Rozdział 1: Niezapowiedziana wizyta

713 39 16
                                    


Pokrzykiwania, stukanie młotów i dźwięk ciętego drewna zwiastowały, że Po nie mógł dłużej ociągać się z pobudką. Do tej pory pamiętał, jak ledwie kilka dni temu ominęło go śniadanie. i nadal miał jeszcze z tego powodu koszmary. Zerwał się z łóżka jak porażony piorunem, przy okazji przewracając kilka bambusowych kijów oraz treningową kukłę. Jego pokój zawalony był mnóstwem gratów (które na pewno się kiedyś przydadzą), co nie spotykało się ze zrozumieniem ze strony współlokatorów.

Kiedyś to wszystko uporządkuję – pomyślał już w biegu i ziewnął mocno, omal się nie przewracając.

Ostatnie tygodnie należały do bardzo pracowitych – Po organizował zajęcia z panowania nad Chi dla mieszkańców Doliny Spokoju, zaglądał do ojców, gotował, "nauczał" Potężną Piątkę i gdzieś między tym wszystkim musiał znaleźć czas na własne treningi i wcinanie pierożków. Na dodatek wszyscy uważali go za następcę Oogwaya, co zresztą pierwszy zrobił sam Oogway. Laska, którą od niego dostał leżała na zaszczytnym miejscu, gdzieś między koszem z bielizną, a miską po wczorajszej, bardzo późnej kolacji.

Uznanie niestety wiązało się, a jakże, z kolejnymi dodatkowymi obowiązkami związanymi z pałacem oraz reprezentowaniem go na zewnątrz. 

Na korytarzu panowała całkowita cisza. Dziwne, przecież każdy członek Potężnej Piątki wstawał wcześniej od Smoczego Wojownika i nie omieszkiwał mu o tym codziennie przypominać. Na papierowych drzwiach Po dostrzegł cień śpiącego Żurawia. Nie chcąc obudzić przyjaciela, przeszedł na palcach do kuchni, ukradkiem dostrzegając, że w jadalni także nikogo nie było.

– Wszyscy jeszcze śpią – zauważył. – Naprawdę wszyscy jeszcze śpią! Smoczy Wojownik nawet we wczesnym wstawaniu osiąga mistrzostwo.

Podskoczył i podekscytowany wykonał kopniak z półobrotu, mało przy tym nie rozwalając jednej z szafek. Odetchnął, spróbował się opanować, choć ręce drżały mu z podniecenia. Ułożył drwa i rozpalił ogień pod kamiennym piecykiem. Zaraz potem w ruch poleciały garnki, noże i deski do krojenia. Warzywa zmieniały się w plasterki w ekspresowym tempie, słabo oświetlone pomieszczenie po chwili wypełnił przyjemny zapach przypraw, a w garnkach gotowały się kluski oraz zupa.

Tygrysica weszła do kuchni i stanęła jak wryta.

– Po? Co ty tu robisz o tej porze? Stało się coś? – zapytała, choć brzmiało to bardziej jak "zepsułeś coś?".

– Oczywiście, że nie – odparł poważnie. Wsparł się o jedną z szafek, by wyglądać na odpowiednio zadowolonego z siebie. Uśmiechnął się, jakby przed chwilą jeszcze raz wygrał walkę z Tai Lungiem. – Po prostu Smoczy Wojownik i Mistrz Chi w jednym musi dawać dobry przykład, co nie. Wiesz, wczesne wstawanie, wola ze stali...

– Pozostaje mi tylko złożyć wyrazy szacunku, Smoczy Wojowniku i Mistrzu Chi w jednym – lekko się ukłoniła, a kącik jej ust delikatnie drgnął. 

Po nadal nie potrafił rozpoznać kiedy przyjaciółka z niego drwiła. Czuł się nieswojo jako lider Potężnej Piątki, krępowały go niepotrzebne honory i ukłony. On wolał, by traktowano go tak, jak na początku... No, może nie na samym początku.

Tygrysica wyciągnęła z szafki kostkę "energii wszechświata", jak Po pieszczotliwie nazywał kawałek sera, który wystarczał kocicy na cały poranek. Mistrzyni chwilę zastanawiała się, czy położyć go na talerzyku, jednak gdy wciągnęła jeszcze raz unoszący się w kuchni zapach, w milczeniu odłożyła mikroskopijny posiłek z powrotem na półkę.

Wiedziałem, że nie będzie mogła się oprzeć – pomyślał zadowolony Po.

Następny w progu zatrzymał się Małpa.

Kung fu panda: Góra Dziesięciu Tysięcy DemonówDonde viven las historias. Descúbrelo ahora