Zakon #1

279 21 3
                                    


Wszystkie oczy zwracają się na nas, kiedy pojawiamy się przed budynkiem. W większości niezwykle zaskoczone, w końcu moja bliskość z Mistrzem nie jest czymś powszechnym.

Uśmiecham się. Całkiem lubię naszych uczniów.

Wszyscy zbiegają się na dziedziniec, ustawiają w dwóch szeregach. Kłaniają się po pas.
Są różni-w wieku od 14 do 21 lat.

Niechętnie puszczam lubego. Z bijącym sercem odwzajemniam ukłon, nie mogąc powstrzymać cichego śmiechu.

Nigdy nie zrozumiem dlaczego. Poza paroma reformami nie robię w Zakonie nic szczególnego, cały czas siedzę w Poczekalni.

A wiecie jak mnie nazywają?

-Bardzo dobrze Mistrzynię widzieć. Dzień dobry.

Mistrzynią.

Tak, jestem Mistrzynią Idril.
Shen zaraz równa się ze mną, następuje druga tura ukłonów, która trwa i trwa.

-Dzień dobry.

Odpowiadam, delikatnie salutując wszystkim obecnym.

-Dziękuję za przywitanie. Możecie... się rozejść.

Nie jestem przyzwyczajona do takich wielkich przywitań. Z ulgą przyjmuję fakt, że moje dzieci wracają do swoich obowiązków.

Shen podbiega do drzwi i otwiera je przede mną. Prawdziwy gentelman.

Pierwsze co robię, to go doganiam i łapię za ramię.
Korzystam póki mogę.

Mój pokój znajduje się w głównym korytarzu, po prawej stronie.
Nie mieszkam z Shenem w jednym pokoju. Oboje mamy swoje, ulokowane zaraz obok siebie, drzwi w drzwi.
Nie śpimy razem. To kolejna rzecz o której mogę powiedzieć 'tak po prostu jest'.
Zdejmuje maskę i od razu dziwnie odsuwa się twarzą. Odstępuję kroczek, żeby nie czuł niezręcznie.

-Bierzesz prysznic?
-Yup.

Łączę dłonie za plecami, kiwając się lekko.

-Przynieść ci... moje ubrania?
-Yup yup yup.

Czekałam na to. Uwielbiam jego ubrania. Pachną spokojem i wszystkim co najlepsze w moim nudnym żywocie.

Rozdzielamy się. Znika u siebie.

Wchodzę do pokoju.
Jest czysty, świeży, przestronny. Banalne określenia dobrze pasują do tego banalnego pomieszczenia.
Ściany są pomalowane na beżowo. Podłogę pokrywa jasne drewno, w oknach mam wielkie firany. Nie ma w nim nic personalnego.

Kiedyś miałam tu mnóstwo zdjęć. Swoich, Zeda, Shena. Jak się śmiejemy, tańczymy, robimy głupie miny.
Wszystko potem zdjęłam. Zostały tylko haczyki.

Ściągam kurtkę i rzucam ją na łóżko.

Idę się łazienki. Z zadowoleniem odkrywam w niej puszysty ręcznik.

W Poczekalni nie ma łazienek. Siedzisz tydzień bez mycia.
W niedzielę każdy panicznie szuka dobrej duszy z domem niedaleko, żeby chociaż się spłukać.
Zwykle pomaga mi Nami. Lubimy się. Kiedy byłam młoda pomagała mi w niektórych niezbyt bezpiecznych pomysłach.

Za kadencji ojca Shena uciekałam stąd każdą możliwą drogą i w każdym dogodnym momencie, czasami doprowadzając nieświadomego moich planów lubego do zawału.
Pamiętam, pamiętam.
Kiedyś z pomocą Zeda, który był jedynym który zawsze wiedział, udało mi się wymsknąć do domu babci i dziadka w Zaun. Mój ninja podążył za mną, a ja głupia myśląc, że z polecenia Mistrza uciekałam przez pół miasta.

Poczekalnia dla niechcianych || League of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz