W przyszłości bowiem stado będzie potrzebowało pomocy w walce z mrokiem i sporami, które nadejdą, by je pochłonąć i zniszczyć."

Moja głowa nagle zaczęła boleć. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. To co mówił chłopak bardzo boleśnie świdrowało mi w umyśle.

- Czyli Miyoung i Baekhyun...?- Kyungsoo patrzył na alfę z szeroko otwartymi oczami.

- Są reinkarnacją Jangmi i Yeong'a. Ich kolejnymi wcieleniami.- przytaknął Suho, a między nami zapadła głucha cisza.

Moje serce biło bardzo szybko, szumiało mi w uszach. Siedzący obok mnie Baekhyun nie wyglądał na zaskoczonego jego słowami. Musiał rozmawiać z nim o tym już wcześniej.

Nie mogłam uwierzyć w to co mnie spotkało. Jeszcze kilka miesięcy temu gdyby ktoś mi powiedział, że wplącze się w jakąś historie rodem z książki fantastycznej, w życiu bym nie uwierzyła. Uznała bym go za chorego psychicznie i nie chciałabym mieć z nim nic wspólnego. Jednak w tym momencie była to moja rzeczywistość. Dookoła mnie siedziała rasa wilków, a ja byłam jakimś wcieleniem ich legendy.

- Dlatego jesteś duszą Baekhyuna.- powiedział Suho patrząc w moje przerażone oczy.- Od samego początku było wam pisane to, że się spotkacie.

- Ale...- jęknęłam czując zawroty głowy.

- Nie możemy pozwolić Miyoung być teraz samej.- powiedział Chen.- Ten ktoś wciąż może na nią czyhać.

- Ja muszę wrócić do domu... Moi rodzice czekają i...- miałam wrażenie, że to co mówię nie ma w ogóle sensu.

- Będziemy jej pilnować.- przytaknął Suho.- Musi wrócić do domu więc będziemy tam na zmiany. Co najmniej po dwie osoby.

- Czyli musimy powiadomić resztę?- zapytał Kai.

- Nie wszystkich. Zasiejemy tym tylko niepotrzebną panikę.- alfa pokręcił głową. Nawet w takie sytuacji zachowywał rozsądek i dbał o innych z klanu.- Potrzebujemy jeszcze Luhana, Laya, Chanyeola, Krisa, Xiumina i Tao.

- Pójdę po nich.- zaproponował Chen, a Ina od razu ruszyła za nim. Nic dziwnego. Po czymś takim musiała być blisko swojej duszy.

- Odwiozę Miyoung do domu.- szepnął Baekhun wstając z kanapy jednocześnie ciągnąć mnie za nadgarstek. Byłam w zbyt dużym szoku po tym co zaszło żeby myśleć o tym, że chłopak trzyma moją rękę.- Biorę pierwszą wartę pod jej domem.

- Dobrze.- Suho zgodził się od razu.- Jak się ściemni przyślę do ciebie Chanyeola.

Kiwnął głową po czym wyciągnął mnie z domu prosto w stronę stojącego motocykla. Gdybym już nie była w szoku na pewno poczułabym się zaskoczona w tym momencie. Nie miałam pojęcia, że chłopak potrafi jeździć motorem.

Podał mi kask w białym kolorze, a sam założył czarny. Kiedy usiadłam od razu kazał mi objąć się w pasie abym nie spadła. Dobrze, że to zrobiłam, bo kiedy tylko ruszył wiedziałam, że to będzie szybka jazda. 

The second half of my soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz