Przysięgam, że zaraz go uderzę. Powinienem przestać mówić mu cokolwiek o swoim życiu. Ta pizda wie zbyt dużo.

- Nie wiedziałem, że jest pieprzoną dziewicą! - unoszę głos i wymachuję rękami.

Chłopaki wybuchają śmiechem, a ja już naprawdę tracę cierpliwość.

- Nie możesz mówić pieprzona i dziewica w jednym zdaniu. To niepoprawne - zwraca mi uwagę Matt, tak jakby to było najważniejsze.

Wzdycham głośno i osuwam się na fotelu. Mam ich dosyć.

- Ja nie wiem jak mogłeś nie zauważyć, że jest dziewicą - dodaje chichocząc.

Wzruszam ramionami.

Naprawdę, kurwa, nie miałem pojęcia. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Po drugiej randce nawet nie było tematu seksu, więc to zostawiłem. Kilka dni temu była tak chętna i skąd ja niby miałem wiedzieć, że laska, która dobiera się do mnie w ten sposób może być dziewicą? Nie jestem jasnowidzem.

- Zauważyłem - mamroczę. - W trakcie - dodaje, na co oni znowu wybuchają śmiechem.

Jestem idiotą. Tak, to już wiem.

- To zadzwonicie do tej Libby?

*

Oczywiście, nie dosyć, że mam zły humor to ten wieczór też nie mógłby pójść w miarę dobrze. Bal zaczyna się w porządku, ale gdy tylko zauważam Cartera i Libby wchodzących na salę i przyglądam jej się zbyt długo, zostaję przyłapany na tym przez Lily. Tak więc kończę kłócą się z nią na tyłach szkoły.

- Przecież tylko się spojrzałem - spluwam mając naprawdę dosyć Lily i jej tego całego pierdolenia.

- Nie jestem głupia! Nie mam ochoty więcej udawać, że nie widzę tego, że coś do niej czujesz. To twoje wypieranie się jest po prostu śmieszne! - unosi głos wyrzucając ręce w powietrze. Jej policzki stają się czerwone ze złości. - Mógłbyś mieć chociaż na tyle przyzwoitości i powiedzieć mi to zamiast udawać, że nasz związek jest czymś czego naprawdę chcesz.

- Nie jesteśmy w związku, Lily - mówię dosadnym i twardym głosem, który automatycznie zbija ją z tropu.

Okej, może powinienem zrobić to bardziej delikatnie zważywszy na to, że oddała mi swoje dziewictwo kilka dni temu. Ale jestem tak wkurwiony, że w tym momencie mało się tym przejmuję.

- Więc po co to wszystko było? - warczy ze złości, a ja zauważam jak łzy zbierają się w jej oczach.

Chciałbym jej współczuć, albo chociaż czuć jakieś wyrzuty sumienia, ale zamiast tego patrzę na nią i mam w sobie totalną pustkę. Nie obchodzi mnie to.

- Nic sobie nie obiecywaliśmy - odpowiadam i przypominam sobie o papierosie, który trzymam między palcami.

Zaciągam się dymem i robię to powoli tak jakbym chciał przedłużyć i uchronić się przed niezręcznym momentem. Ogólnie nie palę, ale dzisiejsza sytuacja naprawdę tego wymaga.

- Poważnie? - wzdycha, a jej głos brzmi coraz słabiej. - Więc po co zabierałeś mnie na te wszystkie randki? Po co tak bardzo się starałeś?

Żeby zapomnieć o tym jak żałośnie zakochany jestem w Libby, myślę, ale nie wypowiadam tych słów na głos. Wyrzucam papierosa i przybieram jeszcze bardziej obojętny wyraz twarzy. Chcę żeby mnie znienawidziła i zdystansowała się do mnie. Tak będzie lepiej.

- Straciłam z tobą dziewictwo... Tylko po to żebyś kilka dni później powiedział mi, że nie jesteśmy i nigdy nie będziemy razem? - odzywa się znowu płaczliwym głosem.

Zaczyna szlochać, a ja naprawdę chcę żeby już sobie poszła.

- Idź sobie, Lily - mówię nawet już na nią nie patrząc.

Pociąga nosem i przeklina na mnie pod nosem po czym rusza w stronę drzwi.

Spoglądam na jej plecy i w tym samym momencie zauważam Libby stojącą przy wejściu. Miała zamiar odejść, ale my jej w tym przeszkodziliśmy.

Kiedy przenosi wzrok na Lily korzystam z momentu i na sekundę znowu na nią spoglądam.

Jak ja miałbym na nią nie patrzeć?

Ma na sobie czerwoną sukienkę. Czerwoną, kurwa. I do tego taką, która jest idealnie dopasowana do jej ciała, co sprawia, że wygląda idealnie. I tak jak teraz jestem na nią zły, tak samo bardzo mam ochotę całować ją i robić wszystko to czego nie mogę robić.

Lily znika za metalowymi drzwiami, więc od razu przenoszę swój wzrok na jedną z lamp. Nie chcę żeby Libby wiedziała, że się na nią patrzę.

- Justin... - słyszę jej głos, a to sprawia, że przypominam sobie o tym jak mnie odrzuciła.

Ona mnie nie chce, więc zostaje mi tylko bezradność i złość.

- Nie wtrącaj się w to - zmuszam się do zimnego tonu głosu i kręcę głową.

- Ale--

- Odwal się, Libby - powtarzam zaciskając mocno zęby, bo czuję się okropnie z tym jak się do niej odzywam.

Przechodzę obok niej i znikam za drzwiami.

I RememberWhere stories live. Discover now