Rozdział 21

503 29 12
                                    

29 czerwca, niedziela 
Godz. 09:23

Promienie słoneczne przebiły się przez okno do pokoju budząc mnie. Leniwie przeniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się. Popatrzyłam na śpiącego jeszcze Michasia. Wyglądał tak słodko, jak zwykle zresztą... Chyba wyczuł, że mu się przyglądam, bo zaraz też się przebudził. Popatrzył na mnie zmrużonymi oczami i uśmiechnął się jeszcze zaspany. Także się przeciągnął i zapytał nadal nieobecnym głosem:

- Dlaczego moja księżniczka mi się tak przygląda? 

- Bo cię kocha- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i pochyliłam się nad nim. Pocałowałam go delikatnie w usta, a Michaś pogłębił pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy mój chłopak stwierdził:

- Dobra, koniec tego miziania, czas się ogarnąć i iść na śniadanie- zaśmiał się Michał. 

- Dobrze, mój książę- uśmiechnęłam się. 

Najpierw ja weszłam do łazienki. Zrobiłam poranną rutynę i ubrałam się w niebieską sukienkę kloszowaną u dołu. Wyszłam z pomieszczenia, które od razu zajął Michał. Ja za ten czas postanowiłam się lekko pomalować. Różowy błyszczyk i tusz do rzęs w zupełności mi wystarczyły. Za 10 minut wyszedł wyszykowany już brunet. Miał na sobie koszulę w czarno-niebieską kratę z krótkim rękawem i jasne jeansy z przetarciami. Ja jak zawsze przy wyjściu założyłam moje jordany, a Michał air maxy. Zeszliśmy na dół i najpierw poszliśmy do apteki po test ciążowy. Pewnie i tak nie będziemy wiedzieli, o co w tym teście chodzi, ale może kogoś zapytamy... Poszliśmy do naszych przyjaciół i usiedliśmy przy stole. Tam znajdowały się różne potrawy. Wybrałam jedną z nich i zaczęłam jeść. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi:

- Siemka, smacznego wszystkim- powiedziałam z Michałem równocześnie. 

- Hej, nawzajem- także powiedzieli chórem. 

Widziałam, że Pati zawzięcie o czymś dyskutowała z Mateuszem. Widać, że wpadli sobie w oko...

- Ej gołąbeczki. Zacznijcie jeść, bo będziecie głodni- zaśmialiśmy się wszyscy. 

- A co, zazdrościsz?- powiedział niby zgryźliwie Mateusz z uśmiechem.

- Ja? Niby czego? Ja już mam swojego wybranka- przytuliłam Michała i się zaśmiałam razem z resztą. 

- No to gdzie dziś idziemy?- zapytał Remek. 

- Możemy się przejść po okolicy, w sensie Dubrowniku- powiedział Michał. 

- Dobry pomysł, chodźmy- machnął Kuba ręką zachęcająco. 

Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc. Remek oczywiście prowadził, a obok niego Sylwia. Reszta była bardziej z tyłu. Widoki były piękne. Palmy wokół, lazurowa, czysta woda... Po prostu cudownie to wszystko wyglądało. Po drodze mijaliśmy jakieś budynki. Jedne w totalnej ruinie, a inne dobrze się trzymały i prezentowały. Wszystko było zadziwiająco piękne, aż się dziwię, że takie miejsca istnieją na Ziemi... Trzymałam za rękę Michała, a Sylwia Remika. Wszyscy po drodze o czymś rozmawiali. W sumie o wszystkim i o niczym. A ja cały czas myślałam o tym wczorajszym incydencie.

To, że wymiotowałam nie od razu oznacza, że jestem w ciąży, ale... Ostatnio dziwnie się czuję, cały czas chce mi się wymiotować, niedobrze mi się robi znikąd. Nie wiem, co mam o tym myśleć, ale wiem jedno: to na pewno nie jest dobry znak... W przeciwnym razie nie czułabym się tak źle i to prawie cały czas.

Godz. 19:46

Postanowiliśmy pójść na pizzę, bo już robiliśmy się wszyscy głodni. Zamówiliśmy 4 pizze, nie wymienię ich nazw, bo dziwnie brzmiały. W restauracji zaczęliśmy je w spokoju jeść. Ja wykorzystałam sytuację i poszłam z Michałem do łazienki, by wykonać test. Bardzo się stresuję... Nie do końca jestem jeszcze gotowa na dziecko. Jestem za młoda na to, moim zdaniem, ale stop. Teraz jeszcze nie wiadomo, czy to w ogóle jest prawda. Zaraz się dowiem...

Weszłam do łazienki, a Michał został przed drzwiami. Wykonałam wszystkie potrzebne do tego czynności i teraz pozostało mi tylko czekać... Nie wytrzymam długo w niepewności. Minęło te 10 minut... Sprawdzam i... Są jakieś nieznane dla mnie znaki na ekraniku. Wychodzę do Michała i kierujemy się do pani, która stoi za ladą w restauracji. Podaję jej test i ona wykrzykuje po angielsku:

- Gratulacje! Jest pani w ciąży!

Wszyscy w restauracji zaczynają klaskać, nawet nasi przyjaciele, którzy zrozumieli to, co ta pani powiedziała. Ja nie wiedziałam, co w tym momencie mam zrobić... Czy się cieszyć, czy płakać z rozpaczy. Ale jak się stało to już nic nie zrobię, a nie będę się starać, by na siłę poronić lub usunąć tą ciążę. To jest mały człowiek, tam w moim brzuchu, rozwija się we mnie, nie zrobię tego, nie mam do tego serca.

Nie powiem, zdziwiłam się. Przez ten cały czas ani się nie ruszyłam, ani odezwałam, byłam po prostu w szoku. Zaraz podbiegli do mnie i Michała wszyscy nasi przyjaciele i zaczęli gratulować. Ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc w końcu się ocknęłam i uśmiechałam się... Trochę przymusowo, ale jednak. Po tym zdarzeniu każdy się pytał: "Dlaczego nic nie mówiłaś?", "Dlaczego się nam nie chwaliliście wcześniej? Przecież byśmy wam pomogli". Niby dobrze, że mamy takich super przyjaciół, ale do mnie jeszcze to wszystko nie do końca dociera. Byłam przekonana, że to zwykłe zatrucie i nie wierzyłam Michałowi, a jednak... 

Poszliśmy od razu do hotelu. Nikt nie chciał, żebym się zbytnio przemęczała. Była 20:56. Udaliśmy się na swoje piętra, ja z Michałem poszliśmy do naszego pokoju i od razu poszłam do łazienki. Michał spanikowany poszedł za mną, a że nie zamykałam drzwi wszedł bez problemu, musiałam ochłonąć.

Przemyśleć wszystko to, co miało ostatnio miejsce, czyli od początku przyjazdu tutaj. To tu wszystko się zaczęło, teraz idziemy pod górkę... Michał bez zastanowienia wtulił się we mnie pozwalając tym samym, bym wypłakała się w jego ramię. To wszystko mnie dziś przerosło.. Nie spodziewałam się, że w tak młodym wieku zajdę w ciążę i będę opiekować się dzieckiem. Ale nie myślcie sobie, że nie chcę tego dziecka, wręcz przeciwnie, bo mam je z Michałem. Po prostu to za dużo jak na te kilka dni, za dużo się wydarzyło jak na mnie... Umyłam się w tej łazience, Michał też i poszliśmy się położyć. Michał pocałował mnie w czoło przed snem i wtulił się we mnie najczulej jak tylko mógł. Za dosłownie chwilkę zasnęłam i śniłam o nas jako młodych rodzicach...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka naklejka Mulciaki! 982 słowa! Spodziewaliście się tego, prawda? Wiem, ale uznałam, że tak jest lepiej. W niektórych rozdziałach bardzo pomogły mi moje koleżanki, którym bardzo dziękuję <3 W tym z resztą też... Jak się podobał rozdział? Piszcie w komach :D Pamiętajcie, jeśli mnie zaobserwujecie i zagwiazdkujecie to opowiadanie to nie będę zła, wręcz przeciwnie ;) 

Do napisania Mulciaki <3







&quot;Miłość Nigdy Nie Ostrzega Kiedy Przyjdzie&quot; Michał Rychlik Multi Where stories live. Discover now