Nowo poznany [21]

18 2 2
                                    

Budynek nie był duży. Patrząc na niego z zewnątrz trudno by było domyślić się, czym on jest, gdyby nie neonowy wyświetlacz nad wejściem, na którym napisane było "Gay club". Mężczyzna, z którego adrenalina zeszła już parę chwil temu dłuższy czas zastanawiał się nad tym, czy w ogóle powinien wejść do środka. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu pomocy, jednak nikogo na ulicy nie było. Wkoło roztaczała się tylko ponura aura, powstająca na wskutek powoli zapadającej nocy. Czując nagły powiew wiatru, imitujący chłodny dotyk na karku, wzdrygnął się, po czym wszedł do budynku. 

Duża sala, w której grała głośna muzyka, wszędzie migotały światła neonów i reflektorów. Wszystko granatowe przepasane różem i czerwienią. Dużo tańczących i pijących mężczyzn, którzy przyszli tam w prawdopodobnie tylko sobie znanym celu, by się pobawić, wypić z innymi, wypełnić czymś wieczór, poznać kogoś to już zdecydowanie nie był jego interes. 

Platynowowłosy pewnym krokiem, przyglądając się innym ruszył jednak w cichsze miejsce, gdzie słychać chociaż było swoje własne myśli. Usiadł przy barku. Ciemny, niebieski wystrój nadawał temu zakątkowi ciekawego klimatu. Spojrzał na polecanie drinki i po chwili zamówił Puerto Rican Pink Lady ze względu na niecodzienną dla niego, Rosjanina, nazwę. Był różowy, o słodkiej barwie, a na wierzchu unosiła się lekka pianka. Pił powoli, obserwując różnych mężczyzn, którzy widocznie byli nim zainteresowani.

-Hej przystojniaczku. - odezwał się wysoki, dość denerwujący głos. 

W jednej chwili przeszła go fala rozbawienia i obrzydzenia. Odwrócił głowę w stronę chłopaka. 

-Poproszę Part-Time Lover. - powiedział do barmana, nowo przybyły, siadając obok. 

Był dość wysoki, mniej więcej jego wzrostu. Miał ciemne, brązowe, proste włosy, które przycięte były dość krótko i piwne, raczej przeciętne oczy. Zupełnie różnił się urodą od osób, z którymi koegzystował na co dzień. Jednak nie zmieniało to faktu, że był przystojny, dobrze zbudowany, a jego twarz otaczał lekki, męski zarost, który tylko dodawał mu seksapilu. 

-Hej? - odpowiedział po chwili niebieskooki. 

-Jestem Marek. - rzekł tamten, podając mu rękę.

Rosjanin odruchowo uścisną ją mocno. Był zdziwiony tym, że ktoś taki zainteresował się jego osobą, jednak nie minęło sześćdziesiąt sekund, a skojarzył to z faktem, że jest w sumie sławny. Był w końcu mistrzem świata, a to nie byle co! 

-Victor. - odparł krótko.

"Teraz tylko czekać, aż poprosi o autograf lub zdjęcie."

Uśmiechnął się serdecznie, będąc przekonanym, że ma do czynienia ze swoim fanem. 

-Co się tu sprowadza Victor? - zapytał pewnie szatyn. 

-No cóż... Długo by opowiadać. - zaśmiał się krótko. - W skrócie szukam sobie kogoś. A ciebie?

-Dokładnie to samo. - rzekł, unosząc lekko drinka, jak do toastu. - Jeśli chcesz możesz opowiedzieć dokładniej, o co chodzi. Mam czas. - dodał, biorąc łyka napoju. 

-Jesteś pewien? - spytał, uśmiechając się nerwowo. - Mam dziwne życie, tak myślę. 

-Jasne, mów, mów. - zachęcał go, czekając.

Opowieść platynowowłosego rzeczywiście była długa. Wplótł w nią chyba wszystko, co tylko dał radę, próbując przedstawić swoją sytuację najlepiej, jak umiał. Mówił nawet o tym, jak poznał Chrisa i o jego pierwszym dłuższym przyjeździe do niego, o zawodach, o Yurim Plisetskym i ogólnie o wszystkim, aż się w pełni nie wygadał. Jedynym tematem, którego w jakiś sposób starał się unikać, było jego uczucie do młodszego brata.

Okazało się, że brązowowłosy nie podszedł do niego wcale ze względu na jego sławę. Nie miał on pojęcia o łyżwiarstwie, a jedynie kojarzył twarz jasnowłosego, co go tego mocno zdziwiło.

Wybiła druga w nocy, a w ich dłoniach spoczywały już dziesiąte drinki z zamówionych wcześniej. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, ile wypili, po prostu pili tyle, ile barman nalewał. Niebieskooki zbyt był zajęty mówieniem, a szatyn słuchaniem go, żeby o to dbać. Właśnie tym sposobem nowo poznany chłopak został powiernikiem jego uczuć, a rachunek za napoje wyniósł sumę, jakiej obaj się nie spodziewali. Jednak mimo mocnych trunków nie zachowywali się inaczej, widocznie każdy z nich miał mocną głowę.

-Rzeczywiście... - powiedział brązowooki, kiedy jego towarzysz skończył opowiadać. - Masz dziwne życie, ale przynajmniej ciekawie jest. Masz rodzinę, tak jakby i karierę. Ja tam nigdy bym się czegoś takiego nie dorobił. 

-To znaczy? - zdziwił się.

-Jestem tylko zwykłym Szwajcarem. - rzekł beznamiętnie. - Studentem bez większych ambicji. 

Przez dłuższą chwilę łyżwiarz nie wiedział, jak ma odpowiedzieć lub czy w ogóle coś ma mówić. 

-A co studiujesz? - zapytał w końcu.

-Gastronomia. - odparł już żywiej. - Jeszcze mam praktyki w knajpie niedaleko. 

-O! To super! - zawołał. - Chętnie bym coś zjadł przyrządzonego przez ciebie!

-Może będziesz mieć kiedyś okazję. - rozpromienił się na dobre.

Nagle telefon platynowowłosego zaczął wibrować, a powietrze przeszyły pierwsze dźwięki z utworu, do którego w ubiegłym roku pojechał jego brat na zawodach. Dziwna sprawa, ale dopiero, kiedy usłyszał tę melodię przypomniał sobie o tym, że jego mały braciszek już niedługo pewnie zakwalifikuje się do zawodów Grand Prix. W końcu jego poziom był o wiele za wysoki, jak na wiek. 

-Wybacz na chwilę. - powiedział, po czym odszedł na tyle, by jego nowo poznany towarzysz nie mógł usłyszeć jego rozmowy.

Odebrał, nawet nie patrząc na osobę, która do niego dzwoniła. 

-Viktor? - w słuchawce rozbrzmiał głos jego przyjaciela. - Kiedy wrócisz? 

-A która jest? - spytał tamten. 

-No po drugiej. - rzekł tonem takim, jakby obwiniał go za to, że sam nie mógł sobie sprawdzić godziny. 

-Co? Od kiedy? - zdziwił się. 

-Nooo... Od piętnastu minut. - zaśmiał się krótko. - Mam tam po ciebie iść? 

-Chodź. - odpowiedział śmiechem, po czym się rozłączył. 

Wrócił pośpiesznym krokiem do swojego rozmówcy, który właśnie przyglądał się rachunkowi za drinki. 

-Zaraz będę leciał, bo kumpel się martwi. - rzekł, patrząc na brązowookiego. 

-Victor, mamy problem. - odparł tamten. 

-Jaki? - zapytał, przechylając nieznacznie głowę. 

Ciemnowłosy podał mu rachunek, na co ten tylko się zaśmiał. 

-Zapłacę. - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 

-Co? Starczy ci? Masz przy sobie tyle? - zdziwił się. 

-Zawsze. - odrzekł. - Ale najpierw musisz coś mi dać. - dodał z uśmiechem. 

-Co??? - zagubił się już do reszty w sytuacji. 

-Swój numer. - odpowiedział z bananem na twarzy. 

-A! Jasne. - wybuchł niezręcznym śmiechem, wyjmując telefon. 

Wymienili się na szybko numerami, po czym platynowowłosy opuścił lokal. Już zupełnie zapomniał o tym, po co przyjechał, jednak nawet, gdyby sobie to uświadomił, nie byłoby to w stanie popsuć mu humoru. W połowie drogi spotkał przyjaciela, któremu zaraz opowiedział o całym spotkaniu, jeszcze idąc do jego domu. 

______________

Dobra, nie wierzę, że się z tym jeszcze wyrobiłam. XD Znaczy nie wiem nadal, czy zdążę to wrzucić przed północą, bo jeszcze muszę ogarnąć całą resztę włącznie ze sprawdzeniem, czy nie ma błędów, ale postaram się to zrobić, jak najszybciej!! ^^ A tak z innej beczki to mam nadzieję, że rozdział się podobał i jestem ciekawa, jak spodobał się Mareczek. ^^ Następną część planują stworzyć w środę. ^^

Lód w oczach | PorzuconeWhere stories live. Discover now