Skierowałem się na dół i rozejrzałem dookoła, a chłopaków zauważyłem tam, gdzie tego się spodziewałem- przy dużym, okrągłym stoliku, a na nim trzy butelki wódki i kieliszki dla każdego.
Nie no, nie chcę się najebać jak Olka.
Ale skoro ona złamała obietnicę że nie będzie pić, ja także to zrobię.-Marty!- krzyknął Louis i machnął ręką, bym do niego podszedł. Wzruszyłem ramionami i wolnym krokiem kierowałem się w ich stronę.
Wepchnięto mi oczywiście kieliszek wypełniony po brzegi alkoholem, którego po chwili już tam nie było.
Skrzywiłem się bardzo, bo akurat wódka nie należy do moich ulubionych.-Dobra, kończymy tylko jedną butelkę, nie chcę was opić- oznajmił Anton.
-Powiedział wstawiony Zasławski- prychnął Louis, lecz Anton tylko zmierzył go wzrokiem i kontynuował nalewanie alkoholu. Każdy, komu nalał od razu wyzerował zawartość kieliszka.
-Nie, ja nie chcę- zaprotestowałem, gdy przyszła moja kolej, a Anton podnosił mój kieliszek.
-No ty chyba żartujesz- zatrzymał się w miejscu i zmarszczył brwi.
-Ni...
-On chce, ale o tym nie wie! Polewaj mu!- przerwał mi Alan Walker, przez którego byłem zmuszony wypić drugą kolejkę.
Tak oto znowu musiałem pić to gówno, ale na szczęście w trzeciej kolejce butelka opróżniła się zanim Anton dotarł z nią do mnie.+×+×
Za dziesięć minut już żegnamy 2017 rok, więc zaczęliśmy przygotowywać fajerwerki. Tym zajęło się około pięciu osób, a ja natomiast miałem wyjąć butelki z szampanem z lodówki, więc od razu zabrałem się za wykonywanie zadania.-Trzy!
-Dwa!
-Jeden!- wrzasnęliśmy, po czym ogień poszedł w ruch i odpalał fajerwerki po kolei. Postanowiliśmy, że szampan będzie po odpaleniu wszystkich.Ja, Robbert, Tim i jeszcze parę osób nagrywaliśmy to wszystko na Snapchata.
Kilka minut po północy, gdy nasz cały dostępny materiał został przemieniony w kolorowe błyski na niebie- przyszła kolej na szampana.
Wszyscy zeszli z tarasu i udaliśmy się do salonu, gdzie na stole stały cztery butelki szampana i lampki dla każdego z nas przygotowane wcześniej przeze mnie.-Noo! To gospodarz, otwieraj!- krzyknąłem, ale..
Zaraz zaraz, gdzie był Anton?
Zdziwieni zaczęliśmy go szukać wzrokiem, lecz ani śladu po nim.-Dobra Robbert, otwieraj- rozkazał Tijs, a Hardwell na to jedynie przytaknął -Martijn chodź ze mną, poszukamy go- zwrócił się do mnie, po czym oboje odeszliśmy od towarzystwa.
Nigdzie w domu go nie było. Patrzeliśmy prawie wszędzie gdzie tylko się dało, omijając jedynie dwie łazienki w której światło było zgaszone jak i sypialnię w której były dziewczyny by ich nie obudzić.
W ogrodzie to samo- pusto. Tylko jakiś bezpański kot leżał skulony pod płotem obok choinki, przestraszony wcześniejszym hukiem wywołanym dookoła.-No kurwa mać, gdzie on jest?- syknąłem, gdy stojąc przed jego domem także nie dostrzegliśmy tego imbecyla, a jego auto stało na wcześniejszym miejscu, więc nie było możliwości, by gdzieś się ruszył.
Opuściliśmy posesję i obeszliśmy chodniki wokół niej.
Nic.Normalnie byśmy go nie szukali, ale po pierwsze: był pijany; po drugie: jest zjebany i kto wie, co mogło mu strzelić do głowy.
Serio, nie zdziwiłbym się, gdybyśmy dostrzegli go na dachu.-Dzwonię do niego- oznajmjł lekko zirytowany Tijs, a następnie wyjął swojego złotego iPhone'a z kieszeni, wybrał numer do Antona i przystawił telefon do ucha.
I jak szybko go przystawił, tak szybko go odłożył sycząc pod nosem jakieś przekleństwa.
-Poczta głosowa..
-Gdzie on może być?- warknąłem, po czym bezradnie rozłożyłem ręce.
-Pewnie sobie elf odfrunął..
-Tiaa, do dupy chyba.
CZYTASZ
[✔] He loves me || Martin Garrix
Fanfiction!!! Pisane na przełomie 2016/2017 roku. Nie mam pojęcia dlaczego ta książka jest tak doceniana i czytana, ale ostrzegam- fangirl&cringe. Czytasz na swoją odpowiedzialność XD !!! Czy ciężką pracę da się tak łatwo pogodzić ze wciąż rosnącą sławą i prz...