Rozdział poprawiony przez LadyAltman, której ogromnie dziękuję!
Rano obudziłem się ledwo żywy. No, zaszaleliśmy, trzeba przyznać. Ledwo utrzymałem pion, podnosząc się z kanapy. Ta, kac morderca nie ma serca, czy jakoś tak. Dopiero po chwili zorientowałem się, że wstałem jako pierwszy z naszego grona. W miarę szybko poszedłem do kuchni i nalałem sobie kranówy do chyba czystej szklanki.
W międzyczasie starałem się przywołać wspomnienia z wczoraj.
Alkohol, fajki, zakład, znowu alkohol.
A, właśnie. Zakład.
Lubiłem bawić się w takie rzeczy. Nie dlatego, że chciałem wykorzystywać dziewczyny. Co to, to nie. Po prostu w moim życiu znalazło się kilka powodów, dla których musiałem się tak zmienić. Pewna dziewczyna uczyniła ze mnie podłego skurwiela, który stara się nie patrzeć na czyjeś uczucia, a bawić się wszystkim, co popadnie.
Zakład, zakład, zakład.
Z szarej myszki zrobić królową szkoły. Wręcz niemożliwe, ale dam radę. Jeszcze będzie mi z ręki jadła. Patrząc z tej perspektywy, ona też skorzysta z tego zakładu. Stanie się znana i lubiana.
Nagle przypomniałem sobie o wodzie. Zakręciłem szybko kran i wypiłem duszkiem całą szklankę.
Reszta wstała niedługo po mnie, również rzucając się jak wygłodniała szarańcza ku zimnemu napojowi. Ogarnęliśmy salon, który do niedawna pełen był różnych butelek, puszek po alkoholu i pudełek już bez pizzy.
Ogólnie mieszkanie Nicka było całkiem, uwielbiałem tu przebywać. Tyle swobody, kiedy jego starych nie było. Też chciałbym wyprowadzić się z domu, ale matka i ojciec wciąż robili problemy. Może kiedyś uda mi się zamieszkać z moim przyjacielem. Szczerze na to liczę.
Po ogarnięciu mieszkania usiedliśmy na kanapie, zaczynając ponownie temat zakładu.
— Wracając do wczoraj. — zacząłem. — Ile mam czasu?
— Zakładam, że to nie będzie łatwe. — powiedział po chwili Nick. — Ale do końca roku szkolnego musisz się wyrobić.
Cholera, jest koniec lutego. To oznacza, że mam ledwie cztery miesiące. Jeśli mi się uda, to będzie po prostu cud.
— Harry, tylko jej nic nie mów! — krzyknął nagle Niall.
No tak, Harry przyjaźnił się z Rene, a przynajmniej tak mawiali. Chociaż nie, może przyjaźń to nie najwłaściwsze słowo. Po prostu miał najlepszy kontakt z naszego grona z tą dziewczyną. Wiem, że chodzą razem na jakieś tam zajęcia dodatkowe i kilka razy rozmawiali, więc w jakimś stopniu ją zna.
Ciekawe, jak będzie to wyglądać. Po opowieściach Harry'ego dziewczyna wydała się nawet spoko. Niby spokojna, miła, ale jaka jest prawda? Nikt nic o niej nie wie. Nikt jej nie zna. Ciekawie się zapowiada.
Z rozmyślań wybudził mnie krzyk Lucka. Boże, mają to siedemnaście czy tam osiemnaście lat, a zachowują się jak dzieci. Tak, powiedział najgorszy z naszej grupy, ale to tylko szczegół.
Wszedłem do sypialni Nicka, która jak się okazało, była cały w ketchupie i musztardzie. Ci debile wpadli na pomysł, żeby zrobić sobie bitwę.
Patrzcie, z kim przyszło mi się użerać.
* * *
Reszta niedzieli i soboty minęła tak jak zazwyczaj. Chłopaki, dobre dupy i imprezy. Kocham swoje życie.
CZYTASZ
To tylko zakład
Teen FictionDzisiejszy świat jest dwulicowy, fałszywy i okrutniejszy niż się nam wydaje. I niby czyja to wina? Kto go tak zniszczył? Odpowiedź jest prostsza niż sztampowe działanie dwa plus dwa. Ludzie. To oni udają kogoś, kim nie są. Bawią się uczuciami, nie p...