Rozdział 8.

3 2 0
                                    

Piątek, godzina lunch'u

Mimo, że przez poprzednie trzy dni udawało mi się utrzymywać pozory, siedząć ze znajomymi, dziś poczułam, że już nie wytrzymam. Chciałam zjeść sałatkę i wypić koktajl w spokoju. Sam na sam z własnymi myślami. Prawdę mówiąc, to od weekendu nie stało się nic dziwnego oprócz tego wczorajszego nieodebranego połączenia z nieznanego numeru. Z zamyślenia wyrwał mnie Jacob.

-Hej Julie, czemu siedzisz sama? - usiadł koło mnie wraz ze swoją tacą i uśmiechem na twarzy.

-Chciałam coś przemyśleć, to wszystko - wywróciłam oczami.

-Możesz mi opowiedzieć. We dwoje myśli się sprawniej. - mrugnął do mnie porozumiewawczo.

-To chyba nie jest dobry pomysł.

-Chociaż mi coś zdradź.

-A takie tam, jestem prześladowana przez znajomą. - powiedziałam z krzywym uśmiechem.

-Zabawna jesteś, powiedz mi. - nalegał.

-Nie, bo i tak nie chcesz o tym słuchać.

-Skąd wiesz? Wypróbuj mnie. - dalej się uśmiechał.

-Poprostu wiem. - wywróciłam znowu oczami.

-Cofam moje słowa. - mówiąc to, zbił mnie z tropu.

-Słucham?

-Trudno cię rozgryźć. - tym razem to on wywrócił oczami, a ja tylko mu się przyglądałam, nic nie mówiąc.

Po lunchu tylko wymieniliśmy ze sobą dziwne spojrzenie i nie widzieliśmy się więcej, aż do końca lekcji. Kiedy wyszłam ze szkoły, Jacob niespodziewanie chwycił mnie za rękę i odwrócił do siebie.

-Jake, wystraszyłeś mnie! - powiedziałam dalej lekko przestraszona.

-A jednak powiedziałaś "Jake". - uśmiechnął się krzywo, a ja wywróciłam oczami

-Co chcesz? - zapytałam poirytowana.

-Zastanawiałem się... Nie miałabyś ochoty... Nie chcesz może iść ze mną na spacer wieczorem?

-Masz na myśli randkę? - zapytałam zaintrygowana.

-Jeśli chcesz, żeby to była randka to tak. - uśmiechnął się zdenerwowany.

-Myślę, że mogę zapytać sekretarki, czy znajdę dziś czas dla ciebie w moim napiętym grafiku. - zażartowałam.

-To znaczy tak?

-Tak. Zapiszę ci mój numer. - uśmiechnęłam się. Gdy podawał mi telefon nasze ręce znowu się zetknęły. Czułam się jakbym znała go całe życie. Zapisałam swój numer i się uśmiechnęłam na pożegnanie.

-Do zobaczenia o szóstej Juliette. - uśmiechnął się.

Wracając do domu natknęłam się na Daniela. Poczułam ukłucie w brzuchu. Było to dla mnie dziwne uczucie. Czy mogłam mu nadal ufać? Nie, powinnam słuchać mamy.

-Juliette. Miło cię widzieć. - uśmiechnął się przebiegle.

-Nie mogę powiedzieć tego samego. - szłam dalej w kierunku mojego domu.

-Przepraszam cię, nie chcę tego kończyć, to był błąd. Kocham cię. - po ostatnich słowach znowu coś mnie ukłuło w brzuchu.

-Daniel, przestań. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Cieszę się, że ze mną zerwałeś. Ten związek nie miał żadnego sensu i to ty właśnie zauważyłeś to pierwszy.

-Kocham cię, Juliette. - odszedł.

/Mimo, że dalsze rozdziały nie pojawiały się przez pół roku, to w tym czasie trochę pisałam, ale nie chciałam tego publikować, więc jeśli aktywność wzrośnie dalej będę je dodawać :)

Mam nadzieję, że perypetie Julie wam przypadły do gustu, bo nie tylko mam dużo pomysłów, ale też dużo gotowych rozdziałów ;)

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

JulietteWhere stories live. Discover now