Rozdział 9

4.2K 200 8
                                    

J.Z.

  Następnego dnia byłem gotowy wcześniej niż zwykle, więc postanowiłem iść do Kate zapytać się czy ją podwieźć.  

Kate

  Z krainy Morfeusza wybudził mnie ten jebany dzwonek budzika w telefonie. Niby moja ulubiona piosenka, ale zacznę ją nienawidzić. Obudziłam dziewczyny i każda po kolei się szykowała. Zaczęłam od porannych czynności. Pomalowałam się, nakładając puder i cienie do powiek oraz podkreśliłam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Włosy wyprostowałam i zaczęłam się ubierać. Padło na luźną granatową bluzkę z odsłoniętymi ramionami, jeansowe krótkie spodenki i czarne sandałki na koturnach. Dobrałam do tego biżuterie i spakowałam rzeczy do torby. Nie umiałam znaleźć telefonu.

- Kurwa, gdzie ten jebany telefon

- Widziałam go koło łóżka. - odezwała się Sara.

- Ja widziałam na parapecie — Powiedziała Clary.

- Ja pierdole zdecydujcie się — odparłam zdenerwowana, a one zaczęły się śmiać. Zajrzałam w oba miejsca, rozglądając się po całym pokoju i znalazłam, lecz na biurku. Sprawdziłam godzinę i zostało mi tylko piętnaście minut do zajęć, dziewczyną więcej, bo ich zajęcia zaczynają się pół godziny później. Zabrałam torebkę i ruszyłam do drzwi.

- Ja już lecę, cześć.

- Widzimy się na długiej przerwie przed szkołą — odpowiedziała Clary.

- Cześć — zaraz po Clary powiedziała Sara.

Chwyciłam za klamkę, otwierając drzwi i prawie zawału dostałam.  

J.Z.

  Chciałem zapukać, kiedy drzwi się otworzyły. To była Kate. Wystraszyła się, podskakując.

- Chciałeś mnie do zawału doprowadzić?

- Nie, raczej podwieś — uśmiechnąłem się.  

Kate

 - Dzięki, śpieszę się więc może chodźmy — zasugerowałam słysząc chichoczące przyjaciółki.

- No to, co tak stoisz? Chodź.  

J.Z.

  Jak zwykle otworzyłem jej drzwi i sam usiadłem obok. Jechaliśmy w ciszy, w końcu przerwałem tę cholerną ciszę.

- Stało się coś?

- Umm... Nie, dlaczego tak uważasz.

- Bo się nie odzywasz.

- To nic. Sala jest dzisiaj wolna?

- Chyba tak

- Musimy skończyć ten układ.

- To po zajęciach okey?

- Ta, ta.  

Kate

  Zatrzymaliśmy się, a ja od razu wysiadłam z auta, idąc w kierunku szafek, żeby wyjąć potrzebne rzeczy. Zamykając szafkę, nagle ktoś przyszpilił mnie do niej.

- Ałćć — syknęłam, gdy obiłam głową o metalowe szafki.

- Dlaczego się do mnie nie odzywasz?!? -prawie krzycząc, powiedział Alec.

- Daj mi spokój! - wyrwałam się, lecz pociągnął mnie za nadgarstek i znów byłam w tej samej pozycji co wcześniej.

- Pytałem dlaczego — spytał trochę spokojniej.

- Odśwież sobie pamięć — naprawdę mam problem z utrzymaniem języka za zębami.

- Kate proszę Cię, daj mi to naprawić.

- Nie ma co naprawiać, zrozum, nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

- Kate... ja... Rozumiem, ale proszę Cię, rozmawiaj przynajmniej ze mną. Nie unikaj mnie, proszę.

- Alec to jest skończone. Nawet jeżeli bym coś do Ciebie czuła nie wróciłabym do Ciebie, krzywdziłeś mnie na każdym kroku. Ile razy mam ci to powtarzać?!? A teraz?!? Pojawiłeś się i próbujesz zniszczyć mi życie.

- Wiem i tego bardzo żałuję. Gdybym mógł cofnąć czas wszystko, byłoby inaczej, nie zdradziłbym Cię. Nie opowiadałbym tych bredni, że jesteśmy razem. Chciałabym to naprawić.

- Mówisz tak, jakby to był tylko raz, a dobrze wiemy, jak było.

- Kate... Proszę, zostańmy przynajmniej przyjaciółmi.

- Daj mi spokój i puść mnie.

- Proszę — zbliżył swoją twarz do mojej i wtedy go odepchnęłam i szybko skierowałem się pod odpowiednią salę. W sali byli już prawie wszyscy brakowało tylko naszej dwójki. Po chwili Alec stał już koło mnie, chciał chwycić moją rękę, ale pośpiesznie ruszyłam na swoje miejsce.

Przez cały dzień byłam nieswoja. Jessie chyba to zauważył, bo gdy chciałam wyjść sali i przejść do kolejnej chwycił mnie za rękę, splatając nasze palce.

- Chodź, wyrwiemy się — szepnął mi do ucha.

- Ale nie możemy — wymamrotałam.

- My możemy wszystko. - pociągnął mnie do samochodu. Jechaliśmy już spory kawałek, a chłopak cały czas zmieniał piosenki.

- Gdzie jedziemy? - spytałam.

- Zobaczysz.  

Dwa charaktery Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz