five

1.2K 93 19
                                    

Chris POV's

Czeka mnie jeszcze kilka godzin w szkole, a potem cudowny wypad na pizzę w towarzystwie przyjaciółek Noory. Świetnie. Odpaliłem jointa, bo ten dzień będzie bardzo długi i męczący. Liczyłem na trochę alkoholu popołudniu, ale William wyraził się jasno. Noora chce, żeby to było najnormalniejsze spotkanie w świecie, bez procentów.

Dlatego też usiadłem na murku i zaciągnąłem się, oglądając ludzi na dziedzińcu. Chris Schistad, niby zawsze otoczony grupą znajomych, a teraz siedzi sam. Pokręciłem głową z rozbawienia i wypuściłem dym. William stoi przy Sætre i reszcie dziewczyn, natomiast penetrztorzy są na stołówce, tak mi się przynajmniej zdaje.

Mój wzrok wylądował na Evie Mohn. Skakała z nogi na nogę, jakby czuła się obserwowana. Oh, tak jest. Z tej odległości widzę, że jej usta są niezwykle blade, jakby ktoś wyssał z nich jakiekolwiek witaminy i energie. Cera blada, a włosy pozbawione blasku. Nie wygląda najlepiej. Pewnie zaczęła ćpać, to wszystko by wyjaśniało.

- Hej - usłyszałem. Odwróciłem głowę i ujrzałem opaloną blondynkę, która usiadła obok mnie. Nie kojarzę jej. - Dasz bucha?

- Z której jesteś klasy? - prychnąłem, zaciągając się. Jej bezpośredniość i brak skrupułów jest nieco zabawny.

- Um, szesnaście - mruknęła, spuszczając głowę w dół.

- Trzymaj, tylko się zgrywam - zaśmiałem się i wyciągnąłem w jej stronę ostrożnie jointa. Blondynka uśmiechnęła się radośnie, co sprawiło, że poczułem się, sam nie wiem, dobrze? Miło? Tak, jakbym zrobił coś dobrego dla kogoś, ale sam nie wiem, czy dawanie zielska pierwszoklasistce to dobry uczynek. - Jestem Chris Schistad - przedstawiłem się.

- Lea Erikkson - wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą uścisnąłem. Jestem w szoku, bo rozmawiam z dziewczyną, tak po prostu. Rzadko się to zdarza. Zawsze czegoś chcą, najczęściej mojego kutasa i popularności. - Tak w ogóle, mógłbyś wspomnieć o mnie coś Williamowi? - i czar prysł.

- Słuchaj Lea, tak? Zmiataj stąd z tą końcówką jointa, którym i tak nie potrafisz się zaciągnąć, bo nie zamierzam swatać cie z moim przyjacielem, który i tak ma dziewczynę - uśmiechnąłem się wrednie mówiąc to.

Blondi oburzona podniosła swój szanowny tyłek i opuściła moje towarzystwo. Westchnąłem i ruszyłem do szkoły ignorując wołającego mnie Williama. Nie mam humoru dzisiaj na kontakty z ludźmi, ale obiecałem mu, że z nimi pójdę. Do tego czasu zamierzam unikać każdego.

-

Westchnąłem poirytowany, bo ileż można? Magnusson od dziesięciu minut truje mi tyłek i się upewnia czy na pewno przyjdę do tej pizzerii. Nie daje mi nawet w spokoju zapalić.

- William, powiedziałam, że będę, zatem będę - warknąłem, a przyjaciel spojrzał na mnie zdziwiony. Cóż, każdy ma swoją cierpliwość, a moja zmierza ku końcowi.

- Okej, bo prostu chciałem mieć pewność - uniósł ręce w geście i obronnym.

- Czemu do chuja ci tak na tym zależy? To tylko pizza, która nic nie wniesie do naszego życia - mruknąłem, gasząc papierosa.

- Zależy mi na Noorze, a jej zależy na tym wyjściu - wyjaśnił Magnusson, a ja wywróciłem oczami. Nie rozumiem jak można tak łatwo dać owinąć się wokół palca dziewczynie.

- A kto jeszcze z nami idzie? - spytałem w końcu.

- Przyjaciółki Noory i Phil, bo inni penetratorzy umywają ręce - odparł. Nie dziwię im się, też bym się na to nie zgodził, ale w końcu jestem najlepszym przyjacielem Williama. Phil natomiast nigdy nie ma co robić, pewnie dlatego się zgodził.

Oszalałem, to dobre słowo. Stoję właśnie przed drzwiami lokalu, a u mojego boku stoi Phil, który już nie może się doczekać zatopieni zębów w ciepłej pepperoni. Przed szklaną szybę widać radosne dziewczyny i Williama, który co jakiś czas zmusza się do uśmiechu. Nacisnąłem klamkę i weszliśmy do środka.

- Cześć wszystkim - przywitałem się z lekkim uśmiechem, siadając z Philem z brzegu kanapy.

- Hej, dobrze, że jesteście - uśmiechnęła się promiennie Vilde co odwzajemniłem. Na twarzach reszty też widniało zadowolenie, no może oprócz Evy, obok której usiadłem. - To co? Osiem starczy? - spytała wskazując na menu. Pokiwaliśmy wszyscy głowami i położyliśmy pieniądze na stół, a blondynka poszła zamówić jedzenie.

Szczerze jestem głodny, więc nawet dobrze, że tu jestem.

- Słyszałem, że macie swój buss - powiedziałem, bo ktoś chyba musi rozruszać to sztywne towarzystwo.

- Tak, jest zajebisty, robimy niedługo imprezę - odparła dziewczyna w czapce, Chris. Najwyraźniej nie są takie sztywne.

- Nie jesteście w drugiej klasie? - spytałem marszcząc brwi, bo przecież okres russ jest na ostatnim roku szkoły średniej.

- Tak, ale czy to ma jakieś znaczenie? - wtrąciła się Sana, muzułmanka, unoszą pytająco brew do góry.

- Nie - mruknąłem pod nosem. Jest conajmniej dziwnie i niezręcznie.

Pizzę przynieśli po dwudziestu najdłuższych minutach mojego życia. Dziewczyny rozmawiały na jakieś sztywne tematy, a William i Phil gadali z Noorą, natomiast ja nie miałem nic ciekawszego do robienia niż wywiercania dziury wzrokiem w Evie. To było zabawne, widzieć jak nerwowo się porusza i stara nie zrobić niczego głupiego. Miałem też ochotę rzucić jakiś wredny tekst na temat jej wagi i tego ile je, ale przy ludziach i w takim towarzystwie to by nie przeszło.

- To gdzie będzie ta impreza? - spytałem kładąc ręce na pełnym brzuchu.

- U mnie - uśmiechnęła się Noora, co od razu odwzajemniłem. Przez ten czas zdążyłem zauważyć, że jest typem dyktatorki. William to, William tamto, William źle. Dlatego też staram się nie popełnić żadnego złego ruchu w jej stronę.

- Dobra, my się chyba zbieramy - powiedziałem do Phila, godzinę później. Nawet nie było tak źle, ale serio robi się już późno, a jutro mam ważną poprawkę.

- Okej, um Chris, bo z tego co wiem to mieszkasz nie daleko Evy, a nie chce żeby wracała o tej porze tramwajem, mógłbyś ją podwieźć? - spytała przyjaźnie Noora, a ja uniosłem brwi i spojrzałem na zmieszaną Evę przyglądającą się swoim kościstym dłoniom.

- Nie ma problemu - zgodziłem się, bo w końcu to może być ciekawa podróż.

--------------
Napiszcie mi, co sądzicie o tym rozdziale!;)

all night | chris schistadWhere stories live. Discover now