Rozdział VII

7.9K 328 18
                                    

Stałam na przystanku autobusowym, gapiąc się w swoje stopy. W pewnym momencie wyczułam palące spojrzenie na tylnej części mojego ciała. Odwróciłam się i zobaczyłam, że jakiś dziadek prefidnie wytrzeszcza gały na moją dupę.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Nie, że jestem jakaś chora psychicznie, ale denerwują mnie takie sytuacje. Co komu do mojej dupy?!
Szybko przemierzyłam dzielącą nas odległość. Nie obchodziły mnie osoby stojące obok.

- Nie ma pan własnej żony do oglądania?! Tak podnieca pana czyjś tyłek?! Jakim prawem wywalasz gały na moją dupę oblechu?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Ja... Nie... - jąkał się.
- Jasne! - ryknęłam.

Miałam tego już serdecznie dosyć.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam chodnikiem. Andrew wyjechał, mama w pracy, a ojca nie znam. Sama też nie mogłam się odwieźć, bo nie miałam prawo jazdy.
Byłam zła. Przeklinając pod nosem szłam dalej. Po co ja się wypuszczałam na drugi koniec miasta?! Super! Muszę przejść cały New York pieszo.
W pewnym momencie, koło mnie, pojawiło się znajome, czarne BMW. Dzięki Bogu!
Zatrzymałam się, po czym w aucie uchyliło się okno od strony pasażera, a moim oczom ukazała się czarna czupryna Nick'a.
- Co ty tu robisz? - zapytał szczerze zdziwiony.
- Wybrałam się do biblioteki i teraz nie mam jak wrócić, więc idę pieszo...
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? Wsiadaj!
- Jejku ratujesz mi tyłek! - otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera.
- Taką dupę mógłbym ratować codziennie - powiedział i puścił mi oczko.
- Weź mi nie mów o tyłkach. Mam ich dzisiaj dosyć.
- Co się stało? - zapytał i ruszył.

Streściłam mu zdarzenia z przystanku. Jego reakcja była dziwna. Gniewnie zacisnął szczękę i ręce na kierownicy.

- Też bym tak postąpił -  rzucił zimnym tonem i dodał - Jesteśmy.
- Bardzo ci dziękuję. Jakbyś tamtędy nie przejeżdżał, musiałabym zrobić sobie długi spacerek...
- Nie ma za co - powiedział z uśmiechem.

Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Pomachałam do niego,  odwzajemnił gest i pojechał dalej. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Zrzuciłam torbę z ramienia i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam do ręki bieliznę i szlafrok, po czym weszłam dla  łazienki. Zdecydowałam się na długą, gorącą kąpiel. Nalałam wody i dodałam płynu o zapachu drzewa sandałowego i miodu. Siedziałam tam ponad dwie godziny. Do wyjścia zmusiła mnie osoba, która zapukała do drzwi.

- Rosie masz gościa! - krzyknęła moja mama.
- Ok. Daj mi chwilkę.

Szybko wyszłam z wanny, wytarłam się i ubrałam w białą, koronkową bieliznę, na którą zarzuciłam jedwabny szlafroczek. Gotowa otworzyłam drzwi. Stanęłam zszokowana. Na moim łóżku leżał Nick. Gdy mnie zobaczył gwałtownie wciągnął powietrze. Poczułam, że pieką mnie policzki.

- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam.
- Wpadłem na kawę, ale chyba pójdę... - powiedział zachrypniętym głosem.
- Zaraz wracam - rzuciłam i pobiegłam do garderoby.

Szybko ubrałam biały T-shirt i boyfriendy. Ubrana wyszłam, na co wyraźnie odetchnął z ulgą.

- Już jestem. Będę szczera. Nie spodziewałam się ciebie u mnie, ale zapraszam na kawę i dobre ciastko, skoro już jesteś.
- Jak chcesz mogę sobie pójść. Nie lubię się narzucać...
- Nie narzucasz się. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Będę mogła chociaż w małym stopniu się odwdzięczyć.

Zeszliśmy razem na dół, do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, po czym wyjęłam z szafki kilka paczek ciastek. Ułożyłam je na talerzyku i do rzuciłam jeszcze jakieś cukierki.
Postawiłam słodycze na stole i poszłam zaparzyć napoje. Kiedy wszystko było gotowe, zaniosłam na stolik, przy którym później usiadłam.

- Skąd wiedziałaś jaką kawę lubię? - zapytał.
- Nie wiem. Strzelałam - rzuciłam i upiłam łyka przygotowanego napoju.
- Śmiesznie marszczysz nos jak pijesz kawę - powiedział i uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- Takie to śmieszne? Popatrz na siebie.
- O ludzie... Nie fochaj się no. To jest całkiem urocze - stwierdził z trudem powstrzymując śmiech.
- Walnę cię jak się nie ogarniesz!
- Dobra, dobra. Tylko nie bij - po tych słowach oboje wybuchnęlismy śmiechem.
- Oj uwierz, żebyś nie chciał tego doświadczyć.
- Zgon na miejscu?
- Tsaaa...

Siedzieliśmy tak dobre dwie godziny, rozmawiając o wszystkim i niczym. Całkiem miły z niego chłopak. Może Nick nie jest taki za jakiego go mam? Może czas spojrzeć z innej strony na Nicolas'a Taylor'a? Jest lepiej i oby tak pozostało...


I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz