Rozdział 26 Zabawę czas zacząć

6.7K 447 10
                                    


Z niecierpliwością czekałam na informacje od króla, odnośnie poszukiwań potencjalnych intruzów. W głębi serca liczyłam, że zakończyły się sukcesem. Stalker zostanie złapany, a ja nie będę się martwiła o grożące mi niebezpieczeństwo. Jednak przebywając w świecie wampirów zdążyłam zauważyć jedno - są przebiegłe, zbyt przebiegłe. Dlatego nie zaskoczyła mnie wiadomość, że wokół pałacu nie znaleziono żadnych śladów, które wskazywałyby na obecność kogoś nieodpowiedniego. 
Nie mogłam tak tego zostawić. Jak oni mogli nic nie znaleźć, skoro na własne oczy widziałam, zamaskowaną postać, przyglądającą mi się z oddali. 
Zerwałam się czym prędzej z kanapy i popędziłam wprost do gabinetu Aarona, przerywając mu przy okazji rozmowę z obecnymi tam mężczyznami, którzy obrzucili mnie pogardliwymi spojrzeniami. 

-Co dalej?! - spytałam, nie zwracając uwagi na gości króla. -Jak to nic nie znaleźliście? - dodałam z wyrzutem.

-Pewna jesteś, że ktoś Cię obserwował? - Aaron spojrzał na mnie podejrzliwie. -Może coś Ci się przewidziało - zasugerował.

-Nic mi się nie przewidziało - zaprotestowałam stanowczo. -Dlaczego mi nie wierzysz? - westchnęłam.

-Nie jesteś wiarygodnym źródłem - wtrącił jeden z wampirów, uśmiechając się szyderczo.

-Wiem, co widziałam! - powiedziałam stanowczo. -Stał za płotem i wpatrywał się w moje okna - czwórtka nieznajomych parsknęła śmiechem.

-Bello, zastanów się dobrze - Aaron podszedł do mnie. -Nie mamy pewności, czy to, co widziałaś, faktycznie było wrogim zachowaniem, wymierzonym w twoją stronę - ujął mnie za ramiona. 

-Nie wierzysz - skwitowałam półszeptem, spuszczając wzrok.

-To nie tak, że Ci nie wierzę, ale nie mogę postawić całej straży w gotowości, opierając się na spekulacjach. Potrzebuję dowodu, rozumiesz? - niechętnie skinęłam głową. 

-Rozumiem, jak coś mi się stanie, dostaniesz dowód - oswobodziłam się z jego objęć, po czym zawiedziona jego nieufnością opuściłam gabinet. 

Myślałam, że po tych wszystkich wydarzeniach, nasza relacja nieco się zmieniła. Nie oczekuję, że Aaron nagle obdarzy mnie zaufaniem, ale mógłby mi dać większy kredyt zaufania. Nie okłamałam go do tej pory z niczym. Z początku różnie, to wyglądało, lecz pogodziłam się już ze swym losem. Nie próbuję nawet uciekać, więc dlaczego dalej traktuje moje słowa, jak brednie szaleńca? Nie jestem w stanie udowodnić mu, że zaistniała kilka godzin temu sytuacja była szczerzą prawdą, a nie wymyślonymi bredniami. Niestety nie mam takiej możliwości. Mogę walczyć jedynie słowem. Jednakże jak walczyć słowem, które jest nic nieznaczącym wydźwiękiem. Nigdy nie przebiję się przez wampirów. Śmiertelnicy są dla nich najgorszym sortem, nie ma więc opcji, by chcieli mnie słuchać, a tym bardziej bronić przed czyhającym złem, gdy sami odliczają dni, kiedy zniknie z powierzchni ziemi.

PERSPEKTYWA KRÓLA

Isabelle uważa, że jej słowa są puszczone na wiatr. Wierzy, że jej nie ufam. Zapewne z jej perspektywy na pewno tak, to wygląda. Jednak nie jest, to zupełnie prawdą. Ufam złośnicy i wierzę, że coś zobaczyła, ale nie nie mogę rzucać oskarżeń na podstawie przypuszczeń. Nie wiemy, czy rzeczywiście był to potencjalny obserwator o złych zamiar, czy przypadkiem ciekawski mieszkaniec nie zbłądził na skraj lasu. Wieści o śmiertelniczce w królestwie rozeszły się dość szybko. Widząc ją na pałacowym tarasie, mógł się zaciekawić, przez co sytuacja spotkała się z nieprzyjemnym wydźwiękiem. Śmiertelnicy w naszym królestwie są dość rzadkim widokiem. Jeśli chcemy zapolować, odwiedzamy ludzi w ich naturalnym środowisku, jak było w przypadku Belli. Ona nie rozumie tej różnicy. Mało co jeszcze wie o naszym świecie, ale jako wybranka króla w niedalekiej przyszłości pozna nieco więcej istotnych informacji. 
Z jej punktu widzenia jest dla niej bezwzględnym manipulatorem prowadzącym drakońskie rządy. Może bywam czasami zbyt surowy, egoistyczny, czy arogancki względem niej, ale nie będę przejawiał cech tych śmiertelnych słabeuszy, brzydzę się nimi i jestem ponad nimi. Wszelkie słabości nie są rzeczami, które  powinny dotyczyć króla. Zapewniam jej ochronę, lecz nie muszę się tym szczycić na prawo i lewo. Nie mam też obowiązku spowiadać jej się z moich decyzji. Jeśli już się z nią jakąś podzielę, będzie to wyłącznie moja dobra wola i chyba czas jej, to uświadomić, ponieważ mam wrażenie, że przez moje ostatnie odrobinę rozluźnione podejście, ona uznała, że będę kimś na jej równi, póki ja jestem wampirem, Bella śmiertelniczką, taka sytuacja nie nastąpi nigdy.

PERSPEKTYWA BELLI

Postanowiłam uciąć sobie drzemkę, niestety zakończyła się niepowodzeniem. Po jakimś czasie wypadłam z łóżka, jak poparzona z krzykiem. Wszystko przez koszmary o obserwującym mnie nieznajomym. Śniło mi się, że zostałam przez niego uprowadzona, a następnie brutalnie zamordowana, widziałam ten przeraźliwy towarzyszący mu uśmiech, gdy pozbawiał mnie życia. 
Brałam głęboki wdech i wydech, żeby się uspokoić. Nagle poczułam, jak otula mnie lodowate powietrze. Odruchowo spojrzałam w kierunku drzwi tarasowych z myślą, że pewnie z tego wszystkiego zapomniałam je domknąć. Okryłam nagie ramiona chustą, po czym boso podreptałam zatrzasnąć szklane drzwi. Złapałam za klamkę i zamarłam, gdy zza kotary wyłowiła się ciemna postać. Jak? Jak niezauważony przedostał się przez ogrodzenia, ominął patrole straży, po czym dostał się do mojego pokoju? Chciałam wydobyć z siebie jakiś dźwięk, krzyknąć, zawiadomić pomoc, ale atmosfera strachu była tak wielka, że sparaliżowała mnie na długie minuty. Starałam się wykorzystać moment, przyjrzeć się mężczyźnie i zapamiętać, jak najwięcej istotnych szczegółów w jego wyglądzie. Niestety dobrze się przygotował. Zamaskowany od stóp do głów, nawet koloru tęczówek nie dojrzałam.

-Jeszcze się spotkamy - wyszeptał mi do ucha, przejeżdżając dłonią po policzku. -Zadrwiłem z twego króla - spojrzał mi w oczy. -Następnym razem przyjdę po ciebie - otarłem wierzchem rękawiczki płynące po moich policzkach zły, po czym wybiegł na taras i zniknął z mojego pola widzenia.

Gdy zostałam sama, a strach odpuścił, opadłam na ziemie, zalewając się łzami. Możliwe, że Aaron usłyszał moje ciche łkanie, gdyż kilka minut później, zjawił się w moim pokoju. Podszedł bez słowa i uklęknął przy mnie. W milczeniu wtuliłam się w niego. Nie pytał, po prostu mnie objął i pozwolił dać upust moim emocją. 


Arcymistrz NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz