- Gdyby tak było, nie marudziłbyś właśnie. – dogryzałem. – Masz jeszcze to. – nie czekając na jego reakcje podciągnąłem lekko przydługie rękawy następnie wsuwając na malutkie dłonie rękawiczki.

- Ostatni raz tak opatulony byłem w przedszkolu. – prychnął.

- Za wiele się nie zmieniło jeśli chodzi o wzrost. – wyszczerzyłem się po chwili jednak krzywiąc kiedy poczułem uderzenie w ramię.

- Spadaj przerośnięta Godzillo.

- Uuu widzę, że z grubej rury lecimy. – pokazałem mu język nakładając beanie.

- Idiota.

- Słucham? – zmrużyłem oczy przybierając pozornie rozzłoszczony wyraz twarzy. Ku mojej uciesze Louis nie skulił się przestraszony tak jak na pewno zrobiłby to jeszcze 3 tygodnie temu, ale wlepiając we mnie błękitne tęczówki splótł ramiona na piersi.

- Jesteś idiotą. – nigdy w życiu nie cieszyłem się tak bardzo z tego, że ktoś mi ubliżył.

- Oh Ty mały...

- Idziemy czy nie?! – nasze przekomarzanie się przerwał zniecierpliwiony Niall stojący z Chloe przy drzwiach wyjściowych. Posłałem Louisowi mały uśmiech następnie obejmując swoją odkrytą dłonią jego w rękawiczce. Odsłaniając krzywe zęby, które nigdy nie miały styczności z aparatem ciągnął mnie w stronę wyjścia. Irlandczyk nacisnął na klamkę otwierając drzwi na oścież, szatyn zmrużył oczy przez rażące go promienie słoneczne odbijające się od śniegu.

Zachichotałem widząc jak marszczy nos schowany pod szalem. Rozglądał się po średniej wielkości podwórku. Cała działka otoczona była lasem, gdzie na wprost od mojego auta, ówcześnie przykrytego białym puchem widniała wąska dróżka, bez asfaltu. Znajdowaliśmy się na kompletnym odludziu, najbliżsi sądziedzi mieszkali parę kilometrów stąd. Zobaczyłem, że Louis ściągnął jedną rękawiczkę i podwinął za długi rękaw płaszczu. Mimo, iż korciło mnie, aby zwrócić mu uwagę, milczałem obserwując jak kucnął i dotykał opuszkami palców śnieg. Niczym małe dziecko pierwszy raz będące na dworze w trakcie zimy, dopiero poznające to niezwykłe zjawisko jakim są zamarznięte kryształki wody deszczowej. Otarł szybko niechcianą łzę z policzka powodując we wnętrzu mojej klatki piersiowej ucisk. To ja doprowadziłem go do tego żałosnego stanu. Badał szatę śnieżną opuszkami tak delikatnie jakby w każdej chwili mogła zacząć parzyć.

- Tak dawno nie byłem na zewnątrz... – Chloe westchnęła kucając przy nim. Niall natomiast, położył dłoń na moim ramieniu posyłając mi znaczące spojrzenie. – Myślałem, że już nigdy nie zobaczę głupiego śniegu... - mruknął gorzko.

- Ale zobaczyłeś. Czeka Cię jeszcze kwitnięcie jabłoni, zielona, rozgrzana trawa i spadające, kolorowe liście. Nie bój się, już nigdy Cię nie zamknę, Lou... - stanąłem nad nim mówiąc całkowicie szczerze. Chłopak nie odpowiedział, zbyt zajęty deliberacją nad czymś. Miałem cichą nadzieję, że to ja zajmowałem jego myśli, podobnie jak on moje ciągle ostatnio...

Zayn's POV

- Nie podoba mi się to. – Liam zaciągnął się dymem papierosowym. Siedział na niskim parapecie naszego wielkiego okna w salonie.

- Niby co? – podszedłem do mężczyzny i oparłem o ścianę.

- To. – wskazał ruchem wolnej ręki w stronę czegoś co znajdowało się za oknem. Ah tak. Harry i Louis.

- Hazza się zabuuuujał. – zanuciłem melodyjnie ze śmiechem.

- Wypluj to. – muskuły mężczyzny napięły się pod materiałem obcisłej bluzki z długimi rękawami. Był najbardziej umięśniony z nas wszystkich przez co wyglądał dość groźnie. Ściągnąłem brwi.

Can't Turn Back, I'm Haunted | l.s.; z.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz