-Nie, poradzę sobie - uśmiechnęłam się i wyprostowałam - Ładna czapka - pochwaliłam, a on pokręcił głową w taki sposób, że pompon się poruszył na górze. Zrobił uroczą minę, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby pochylić się i go pocałować z uśmiechem na twarzy. Jego usta, mimo tego, że na dworze panował mróz były zadziwiająco ciepłe, na pewno nie to co moje.
Chwilę się całowaliśmy, kiedy usłyszeliśmy głos Justina:
-Może byście nam pomogli? - warknął, pochodząc do samochodu Sary i wyjmując po kolei nasze rzeczy - A jak chcecie przynajmniej się obmacywać, to proszę, na pewno na górze znajdzie się jakiś pokój dla was, nie wszyscy muszą oglądać to widowisko - odparł równie wrednie co wcześniej, po czym oddalił się z naszymi bagażami.
Odprowadziliśmy go naszymi zaskoczonymi spojrzeniami, po czym Nathan powiedział:
-Widzisz, co kobiety robią z nami - westchnął, jakby nad tym ubolewał.
-Bez nas byście zginęli - stwierdziłam, a on prychnął.
-Czyżby? - jego usta lekko zadrgały, jakby próbował się nie roześmiać.
-Tak, ktoś przecież musi myśleć logicznie, używając mózgu, a nie kierować się swoim narządem płciowym - odparłam z dumą i wstałam, omijając go. Lekko chyba był zdziwiony, ale raczej bardziej rozbawiony całą sytuacją.
Podeszłam z tyłu do bagażnika i wyjęłam resztę rzeczy, które się w nim znajdowały. Po chwili Nathan podszedł do mnie i również zaczął mi pomagać wyjmować rzeczy, ale kiedy chciałam odejść, przysunął się do mnie i powiedział do ucha:
-Pomyśl, jakby kobiety ubolewały, kiedy nie mogłyby zabawiać się takim męskim narządem płciowym - słyszałam w jego głosie rozbawienie, ale udawał się być poważny. Dźgnęłam go łokciem, ale i tak pewnie nic nie poczuł, bo miał na sobie kurtkę.
-Zboczeniec - skomentowałam i mimowolnie uśmiechnęłam się odchodząc od samochodu.
Usłyszałam za sobą cichy śmiech i trzaśnięcie bagażnika, bo prawdopodobnie nie znajdowało się w nim już nic.
Ruszyłam w kierunku kamiennej ścieżki, która prowadziła do domku. I teraz dopiero zdałam sobie sprawę jak on wygląda. Przystanęłam chwilę i go podziwiałam. Coś mi się zdaje, że Nate ma inną definicję słowa "domek letniskowy".
Przede mną znajdował się ogromny, drewniany dom zbudowany w nowoczesnym stylu. Podwórko wokół domu było wyścielone białym śniegiem, a posiadłość odgradzał wielki płot. Zaczęło się ściemniać, dlatego wokół niego automatycznie zapaliły się lampki, co dodawało tylko uroku. Dom wygląda jak zaczarowany, a ja byłam zadowolona, że spędzę w nim kilka dni.
-Niezły, co? - spytał Nathan, stając koło mnie.
-To mało powiedziane - stwierdziłam i rozejrzałam się dookoła - Gdzie reszta?
-Już zanieśli rzeczy z samochodu Nate'a, tylko Josh wystawia jeszcze zakupy.
Rozmawialiśmy chwilę i ruszyliśmy w kierunku głównego wejścia. Nathan przytrzymał mi drzwi, a ja weszłam do środka. No tak, mogłam się tego spodziewać.
Dom był uszykowany nowocześnie zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Ściany były koloru beżowego, a wszytko ładnie komponowało się z drewnianymi meblami.
Zdjęłam kurtkę oraz buty i poszłam w kierunku, gdzie powinien znajdować się salon. W domu było bardzo dużo przestrzeni. Salonu i kuchni nie oddzielała żadna ściana, co dawało wrażenie, że dom jest jeszcze większy. W salonie znajdowała się plazma, kominek, półki z książkami i duże sofy. Ale największe wrażenie robiła szklana ściana z tyłu domu, z widokiem na zamarznięte jezioro i pokryty śniegiem las.
![](https://img.wattpad.com/cover/69849122-288-k657050.jpg)
ČTEŠ
Nowa
Teenfikce-Dupek - chłopak odwrócił się ze wściekłością. -Przepraszam mówiłaś coś do mnie? -Nie widziałeś, że mnie potrąciłeś? - powiedziałam wkurzona, zbierając z podłogi wszystkie notatki, które dała mi nauczycielka. -A za kogo się uważasz, że w ogóle do mn...
Rozdział 45
Začít od začátku