Nowy uczeń [17]

23 2 2
                                    

Wszedł do szkoły w widocznie okropnym nastroju. Fakt, że minęły już ferie i znów musiał się uczyć denerwował go, jak nic innego. Znów miał mniej czasu na gimnastykę i łyżwiarstwo, znów musiał oglądać twarze tych wszystkich śmieszków i patologicznych kolegów z klasy. Zszedł do szatni i zostawił tam kurtkę. Zdążył w ostatniej chwili wejść do sali, żeby tylko nie dostać spóźnienia. Nie obchodziłoby go to, gdyby dziadek się nie przejmował. 

Usiadł sam w ostatniej ławce przy oknie. Bezmyślnie zaczął wpatrywać się w przedszkolaki bawiące się na placu zabaw, leżącym na terenie przedszkola. Nie zwracał nawet uwagi na wielkie poruszenie w klasie. Wzroki wszystkich uczniów zwrócone były w jakieś niewiadome mu miejsce. W sumie to w ogóle go to nie obchodziło. Przychodził do tego miejsca tylko po to, by przez chwilę posłuchać nauczyciela, po czym zająć się czymkolwiek ciekawszym i wyjść po kilku godzinach żmudnej męki. 

Do jego uszu bezustannie docierały szepty innych. Ciche śmiechy kilku uczennic, gniewne i złośliwe uwagi uczniów. Jednak wszystko, co usłyszał puszczał od razu w niepamięć tak, jakby słowa te nigdy nie zostały przez nikogo wypowiedziane, jak sen, który tuż po przebudzeniu znika i chociaż wiesz, że był, nie potrafisz go sobie przypomnieć. W ciszy czekał, aż nauczycielka wyczyta jego imię i nazwisko. Kiedy wymieniła osobę, która w dzienniku była przed nim, przygotował się już do odpowiedzi. Otwierał już usta by, jak zwykle potwierdzić swoją obecność na zajęciach, kiedy nagle zatrzymał się wpół słowa. 

-Kori Ongaku? - wymówiła dość zdziwiona kobieta. 

W głowie chłopaka zapanował zamęt. 

-Jestem. - powiedział cichy, dość wysoki i chłopięcy głos. 

Szybko skierował wzrok w stronę, z której dobiegła odpowiedź. Wpatrzył się w postać chłopaka, siedzącego w pierwszej ławce. Od razu wywarł na nim ogromne wrażenie, a uczucie, że skądś już go zna zaczęło męczyć go okropnie. Oczarowała go jego niewinna postawa, tak czysta i niepasująca do tego miejsca. Wydawał mu się tak intrygujący, jak chyba nikt przedtem. Roztaczał wokół siebie chłodną, przyjemną nawet w tak zimny dzień aurę, której nie sposób się było oprzeć. W pełni zatopił wzrok w jego osobie, nie słyszał już głosów innych uczniów, ani nauczyciela. Nie dochodziły do niego odgłosy bawiących się dzieci, ani gradu uderzającego o parapet. W pewnym sensie przypominał mu nawet kota, śnieżnobiałego persa, bądź norweskiego leśnego. 

-Yuri! - zawołała nauczycielka z drugiego końca sali. 

Otrząsnął się z zadumy, zwrócił twarz w kierunku biolożki, po czym odpowiedział, jak każdy inny. Przez resztę lekcji tylko, co jakiś czas spoglądał na niego z ukosa. Następne trzy godziny lekcyjne, w których skład wchodziła matematyka, język rosyjski i geografia przeleciały mu na obserwowaniu kolegów z klasy. Wydawali mu się oni dość dziwnie zafascynowani nowym uczniem. Mocno niepokoiło go to, jednak postanowił na razie nic z tym nie robić, w końcu nie była to jego sprawa. 

Spojrzał na białowłosego skulonego pod ścianą. Miał słuchawki w uszach i widocznie nie potrafił się zaaklimatyzować. Po chwili znów zmarszczył brwi, widząc trzech ze starszych znajomych z klasy, podchodzących do chłopaka. Nie minęło sześćdziesiąt sekund, a już zdążyli zaciągnąć długowłosego do łazienki. Zacisnął pięści. 

"To nie jest moja sprawa. Powinienem się trzymać z daleka, w końcu kolejna bójka nie będzie dla mnie niczym dobrym, a nie chcę, żeby dziadek się denerwował."

Z chwili na chwilę czuł coraz większą potrzebę pójścia za nimi. Miał przeczucie, że z chłopcem mogło się stać coś złego. Minęła minuta, potem druga i następna, a oni nie wychodzili. W końcu nie wytrzymał i ruszył w kierunku ubikacji. Nie rozumiał tego, czemu to robi, w każdej innej sytuacji, z każdą inną osobą, zachowałby się zupełnie inaczej i to sprawiało, że czuł się dziwnie. 

"Walić wszystko. Zaraz całej trójce wtłukę do tych ich zakutych, tępych łbów, że mnie się nie denerwuje!"

Wszedł do pomieszczenia. Zobaczył, jak jeden z trójki chłopaków trzyma śnieżnowłosego za nadgarstki, uniemożliwiając mu ucieczkę, drugi zaś dobierał się do niego od tyłu, był jeszcze trzeci, jednak on jedynie nagrywał całe zajście. 

-CO WY ODWALACIE DEBILE?! - wrzasnął, wykopując kamerzyście telefon z rąk. 

-A co cię to obchodzi Plisetsky? - zaśmiał się, trzymający białowłosego. - Wróżka się zdenerwowała? 

-JA CI ZARAZ POKAŻĘ, CO MNIE TO OBCHODZI! - krzyknął w odpowiedzi. 

Wziął jeden z plecaków, leżących pod ścianą i z rozmachu uderzył odpyskującego mu nastolatka. Ten dostał w głowę i o mało się nie wywrócił. Cała trójka wiedziała, że nie ma szans ze zdenerwowanym chłopakiem. Gdyby próbowali z nim walczyć, najprawdopodobniej narobiłby takiego hałasu, że wszyscy trafiliby do dyrektora. 

Starsi koledzy wzięli plecaki i wyszli z łazienki, jak gdyby nigdy nic. Śnieżnowłosy osunął się na ziemię. Jego obrońca pomógł mu powoli usiąść pod ścianą, jednak ten po chwili zemdlał. Nie wiedział, co zrobić, więc po prostu nabrał wody do butelki , leżącej przy koszu na śmieci i polał nią twarz chłopaka. Ten od razu się obudził, biorąc gwałtownie wdech i odrywając plecy od zimnych kafelków. Zaczął głośno, nierówno i płytko oddychać. Nazwany wcześniej wróżką, zmarszczył brwi. Po chwili chłopiec nieco się już uspokoił. Podniósł nieśmiało wzrok, a w jego oczach błyszczała wdzięczność. 

-W porządku? - zapytał starszy. 

-T-tak... - odpowiedział cicho.  

Trudno było mu się do tego przyznać, jednak nowy uczeń wywoływał w nim dość dziwne uczucia, których do tej pory nie znał. Wywoływał w nim troskę i opiekuńczość, co u niego było po prostu niespotykane. 

-Chodź, jest już lekcja... Zaprowadzę cię do pielęgniarki, zasłabłeś. - powiedział, jako pierwszy, wyciągając do niego dłoń. 

___________

Wow! Perspektywa Jurija!~ ^^ Nie wiem, jak pisać jego imię, więc będzie Yuri. .-. Jestem ciekawa, ile osób jeszcze po poprzednim rozdziale zgadło, że to on. :3 Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział się podobał. Do następnego i bayo!~

Lód w oczach | PorzuconeWhere stories live. Discover now