Wspomnienia #2 1/?

59 5 0
                                    

Zwykle moje ucieczki obejmowały teren Ionii-chowałam się po domach i stodołach przychylnych mi osób albo zamykałam w piwnicy lub pokoju. Ale tamtego dnia krótkotrwała ucieczka która pewnie skończy się aresztem przestała być dla mnie wystarczająca dla osiągnięcia pełnego spokoju.

-Zed jeszcze chwila i rozniosę tego człowieka.
Drzwi aż smutno szczęknęły kiedy otworzyłam je bardzo gwałtownym ruchem dłoni.
Zed mieszkał w pokoju z Shenem, więc zanim rozpoczęłam dalszy wywód dyskretnie rozejrzałam się, czy na pewno nie ma go w pobliżu.
-Co tam się stało.
Ze spokojem zostawił koszulę którą właśnie z uwielbieniem składał, kiwając głową na znak, że syn Mistrza nie wrócił jeszcze z zajęć.
-Wiesz za co dzisiaj dostałam po łapach? Wiesz, sprzątałam męską salę.
-No za co.
Weszłam do środka i rzuciłam się energicznie na shenowe łóżko, bo to akurat było wolne.
-Musiałam wyprzątnąć miotłą pod barierkami do medytacji, koło łączenia bo zwykle tam się strasznie kurzy a Shen akurat sobie walczył obok. Nie wiem jak i kiedy, ale zaplątał się włosami w kij od miotły. Jestem ciekawa jak to w ogóle zrobił, bo ja czegoś tak absurdalnego w życiu nie widziałam.
Nie wiedziałam, czy przyjaciel śmieje się z tego co mówię czy ze sposobu w jaki to akcentuję, ale było to mało istotne. Czułam jak gotuję się w środeczku, kiedy fale bólu od rąk powodowały łzy w moich oczach.
-I co?
-Jak próbowałam go wyciągnąć z tej pułapki przyszedł Mistrz i stwierdził że pewnie specjalnie ja to zrobiłam żeby mu przeszkadzać. I co cię śmieszy ty wesoły głupku durniu ty?
-Wyobraziłem sobie jak pętlisz kij Shenowi we włosy.
-No nie? Co za głupota. Nie dość, że znowu mam posiniaczone ręce to jeszcze muszę zamiatać teraz korytarz. Jak potrzebują sprzątaczki to niech chociaż zus mi załatwią.
Wyciągnęłam przed siebie czerwone od uderzenia, drżące dłonie. Zed zamilkł.
-Zed zwiewamy stąd. Serio.
Pokiwał głową jakby się zastanawiał co na to odpowiedzieć. Często wypowiadałam takie zdanie, więc nie był tym zaskoczony.
-Do Soraki? Do Irelii?
Wrócił do swoich koszul a ja rozłożyłam się na obcej pościeli.
-Nie. Gdzieś daleko jak najdalej. Do Noxusu, Demacii.
-Mhm.
Spojrzałam na niego.
-Nie jesteś zaskoczony?
-Szczerze mówiąc spodziewałem się tego. To była tylko kwestia czasu. Tak myślę.
Usiadłam.
-A wiedziałem, że coś się stanie, bo Mistrz cały dzień dzisiaj chodził zirytowany.
-Nie mogłeś mi powiedzieć?
-Co? Że Mistrz jest wkurzony bez powodu?
Oboje mimo tragizmu sytuacji lekko śmiechnęliśmy. Faktycznie, jakby to było coś nowego.
-Zajrzyj Shenowi do szafki, tam ma maść na siniaki. Ta niebieska.
Nie miałam oporu przed grzebaniem po czyichś szafkach. Taka była już moja natura.
Wysunęłam szufladę i od razu jakoś poprawił mi się humor.
Wszystkie nasze zdjęcia miał uporządkowane a najładniejsze w prostych, drewnianych rameczkach, gdzie przy niektórych zostawiłam po sobie serduszka narysowane flamastrem.
Wyjęłam maść i zaczęłam smarować piekące jak żywy ogień dłonie.
-W zasadzie to.
Uniosłam głowę kiedy zaczął mówić.
-Już tak trochę zacząłem się pakować.
Oboje pokiwaliśmy głowami w ciszy.
-Jutro?
-Jak wydostaniemy się z wyspy?
-Poprosimy Nami o pomoc.
-Musimy znaleźć łódkę.
-Księżna chyba nie odmówi nam pomocy?
-Prowiant?
-Co ty, kitrać nagle nie umiesz?
Odłożyłam maść i wydęłam wargi. No w zasadzie wszystko dograne.
-Możemy iść dziś wieczorem pozałatwiać wszystkie formalności.
-Tylko zwiewamy rano czy wieczorem?
-Ja bym to zrobił w czasie poobiedniej medytacji. Nikt się nie zerwie, żeby nas szukać.
Uniosłam brwi, chowając maść. W zasadzie ma rację, ale z drugiej strony...
No kurcze, to niemiłe zostawiać kumpla bez żadnej informacji. Z drugiej strony, ten kumpel jest synem człowieka, przed którym uciekamy.
Nie do końca rozumiałam pobudki Zeda, i to tak chętnie i nagle, ale nie wchodziłam w to głębiej. To bardzo miły friendship goal.
Wtem usłyszeliśmy jak ktoś biegnie na korytarzu głośno jak słoń, dysząc ciężko.
Ja poznaję to dyszenie.
Wstałam szybciutko, chowając ręce za siebie, że nic się nie dzieje.
-Zed jest tu Idril?
Drzwi tym razem wręcz zawyły, kiedy gość otworzył je bardzo gwałtownie.
To był Shen, mokry jak kura, z oklapniętymi włosami. Była tu tradycja niewiązania ich do ćwiczeń i uważałam ją za naprawdę głupią.
Wpadł jak chory i dopiero teraz widać było, że jest prosto z zajęć, jeszcze w kostiumie do walki. Granatowym, bo to był kolor zarezerwowany dla wyższej półki, bardzo przylegającym mu do ciała.
-Umyj się.
Nie potrafię wyjaśnić dlaczego słowa Zeda wydały mi się takie zabawne. Z drugiej strony był dziwnie oschły.
-No jestem.
Nie pomachałam mu, nie chcąc żeby widział moje ręce bo zrobi mu się przykro.
Zawsze było mu źle kiedy coś się działo, ale jego interwencja zawsze mocno pogarszała sytuację.
-Idril...
Nim zdążyłam się obejrzeć młody nindżago bardzo mocno mnie przytulił.
-Czym sobie zasłużyłam na takie wyróżnienie?
Wymamrotałam, wciśnięta twarzą w spocony materiał, bo Shen wtulił mnie w zagłębienie swojej szyi.
Usłyszałam westchnienie Zeda. Co on taki niemiły.
Shen odsunął się tak szybko jak się przysunął i wyciągnął do przodu swoje dłonie, uśmiechnięty i rozpromieniony.
-Zobacz.
Poczułam łzy pod powiekami.
O ile moje były czerwone i pewnie nawet po maści nie będzie siniaków, to jego były... Okropne. Jakby ktoś wysmagał go biczem.
Musiały strasznie boleć.
-Coś ty zrobił?!
Odskoczyłam z przerażoną miną i skrzywiłam się.
-To była moja wina, więc przyjąłem karę.
Zaśmiał się, biorąc mnie za ręce jakby to nic wielkiego nie było.
Poczułam ogromną wściekłość, dziwną ulgę, poczucie winy i strach.
Spojrzałam na niego jak cieszył się, cały mokrusi, zbity, zmęczony.
Uśmiechnęłam się kącikiem ust a serduszko zabiło mi mocniej.
Zaraz zaraz, Freya uspokój się, ty i motylki w brzuchu? Haha, już, wracaj do zachowania śmieszka!
-Zwariowałeś?!
Dla zniszczenia dziwnego klimatu złapałam go za policzki.
-Jak ty teraz będziesz ćwiczył, co bohaterze?
Skrzywił się teatralnie, wydymając wargi.
-No weeź, noo.
Nagle zbliżył się do mojej twarzy robiąc ze mną noski noski eskimoski.
-Jakoś dam radę.
Kontakt fizyczny między nami był czymś zwykłym, lubiłam się czasem przymilić do niego czy Zeda bo byłam tylko dziewczyną, ale zawsze traktowałam się jako ich trzeci kumpel więc na przekór starałam się wszystko odbierać neutralnie.
Chociaż płakałam w środeczku przebywając bliżej z Shenem, nad czym nigdy nie lubiłam się zastanawiać, bo to takie zdradzieckie.
Teraz to chyba nawet się zarumieniłam a serce zatrzepotało mi jak szalone.
-Ale to paskudne.
Po usłyszeniu z ust Zeda prawdziwego niesmaku odsunęłam się. Wymamrotałam coś pod nosem, siadając na jego łóżku gdzieś gdzie nie było już koszul.
Shen chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak jest zmęczony, bo nagle jakby wszystko z niego uszło.
-Idę pod prysznic. Idril będziesz gdzieś wychodziła?
Czemu uśmiecha się tak słodko jak aniołek.
-Nie wybieram się. A co?
-Tak pytam.
Kiedy wyszedł, popatrzyłam na Zeda.
-Co ty taki zgryźliwy nagle?
Przewrócił oczami.
-Znalazł się bohater.
-Dziewczyny lubią takie rzeczy. Mi to imponuje. Na przykład.
Poklepałam się po różowiejących policzkach.
-W takim razie przykro mi.
Usłyszeliśmy dźwięk puszczanej wody, czyli znak, że Shen nie słyszy już rozmów z dużego pokoju.
-Dobra.
Przyskoczyłam do niego bliżej.
-Musimy zawiadomić jakoś księżną, że się do niej wybieramy, huh?
-E tam.
Machnął ręką co mnie nieco zdziwiło.
-Księżna wie, kiedy ktoś ma ja odwiedzić. Nie trzeba się zapowiadać.
-Pewnyś?
-Dam sobie uciąć ręce.
Pokiwałam głową z hardą miną, chociaż coś mnie nieznośnie tykało w myślach.
-Co się Shenowi stało?-zapytałam łagodnie, siląc się na spokojny ton.
-Nie myśl o nim. Tylko ci namiesza.
Wow, wow. Co tak ostro. Uniosłam ręce.
-Okej, okej no. Czyli zaraz pójdę do siebie i zacznę się pakować, tak?
-Tak. W jakąś luźniejszą torbę. Zabierz tylko to co potrzebne, zostaw wszystkie pamiątki i drobiazgi.
-Huh? Czemu?
-Po co sobie miejsce zajmować? To będzie...
Zobaczyłam w jego oku błysk, który uspokoił mnie i zaniepokoił jednocześnie.
-To będzie zaczęcie zupełnie nowego życia.
Spojrzałam w kierunku łazienki z powątpiewającą miną, którą zaraz siłą zmieniłam na dumny uśmiech.
-Tak.

Reszta dnia minęła...
Dziwnie.
Shen non stop się kleił i obsypywał mnie miłostkami, Zed był z tego powodu najbardziej marudnym i niemiłym bucem a ja starałam się nie myśleć o niczym.
Ale trudne to było.

Poczekalnia dla niechcianych || League of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz