rozdział dwudziesty pierwszy.

1.7K 184 32
                                    

sergio ramos: viviana, śpisz?

viviana mendes: no teraz już nie.

sergio ramos: przepraszam, jeśli cię obudziłem.

viviana mendes: nie, w porządku.

viviana mendes: coś się stało?

sergio ramos: mam ochotę z kimś porozmawiać.

viviana mendes: zawsze możesz na mnie liczyć.

sergio ramos: chodzi o to, że czasami już nie wyrabiam. nie mam ochoty na nic, nawet na piłkę nożną. jest tak w sumie od zdrady pilar. może faktycznie, nie darzyłem jej prawdziwym uczuciem, ale to i tak boli.

sergio ramos: czuję, jakbym nie nadawał się do niczego.

viviana mendes: sergio, nawet tak nie myśl, a tymbardziej pisz i mów. jesteś wspaniały pod każdym względem.

viviana mendes: świetnie grasz w piłkę, opiekujesz się dziećmi, martwisz się, lubisz żartować. takiego faceta, jak ty można szukać ze świecą. każda by takiego chciała. pilar może tylko i wyłącznie teraz żałować.

sergio ramos: każda by mnie chciała?

sergio ramos: ty rrównież?

obiekt westchnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz