Rozdział 1: Niezapowiedziana wizyta

Start from the beginning
                                    

– Tak, tak, już jestem na nogach – uprzedził pytanie Po, jakby był już zmęczony otrzymanymi pochwałami..

– A, więc to byłeś ty? Myślałem, że to budowniczym kolumna się przewróciła – odrzekł Małpa.

Przynajmniej on traktował Po tak samo, jak przed potyczką z Kaiem. Sprawnym susem skoczył na belkę obok szafki i wziął sobie ukryte tam ciastko. 

– Ha, będziesz się musiał przyzwyczaić, bo Smoczy Wojownik zamierza być od teraz wzorem sumienności. Znaczy ja zamierzam, wiesz... rozumiesz, prawda?

– Jasne – odrzekł z uśmiechem. – Rozumiem, że teraz nie ma sensu, bym proponował przesunięcie trening na późniejszą godzinę? Zawsze byłoby więcej czasu na jedzenie, ale... cóż. Sumienność to z pewnością ważna cecha każdego mistrza kung-fu. 

Panda dołożył drew do paleniska i zamyślił się na moment. Więcej czasu na jedzenie... czy mógł walczyć z takim argumentem?

– Nawet o tym nie myśl – upomniała go Tygrysica. – Ostatnio mamy więcej zajęć, to prawda, ale nikt nie obiecywał, że kung-fu to droga usłana różami.

– No pewnie, że o tym nie myślałem, pff! – rzucił Po i machnął ręką. – Spanie to przeżytek.

Do kuchni wszedł modliszka. Nie zwrócił specjalnej uwagi na Po, a jedynie ostentacyjnie ziewnął.

– Ta odbudowa Pałacu kiedyś mnie wykończy. Modliszka wejdź tam, jesteś taki mały, to na pewno przeciągniesz ten sznur. Modliszka, chodź tu, pomalujesz te szparki między deskami. Mam już tego dość. O, cześć Po.

– Nie tylko ciebie zaciągają do pomocy – zauważył Małpa. – Ja, Tygrysica, Żmija i Żuraw także tam chodzimy. Tylko Po nie musi, choć akurat z nim to nie chciałbym się zamienić.

– Wiem, ale i tak to mnie wołają najczęściej. Ktoś w ogóle wie dlaczego dzisiaj zaczęli wcześniej?

– Wcześniej? – zapytała Tygrysica i nagle coś zrozumiała. – Czyli dlatego wstałeś, Po. Tu nie chodzi o żadne dawanie przykładu. Po prostu budziłeś się, gdy budowniczowie zaczynali pracę, bo to był ostatni moment, żeby się wyrobić ze śniadaniem, prawda?

– Może – odparł nieśmiało. – Co w tym złego? Uwierz mi, tamten dzień, w którym zaspałem, był chyba najgorszym dniem w moim życiu.

– Domyślam się – powiedziała, ale niezbyt złośliwie. – Cały dzień bez śniadania. To musiało być straszne.

Małpa zachichotał, zakrywając usta. Po uśmiechnął się zakłopotany i dodał przyprawy do zupy. Tak, może pokonał Tai Lunga, Lorda Shena i Kaia. Może trafił do świata duchów, spotkał Oogwaya i wrócił, mianowany jego następcą. To nie przeszkadzało w tym, by Tygrysica nadal potrafiła go zawstydzić.

Do kuchni wpełzła Żmija i powitała wszystkich ciepłym uśmiechem.

– O, Po, teraz wiem, kto mnie obudził wcześniej – rzuciła. Od razu prześlizgnęła się na blat szafki, by podejrzeć, co przyrządza panda. Wciągnęła powietrze i, czując przyjemny zapach, długim językiem oblizała pyszczek. – Jak zawsze pachnie cudownie.

– Potwierdzam – rzucił w drzwiach Żuraw. – Nie obudził mnie remont, ani skradający się – wykonał wymowny gest najdłuższymi piórami skrzydeł – Po, ale gdy pomyślałem, że może mnie ominąć coś, co tak pięknie pachnie...

– Przestań... – Panda zbył komplementy machnięciem ręki.

Pokroił natkę pietruszki kilkoma sprawnymi cięciami i wsypał ją do garnka. Ostatni raz gotowało mu się tak przyjemnie w restauracji u taty... znaczy przybranego taty. Może rzeczywiście powinien spróbować częściej wstawać wcześnie? Do tej pory wszyscy go pośpieszali, a wtedy łatwo o pomyłkę chociażby przy porcjowaniu składników. Poza tym zupie powinno się pozwolić, by odpowiednio naciągnęła smakiem.

Kung fu panda: Góra Dziesięciu Tysięcy DemonówWhere stories live. Discover now