Rozdział 36

48.5K 3K 792
                                    


                                                                M*A*R*A*T*O*N


Pov. Nathan

Zeskoczyłem z belki i założyłem kaptur. Była późna jesień, mimo tego, że powinien już o tej porze padać śnieg, więc było na dworzu zimno. Para tworzyła się, kiedy wydychałem powietrze. Znajdowałem się z tyłu w ogrodzie, a tutaj przybiegłem, bo znajduję się niecałe 10 min drogi od jej domu.

Przekradając się krzakami tak, żeby jej mama przypadkiem nie zauważyła mnie z okna, szybko wyszedłem na chodnik i podbiegłem w kierunku mojego domu. Co najdziwniejsze, czułem ulgę. Ulgę, że wszystko jej powiedziałem. Okej, ale mimo ulgi, czułem też lekkie zdenerwowanie tym, czy będzie chciała się ze mną dalej spotykać. Ja wyznałem jej co czuję ( a właściwie nie wyznałem, ale pokazałem, że mi na niej zależy), a teraz decyzja należy do niej. Czy chce się pakować to wszystko czy nie. Nie miałem nikogo od czasu, kiedy mój brat zginął. Ona jest dla mnie szansą. Szansą na to, żebym znowu był szczęśliwy.

Pełen tej świadomości uśmiechnąłem się do siebie, spojrzałem przed siebie i biegnę. Z nadzieją, że wszystko w końcu się ułoży. I z jedną, jedyną prośbą do samego siebie:

Nie spieprz tego Nathan.

Pov. Rosie

Budzik zadzwonił o wiele za wcześnie niż tego chciałam. Wzięłam swój telefon i nacisnęłam drzemkę, która jednak też okazała się być zdradliwa, bo po 10 minutach jeszcze bardziej mi się chciało spać niż wcześniej. Zmarnowana wstałam z łóżka i spojrzałam wyraźniej na godzinę, 6:35. Na środku ekranu jednak dostałam wiadomość na Messengerze:

Nathan: Będę o 7:40 za rogiem

Uff... Mam jeszcze dokładnie 65 minut, żeby się wykąpać i ubrać się, żeby nie odstraszyć chłopaka, który mi się podoba. Wstałam z łóżka i ...

Zaraz.

Cholera, czyli przyznałam się.

Przyznałam się, że mi się podoba.

Westchnęłam i podeszłam do szafy po czystą bieliznę i ręcznik, a następnie poszłam wziąć szybki prysznic, wysuszyłam włosy i z powrotem wróciłam do swojego pokoju.

Teraz najtrudniejsza część.

Co mam założyć?

Otworzyłam szafę i wyjmowałam po kolei ciuchy.

To nie bo nie mam do czego założyć, ta bluzka, hmm... nie do niej ładnie wygląda spódniczka, ale jest w praniu, te spodnie, nie są niewygodne, te drugie też nie bo są za luźne, to miałam na sobie wczoraj, to, to... skąd się wzięło w ogóle w mojej szafie?

Załamana usiadłam na łóżku.

Czym ja się stresuję do cholery?

Przecież nigdy nie miałam takiego problemu.

Pierwsze lepsze ciuchy z szafy, a teraz się zastanawiam jaki kolor stanika założyć...

Dobra, olać to.

Podeszłam z próbą drugą do mojej szafy i tym razem wyszłam z tego wyzwania zwycięsko.

Wybrałam czarne, obcisłe jeansy, białą bluzkę i kurtkę moro. Włosy miałam lekko pofalowane, bo były jeszcze wilgotne. Nałożyłam lekki makijaż, spakowałam potrzebne książki do mojego plecaka i ruszyłam do drzwi.

NowaWhere stories live. Discover now